Może trudno w to uwierzyć, ale ogień prawie nie istnieje w edukacji. Dzieci poznają go tylko podczas omawiania zawodu strażaka. Niewiele dowiadują się o konsekwencjach, jakie niesie ze sobą czwarty żywioł. Rzadko też poznają sposoby na jego gaszenie. Czy można zatem stwierdzić przed dziećmi, że żywioł ten nie istnieje skoro tak bardzo je chronimy przed jego poznaniem? To retoryczne pytanie powinno zostać poddane refleksji pedagogów. Rodzice mają znacznie więcej okazji do zapoznania dzieci z tym żywiołem, niż placówki edukacyjne.
Zapalanie kuchenki gazowej, świecy, rozpalanie grilla, czy ogniska to codzienne doświadczenia dziecka związane z ogniem. Podczas tych sytuacji dzieci poznają niektóre właściwości i zagrożenia płynące z ognia. Widzą jak spala się drewno, topi wosk, czy wrze woda.
Nie jestem zwolennikiem przekazywania dzieciom zapałek do ręki na początku nauki o ogniu,
ale uważam, że z powodzeniem można to zrobić, gdy dzieci dobrze poznają sposoby gaszenia
ognia. Przyjrzyjmy się kilku bezpiecznym pomysłom.
Większość z nas po zapalaniu świecy zapałką zdmuchuje ogień lub tłumi go przygniatając zapałkę na metalowej płaszczyźnie. Rzadziej zakładamy na świeczkę kubek lub szklankę zamykając dopływ tlenu. Żar z ogniska gasimy zalewając go wodą lub przygaszamy zasypując piaskiem. Ale jak to jest z gaśnicą – profesjonalnym sprzętem do gaszenia ognia. Jej sposób działania można dzieciom przedstawić w sposób uproszczony.
Do zbudowania jej modelu potrzebna będzie szklana butelka, soda oczyszczona i ocet. Łącząc kwas octowy z sodą wytworzymy silną reakcję, w wyniku której powstanie duża ilość dwutlenku węgla. Jeśli umieścimy wcześniej zapaloną świeczkę – typu podgrzewacz, do wysokiej szklanki to po przechyleniu nad nią butelki (w której przed chwilą wytworzyliśmy reakcję) spowodujemy, że niewidoczny, ciężki gaz opadnie na dno szklanki i wypełni je wypierając cząsteczki tlenu.
Doświadczenie to, choć uproszczone pokazuje, jak w analogiczny sposób działa gaśnica.