Mała kameralna restauracja na warszawskim Mokotowie, słynąca m.in. ze wspaniałej kaczki po pekińsku...
Jest tak ciasno, że żeby dojść do stolika bez potrącania innych gości trzeba giętkości Nataszy Urbańskiej. a my - cała rodziną - oczywiście jej nie mamy. Giętkości. Bo Natasza i tak nie z nami...
Ale to odrębna historia.
Córka przeciskając się do swojego miejsca bezpardonowo przepycha się obok Mężczyzny siędzącego obok naszego stolika...
– Przepraszam, za ten dyskomfort, uśmiecham się, staram się jakoś zażartować...
(nie)stety kontakt między nami, a Mężczyzną siedzącym metr od nas, niemniej przy oddzielnym stoliku (!) został już nawiązany... Na scenę wchodzi kelner.
Zamawiamy kaczkę:
- A czy nie widzicie w tym pewnej niestosowności? - pada pytanie ze stolika obok
- Niestosowności? - odpowiadam nie bardzo rozumiejąc, ale też przyznaję - niespecjalnie wchodząc w analizę...
- No, że teraz przy dzieciach będziecie jeść kaczkę.
- ?
- Kaczkę Dziwaczkę!
Trochę mnie zatkało, ale mimo wszystko staram się odpowiedzieć tak, żeby uciąć temat:
- Nie, nie mamy z tym problemu
- No właśnie! - pada ze stolika obok (!!!) - najgorsze jest nawet nie to, że Wy nie macie z tym problemu (cholera! kiedy ja przeszłam na "Ty"???) Najgorsze, że problemu nie widzą dzieci!
SERIO???
(...)
Otwieram Mamadu i czytam,( o zgrozo!), że oto w rankingu "Wybierzmy wspólnie lektury", zwyciężyła książka będąca promocją ... weganizmu! TU
Od razu z góry przyznaje - nie przeczytałam tej książki,
Nie miałam jej nawet w rękach, ba! nie wykluczam nawet, że to może być dobra lektura.
Ale do diabła!
Nie zgadzam się, by była to lektura szkolna promowana przez MEN.
Nie życzę sobie pouczania na temat "jak żyć" (w jedynie słusznym tonie).
Tak jak Wy - liczni czytelnicy nie lubicie być pouczani przez np.: Środę/Terlikowskich,
Nie lubicie, jak mówią Wam jak macie żyć,
Tak ja - wypraszam sobie wszelkie przejawy dyskryminacji mięsożerców!
Wypraszam sobie zaglądanie do talerzy,
podsyłanie moim dzieciom fanatycznych lektur wyznających jedynie słuszny model życia.
Wypraszam sobie publiczne napiętnowanie za fakt, że przekładam golonkę nad tofu...
Wypraszam sobie negatywnego oceniania wg. tego czy jem kaszankę czy kiełki,
wypraszam sobie prania mózgów i wszechobecnej i mniej lub bardziej) nachalnej indoktrynacji w stylu vege!!!
Chcecie sobie jeść kiełki, strączki i fasolki - proszę bardzo!
Bardzo mnie to cieszy. lubię świat za to, że możemy się różnić...
Ale bardzo proszę odpitolić się od tego jak wychowujemy dzieci i co jemy, jak się modlimy, w co wierzymy, jak kochamy itd. itp.
I bardzo prosze, żeby żaden vege oszołom nie zbliżał się do mnie i nie próbował mnie nawracać, bo poleje się krew ;)
A teraz przepraszam - idę zjeść kanapkę - ze świnką Peppą!