Życzliwi - Nieżyczliwi. Czyli słów kilka o obgadywaniu
Być kobietą
26 lipca 2015, 16:07·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 lipca 2015, 16:07Mówi się, że "Ludzie plotkują i obgadują , bo łatwiej jest żyć czyimś życiem niż swoim własnym".
'Życzliwi'. Zawsze tacy się znajdą. Największą satysfakcję odczuwają gdy mają do przekazania złe wieści. Niby współczują, przykro im ale wiemy doskonale, że bacznie obserwują jak zareagujesz i spieszą, aby wszystkich o tym poinformować. Cieszą się z twoich niepowodzeń i potknięć.
Pierwsza sytuacja, która ujawniła takich 'życzliwych' wśród moich znajomych miała miejsce kilka lata temu. Przez jakiś czas mieszkaliśmy na tzw. polskiej dzielnicy. Sami Polacy i kilku lokalnych. Taksówkarze słysząc obcy akcent od razu wieźli na to osiedle. Społeczność zamknięta, nie integrująca się z lokalnymi mieszkańcami, praktycznie zerowa znajomość języka - bo po co? Na ulicy mieszkało kilka osób, które za symboliczną opłatę bądź czekoladę dla dziecka przetłumaczyli listy, dokumenty, wypełnili formularze. Wszyscy o wszystkich wszystko wiedzieli, były przyjaźnie i konflikty.
Sytuacja 1 - sąsiadka ma problem z agresywnym partnerem
Wzywa policję. Policja przyjeżdża, ale nie mogą się dogadać ani z nią ani z nim. Więc przychodzą do mnie z prośbą o pomoc. Po kilku dniach na osiedlu wrze - że była u mnie policja, że jakieś niedociągnięcia w opiece nad dzieckiem im zgłoszono i stąd ta wizyta. I najlepsze: że dziecko będą mi zabierać, bo je zaniedbuje. Przyznam, że pierwszą reakcją było niedowierzenie. Skąd ludzie takie rzeczy biorą? W jaki sposób dodając dwa i dwa i wyszło im dziesięć?!
Z każdym dniem dochodziły mnie nowe rewelacje przekazywane przez 'życzliwych', którzy poklepywali po ramieniu, ze współczuciem głową kiwali i pytali jak to ludzie mogą takie głupoty wymyślać. Ano mogą jak się okazuje. Siłą rzeczy zaczęłam tłumaczyć się z sytuacji, że to nieporozumienie, że .... Nawet nie wiem czy ktoś uwierzył, przecież swoje wiedzieli. Po jakimś czasie wszystko ucichło, bo zauważono że dziecko nadal ze mną mieszka, że policja nie przyjeżdża. Ale przez dłuższy czas byłam na świeczniku - to ta wyrodna matka, do której policja przyjeżdża!
Wyprowadziłam się z tej dzielnicy po jakimś czasie, z niektórymi straciłam częściowo kontakt ale i tak okazuje się, że oni nadal wiedzą wszystko o mnie i o moim życiu. Pytam: Chce się Wam? Serio? Pracujecie po kilkanaście godzin, macie rodziny, wydawałoby się że cierpicie raczej na brak czasu niż na jego nadmiar a tu proszę - na ploty i obsmarowywanie innych czas zawsze jest!
Sytuacja 2 - wytrąciła mnie już nieźle z równowagi
Na początku się zdenerwowałam ale jak ochłonęłam to doszłam do wniosku, że to dość zabawne. Ha! Co się stało? Koleżanka poprosiła mnie o pomoc przy sprzedaży mebli. Przeprowadza się i okazało się, że nie będzie na nie miejsca w nowym mieszkaniu. Sutuacja jakich wiele ale okazuję się, że to dobry temat dla 'życzliwych'. Po wsi poszło, że rozsprzedaję majątek swój i ex bez jego wiedzy. Że za jego plecami wyprzedaję co się da, że zła kobieta ze mnie. Oczywiście kwestią czasu był telefon od ex z pretensjami.
Uwierzyć nie mogłam, że on w to wszystko uwierzył! Odpuściłam sobie jakiekolwiek tłumaczenie tej sytuacji bo po co? On i tak wiedział lepiej - przecież ja, jego ex, do wszystkiego zdolna jestem i na pewno jest tak jak mówią jego koledzy/ koleżanki. No bo oni przecież nie kłamią. Ech... Nie ma co tracić sił na tłumaczenie czegokolwiek komukolwiek. Normalna, dorosła osoba zwyczajnie zapyta a reszta będzie spędzać godziny na wymyślaniu niestworzonych rzeczy. Takie życie, niestety.
I na koniec kilka słów do 'życzliwych' - cieszy mnie ogromnie wasze zainteresowanie i z niecierpliwością czekam na kolejne rewelacje :)