"Niekiedy rodzice nie chcą wiedzieć tego, co wiedzą – i widzieć tego, co widzą."
Janusz Korczak
Ostatnio słyszałam historię pewnej mamy, która słysząc co mówi o niej córka (do kogoś innego ) powiedziała: To niemożliwe, ona nie mogła tak powiedzieć. ZNAM moją córkę.
Co dokładnie znaczy „ZNAM swoje dziecko”?
Co dokładnie znaczy, że znam kogokolwiek, w tym siebie? Według słownika oznacza to „wiedzieć bardzo dużo o kimś, o czymś”, „być ekspertem w jakiejś dziedzinie”. Więc, co dokładnie może to oznaczać w kontekście naszych dzieci? Czemu ta, co pisze porusza w ogóle ten temat? Przecież rodzic jest ekspertem w kwestii swojego dziecka, bo je matka urodziła, dawała jeść, wstawała w nocy, przewijała. Ojciec wie, który ręcznik dziecko lubi, jak mówi do niego, wie, że nastolatek się buntuje i nazywa go ‘starym’.
Być może właśnie to jest znawstwem. Być może.
A może jest tym świadomość tego, czego dziecko potrzebuje? Mówię tu o potrzebie takiej pierwszej, kiedy dziecko jest bardzo niesamodzielne, że nie może ono jeść zbyt dużo cukru, bo zęby, bo nadpobudliwość, bo zagrożenie cukrzycą. O potrzebie założenia czapki zimą, a sandałów (bez skarpet!) latem. Ale są tez potrzeby według wielu „nie pierwszego sortu”, czyli potrzeba wyrażania emocji (czasem krzyknie, czasem łzy się poleją), potrzeba wyrażenia swoich myśli, potrzeba spędzenia czasu nudząc się, potrzeba wybiegania się, wybekania, itd. Są różne potrzeby jak różni są ludzie. To, co je łączy to główna potrzeba dostrzeżenia i bycia tym, kim chce się być, czyli sobą.
Zatem: czy znasz swoje dziecko?
Pomyśl przez chwilę i odpowiedz … sobie:
1. Dziecko płacze, może nawet zanosi się płaczem. Co zrobisz? Co mu powiesz? Jak myślisz, czego ono potrzebuje w tej chwili?
Jeżeli powiedziałeś/ łaś właśnie do swojego dziecka: „Nie płacz, nic się nie stało” , to właśnie zaprzeczyłeś/ łaś sytuacji, w której dziecko się znalazło. Coś się stało. Jeżeli się przewróciło, to warto to zauważyć i powiedzieć: Przewróciłeś/ łaś się. Pokaż, co się stało?
Nie spowoduje to, że dziecko będzie mięczakiem. Bynajmniej.
2. Jeżeli twój nastolatek pyskuje i każdą możliwą sytuację wykorzystuje, by ci dopiec, to o co może mu chodzić? Myślisz, że robi ci na złość? Że wpadł w złe towarzystwo? Że taki się urodził- zły?
A może chce w ten sposób powiedzieć: Mamo, Tato, nie radzę sobie z tym, co się dzieje w moim życiu. Ale nie wiem jak ci o tym powiedzieć, bo jesteś ciągle zabiegany/ a; czuję , że mnie nie rozumiesz.
Może. Warto zapytać i uzbroić się w cierpliwość, bo jeżeli nie jest zbudowana dobra relacja dziecko może wam nie dowierzać, że nagle chcecie mu pomóc przejść przez trudne chwile.
3. Pokłóciłaś/łeś się z twoją córką. Sprawa nie została rozwiązana, bo córka się obraziła i wyszła z pokoju. A ty w odwecie … też się obraziłaś. O czym pomyślałaś/łeś? Że jest ona taka niewdzięczna? Zła? Że nie masz już siły? Że to takie niesprawiedliwe, bo poświęciłaś jej tyle czasu, a ona nie rozumie? To teraz uważaj: ona też tak myśli o tobie. I tak samo jest najpierw zła na ciebie, potem smutna. Tak jak ty. I chciałaby, żebyś pokazała jej, co zrobić w takiej sytuacji. A ty, czego ty chcesz?
W tej sytuacji zdarzył się konflikt interesów. Ty miałaś inne potrzeby. Inne potrzeby miała Twoja córka. Jeżeli dostrzeżesz to, że ona też ma potrzeby i powiesz jej o swoich, może dojść do porozumienia. Albo rozwiązywaniu konfliktów, powiem ci w innym rozdziale. Teraz chciałabym, żebyś zauważył/a, że ty jako rodzic masz swoje potrzeby i dziecko, jako mały człowiek, też je ma. I można o nich rozmawiać i być wygrany - wygrany.
Jeżeli chcesz naprawdę poznać swoje dziecko, zacznij od tego, by przez moment (w sytuacji bezkonfliktowej) być dla dziecka jak przyjaciel. Niech ono będzie twoim przewodnikiem po swoim świecie. Niech ci pokaże nawet najbardziej głupie piosenki, idiotyczne filmy, swój sposób zabawy w berka, nowatorski sposób układania klocków, grę na garnkach, czy to która dziewczyna ma taką samą torebkę. Nie narzucaj mu niczego i nie oceniaj. Słuchaj i bądź. A po wspólnie spędzonym czasie podziękuj mu za te chwile. Serio.
Czasami zapominamy, że możemy być zwyczajnie ludźmi, którzy czują, mają zmienne nastroje i zmęczenie materiału. I wpadamy w role bycia rodzicami, którzy są …. jak bogowie? Narzucający i niedostępni.