
Reklama.
Ból porodowy jest bardzo, ale to bardzo indywidualną sprawą. Jedne kobiety mają wrażenie, że zaraz umrą, już przy 2-cm rozwarciu, inne - bez problemu i bez krzyku rodzą tak gładko, jakby chodziło o przesunięcie łóżka. To, czy poród trwa 2 godziny czy 22 - to inna kwestia, na którą wpływu nie mamy i możemy to traktować tylko w kategoriach "mam pecha-mam szczęście".
Ból jest - zawsze i przy każdym porodzie. Ale zmierził mnie cały artykuł i okropny krzyk kobiety, która - mam wrażenie - wylała całą swoją żółć i żal po bolesnym porodzie.
Pytam się tylko - po co? Jeśli ulżyć sobie - to świetnie, tyle że to wielce egoistyczne. I racja - każdy ma prawo, by być egoistą. Tylko znów pytam - po co?
OK, być może ja miałam szczęście, że moje oba porody były szybkie, lekki i wcale aż tak bardzo nie bolały. O wiele bardziej odczuwam moje migreny i to one wywołują we mnie o wiele gorsze emocje. Ale nawet gdyby było inaczej - to, że będę o tym opowiadać jak o najgorszej traumie mojego życia nic nie da. Wręcz przeciwnie - nawet, jeśli coś jest nie tak, wolę przemilczeć pewne sprawy, by nie wywoływać większego niepokoju innej kobiety. Nie chodzi o kłamstwo czy ukrywanie prawdziwego oblicza ciąży, porodu czy macierzyństwa. Chodzi o wygłuszenie strachu kogoś innego... Strachu, który w wielu przypadkach ma po prostu wielkie oczy...
O czym warto krzyczeć i o co warto walczyć? O to, by personel szanował każdą rodzącą. O to, by posiłki na oddziałach położniczych były przynajmniej przyzwoite. O to, by dostęp do znieczulenia był dostępny nie tylko na papierze. O tym należy krzyczeć, a nie o tym jak straszny i przerażający jest ból dawania nowego życia...
A zatem mam dwa słowa do Autorki. Kobiety są różne. Tak samo, jak różne bywają progi odczuwalności bólu - zęba, nerki czy porodu właśnie. I ja rozumiem, że można mieć żal do świata, że właśnie mi trafił się ciężki poród. Ale może inne kobiety wcale nie potrzebują takiego "wsparcia". Może wystarczająco się boją całej nowej sytuacji, w której się znalazły. Być może wystarczająco obawiają się nie tylko przyszłości, ale i prozaicznie - bólu - nie mniej niż Ty. Może potrzebują w tym momencie akurat słowa ukojenia, zapewnienia, że mimo wszystko będzie dobrze, że to wszystko mija, a nie straszenia niczym z kampanii wyborczej.
Masz prawo do tego, aby odczuwać swój ból na swój własny sposób, rozdzierająco i przerażająco. Ale nie masz prawa straszyć innych kobiet.
Apeluję o solidarność - Matki, przestańmy się nawzajem straszyć i licytować która z nas miała gorszy poród! To żenujące!
Apeluję o solidarność - Matki, przestańmy się nawzajem straszyć i licytować która z nas miała gorszy poród! To żenujące!