Jeśli patriotyzm oznacza napierdzielankę z okazji 11.11 to ja wolę emigrację. Choćby mentalną. Choćby do innego miasta
Anna Mucha
11 listopada 2014, 10:35·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 listopada 2014, 10:35Mieszkam w Śródmieściu. Stefania miała urodzić się 11.11.11
Szczęśliwie wybrała inną datę, bo tego dnia ledwo udało nam się dotrzeć do samochodu zaparkowanego po drugiej stronie kamienicy w której mieszkaliśmy. Na pl. Konstytucji starły się trzy patriotyczne siły. Patrioci lewicujący (wśród nich kobiety i dzieci!) , patrioci z ONR i patrioci w służbie policji. Plac zamienił się w jedno wielkie pole bitwy.
Kostki brukowe wyrywane z chodnika (!), race, śmietniki, wyrwane barierki i słupki latały w powietrzu. Był gaz łzawiący, armatki wodne i policyjne pałki. Były też spalone samochody i uciekający przypadkowi mieszkańcy ... wiem, bo sama, z wielkim brzuchem uciekałam przed hołotą... jeśli ktoś nie pamięta to niech zobaczy film:
Jeśli patriotyzm oznacza kłótnie i napierdzielankę
z okazji 11.11 to ja wolę emigrację. Choćby mentalną. Choćby do innego miasta, albo przynajmniej pod Warszawę...
Kiedyś wydawało mi się, że gdyby wybuchła wojna to moim obowiązkiem jest walka z wrogiem. I pewnie zginęłabym od pierwszego strzału... Dziś mam w głębokim poważaniu kamienice i ulice... (brzydkie zresztą). Mam w głębokim poważaniu, co stanie się z moim majątkiem (w kredycie, zresztą), jeśli wejdą... * tu wpisz dowolnego wroga. Nie będę walczyć, o „bliźnich” z ONRu, hejterów, zawistników, ksenofobów, homofobów, czy innych plugawych, małych ludzi...
Moim naczelnym obowiązkiem jest ochronienie moich dzieci, mojej rodziny, moich bliskich. Za wszelką cenę. I w nosie mam „boga, honor i ojczyznę!”. Ważniejsze jest to, żeby przeżyli ci, których kocham.
Czesi są małym narodem, dlatego u nich powstanie trwało krócej niż film o nim... nie wierzą w Boga, a nad honor przekładają poczucie humoru. I tym się bronią. Bo nie mają ludzi, żeby pozwolić sobie, by „do nieba czwórkami szli”. Bo ich obowiązkiem jest przetrwanie. Przetrwanie kultury, tradycji, języka, zabytków, humoru i piwa. Nawet za cenę przekręcania, kombinowania, czy ustępstw. Nawet za cenę pokornego schylenia głowy...
Dziś bliżej mi do takiej postawy niż do zakładania skrzydeł husarskich i krzyku „uraaaa!”. Bo śmierć od kuli nie jest sexy, nie jest nawet chwalebna. Pomniki są brzydkie. Historię piszą ci, którzy przeżyli. Dlatego mam nadzieję, że moje dzieci będą pamiętały, że są na świecie także dzięki temu, że kiedyś ktoś miał szczęście, albo siedział cicho i się nie narażał, albo zdecydował się uciekać, a nie walczyć do ostatniej kropli krwi, bo tak „słodko iść na te niebiańskie polany”. I jeśli kiedyś wybuchnie wojna, wybaczą Matce, że nie pozwolę na nią iść...
I tak widzę swój „patriotyzm” – przetrwać i ochronić.
A na koniec proponuje zrewidować „katechizm” polskiego dziecka:
Kto Ty jesteś?
Polak mały
Jaki znak Twój ?
Apple biały
Gdzie Ty mieszkasz?
Między nimi ...
W jakim kraju
W polskiej ziemi
Czym ta ziemia
Ma ojczyzna
Czym zdobyta
Krwia i blizna
Czy ja kochasz
... szczerze ?
A w co wierzysz?
W siebie wierzę...