Do nocnego przy ulicy Sokolego
wszedł Mariuszek znany ze zbierania Puszek.
Drzwiami trzasnął, bąka spuścił i do sprzedawcy oko puścił.
A sprzedawca w tajnych trikach obeznany,
wtem wyciągnął coś spod lady.
Ni to wódka, ni to wino, ale,
Mariuszek mógłby za to zginąć.
I już ręka w ruch mu poszła,
by flaszuni szybko sprostać.
Hola, hola, hej kolego
najpierw zapłać choć złotego.
O laboga, Panie Miły, jak
ja wrócę do meliny!?
Trunek ten to me paliwo
i bez niego nogi mi się mylą.
Morał z tej historii taki,
żebyś chociaż miał miedziaki.