Reklama.
Wielodzietność to kolejna płaszczyzna, której społeczeństwo idealnie przykleja łaty. Duża rodzina w Polsce nadal postrzegana jest jako coś negatywnego. Wzbudza dużo emocji. Każdy o wielodzietności wie wszystko, wie najlepiej – w szczególności Ci, którzy byli jedynakami, mają jedynaka i o wielodzietności jedynie czytali. Sami spotkaliśmy się już wielokrotnie ze stereotypowym patrzeniem na rodziny 3+. Według nich żadna rodzina, w tym wielodzietna, pozostająca przy zdrowych zmysłach nie mogła zaplanować takiej ilości dzieci.
Z pewnością dwójka lub nawet trójka to wpadka. Nikt mądry nie „robi” sobie 4-5 dzieci świadomie. Do nikogo nie dociera, iż gro rodziców zaplanowało, chciało i wykonało plan w 100% jaki sobie wcześniej założyli, bo tak chcieli. Bo kochają dzieci.
Słyszeliśmy też że, rodziny wielodzietne są patologią. Narobią sobie dzieci, a potem idą po zasiłki do MOPS-u i z tego żyją. Nie pracują, bo MOPS ich utrzymuje. Nie zarejestrują się w urzędzie pracy, bo to za dużo „roboty”. Jeśli dostaną wsparcie z pomocy społecznej. To i tak na dzieci nie wydadzą, bo na alkohol i inne używki trzeba mieć. Jak sąd do dzieci praw pozbawi to robią następne i tak w kółko.
Kolejna bzdura - rodziny wielodzietne to zazwyczaj zgorzkniali idioci, dorabiający na „czarno” gdzie tylko się da. Ich potomstwo wychowuję się samo, bo oni nie mają czasu się nimi zająć – dorabiają przecież. Starsze wychowują młodsze, żadnych wzorców, żadnych uczuć. Ufają tylko naturalnym metodom planowania rodziny. Rodzą dzieci bez opamiętania, bo albo gardzą antykoncepcją, albo nie mają o niej zielonego pojęcia.
Wielodzietni czują się dobrze tylko we własnym towarzystwie. Nie da się z nimi o niczym innym niż dzieci porozmawiać, a ich ulubionym tematem jest konsystencja zawartości pieluszki i pierwsze ząbki „niuniusia”. Są nudni i spaleni towarzysko, bo wiecznie „nie mogą”, „nie dadzą rady”, „niuniuś ząbkuje” itd.
Rodziny wielodzietne (jeśli nie dorabiają „na czarno”), żyją w skrajnym ubóstwie, bo oboje nie pracują – bo jak pójść do pracy przy tylu dzieciach. Trzeba się umartwiać i łkać nad swoim losem, bo dla wielodzietnych wraz z narodzinami 4 -5 potomka, życie się kończy i zaczyna karcer.
Wielodzietni nie wychylają nosa poza własny dom. Wstyd gdzieś z nimi wyjść bo każdy się za taką ilością dzieci ogląda. Przechodnie współczująco kiwają głowami nad ich losem i ronią łzę nad tymi biednymi dziećmi.
Dlaczego jest tyle krzywdzących opinii o „dużych rodzinach”. Dlaczego polityka naszego kraju jest obojętna na rodziny? Dlaczego w ogóle nie jesteśmy państwem pro-rodzinnym? Jesteśmy „skazani” sami na siebie. Mamy pierwszeństwo w placówkach Państwowych – i co z tego skoro miesiąc pobytu w takiej placówce to kilkaset złotych za jedno dziecko! Nie narzekamy – „chcieliśmy to mamy”… tylko czy chcieliśmy takie Państwo?