Fot. Pixabay / [url=https://pixabay.com/pl/urz%C4%85d-wolny-zaw%C3%B3d-komputer-biznesu-620823/]FirmBee[/url] / [url=https://pixabay.com/pl/service/terms/#usage]CC0 Public Domain[/url]
Fot. Pixabay / [url=https://pixabay.com/pl/urz%C4%85d-wolny-zaw%C3%B3d-komputer-biznesu-620823/]FirmBee[/url] / [url=https://pixabay.com/pl/service/terms/#usage]CC0 Public Domain[/url]
REKLAMA
Dobre uzależnienie?
Otaczając się produktami, bez których nie wyobrażamy sobie życia, często nie zwracamy uwagi na nasze kompulsywne zachowania. Wystarczy jednak, że na chwilę stracimy łączność z internetem, by zacząć szaleńczo się denerwować. Na przykład na to, że nie możemy w danej chwili odebrać maila albo natychmiastowo dowiedzieć się, jaka jutro będzie pogoda. Poranek potrafi z kolei zepsuć samo zorientowanie się, że w domu skończyły się ziarna ulubionej kawy, a z równowagi wyprowadzić fakt, że nasz smartfon rozładowuje się w ekspresowym tempie. Na szczęście dzisiaj rzadko kto nie ma przy sobie ładowarki. Większość nosi ją „tak na wszelki wypadek”.
Dotychczas samo słowo „uzależnienie” wywoływało w większości z nas negatywne skojarzenia. Dziś jednak wielu szczyci się tym, że nie może żyć bez biegania, crossfitu czy innej dyscypliny sportu. Dość popularne jest przyznawanie się, że zdrowy styl życia staje się dla kogoś nałogiem. Czy to aby jednak na pewno takie pozytywne zjawiska, jak by się mogło wydawać? Teoretycznie? Raczej możemy być pewni, że ciężko będzie komuś zalecić rzucenie tego typu nałogów. A praktycznie? Istnieje spora różnica między kompulsywną potrzebą a pozytywnym przyzwyczajeniem. Z tą pierwszą raczej zaleca się walczyć.
Cienka granica
To prawda - uzależnienie od endorfin wcale nie brzmi groźnie w porównaniu z alkoholizmem czy nałogowym braniem narkotyków. Ono jednak również może przynieść wiele negatywnych skutków. Nie tylko samym zainteresowanym, ale również osobom w ich otoczeniu, które często szybciej zauważają, że bliski przekroczył granicę pomiędzy zaangażowaniem a uzależnieniem.
Nerwowe sprawdzanie instagrama, pytanie wujka Google’a o kaloryczność każdej potrawy, którą wkładamy do ust czy każdorazowe kupowanie czegokolwiek podczas wizyty w centrum handlowym - byleby kupić. To wszystko może przerodzić z się z małego nawyku w nałóg.
Źródło konfilktów
Najważniejsze jest to, co dzieje się w naszych głowach. Wielu z nas zna pewnie kogoś, kto nie potrafi odciąć się od pracy, kojarzy człowieka, który nałogowo biega, nie przejmując się tym, jak się czuje ani jaka jest pogoda. Nie musi to wcale oznaczać uzależnienia, ale jeśli pasja staje się źródłem nieustannych myśli na jej temat i konfliktów ze znajomymi i rodziną, to warto zwrócić na nią szczególną uwagę. Najłatwiej przekonać się, czy jesteśmy zniewoleni przez dany przedmiot czy czynność, którą systematycznie wykonujemy, próbując ją odstawić. I tak jak dla palacza, dzień bez papierosa jest dzień straconym, tak dla niejednej kobiety dniem straconym może okazać się dzień bez makijażu!
Wiele z nas zapewne temu zaprzeczy - nałogowiec w końcu na początku nigdy nie przyznaje się przed sobą do swojego uzależniania! Ale gdyby przyjrzeć się tej fascynującej przygodzie z kosmetykami… Zazwyczaj zaczyna się od fazy „maluję się, bo jestem ciekawa”, potem przechodzi do „maluję się, bo chcę”, a kończy na „maluję się, bo muszę”. Gdyby zamiast „maluję się” podstawić „biorę”, otrzymalibyśmy trzy fazy uzależnienia, które powszechnie wyróżniają psychologowie.
Day off
Przez podobne etapy przechodzi też osoba, które z biegiem czasu odczuwa silną potrzebę kontaktu z toksycznym partnerem i ta, która nie może powstrzymać się od zjedzenia kolejnej łyżki czekoladowego kremu czy obejrzenia ulubionego programu w telewizji.
I choć nie ma nic złego w codziennym malowaniu się, regularnym trenowaniu czy porannym piciu kawy, to warto czasem sobie zrobić tak zwany day off, żeby przypomnieć wszystkim naszym zachciankom, że to my mamy nad nimi kontrolę, a nie one nad nami.