Wcześniak w żłobku? O, zgrozo!
Anka Górska
12 lutego 2015, 14:28·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 lutego 2015, 14:28Artur był chory. Miał zapalenie płuc i brał antybiotyk. To była już druga jego choroba, odkąd 10 miesięcy temu... poszedł do żłobka.
Pod koniec stycznia poszliśmy na bilans dwulatka. Dwa miesiące po drugich urodzinach, ale chciałam mu dać szansę, jak najlepiej wypaść. W jego dwuletnim życiu te prawie 3 miesiące, o które urodził się za wcześnie, nadal robią sporą różnicę, choćby wagową.
Na bilansie fajnie jest, dziecko się waży, mierzy, osłuchuje, bada brzuszek, mierzy ciśnienie, sprawdza się, czy ładnie chodzi, mówi, ogląda ząbki i uszy itd. Pielęgniarka też cały czas zadaje pytania, na które z dumą odpowiadam, bo naprawdę jestem z mojego syna dumna, jak nie wiem co. I nagle słyszę:
- Czy dziecko chodzi do.... a, to nie.
- Żłobek. Ale Arturek nie chodzi przecież do żłobka - stwierdza pielęgniarka.
Nie potrafię opisać spojrzenia, jakim obdarzyły mnie pielęgniarka i lekarka, ale nie miałam wrażenia, że wyraziły tym spojrzeniem swoją aprobatę.
Poczułam się źle. No tak... wyrodna matka. Nie kocha dziecka, oddała do żłobka. Leniwa.
Jak na złość wieczorem włączyłam fejsbóka i widzę, że moja koleżanka skomentowała wpis swojej koleżanki, która błaga o pomoc w znalezieniu niani, bo przecież nie odda swojego maleńkiego 1,5 roczniaka do "jakiegoś okropnego żłobka" i ta moja koleżanka ją popiera... i normalnie gotowa byłam natychmiast dziecko z placówki WYPISAĆ!
Po czym, poszłam z tych nerwów pobiegać i pomyśleć.
Wysiłek fizyczny naprawdę racjonalizuje tok myślenia i pozwala faktom wysunąć się przed emocje. Przypomniałam sobie, jak Artur śpiewa, jak buduje z klocków, jak widziałam na własne oczy, jak bawi się w udawaną herbatkę z rówieśnikami, liczy od 4 do 8, występuje w przedstawieniu, jak daje buzi cioci Krysi, jak wielką wykonał pracę i jak wiele wyniósł ważnego właśnie ze żłobka. Wiem, że dobrze wybrałam żłobek, przetestowała go rok wcześniej Kasia, wiem, ile czasu i emocji ciocie oddają dzieciom, wiem, że ładnie je i smakuje mu jedzenie.
A kiedy po obiedzie, pytany o dokładkę odpowiada "nie. dziękuję, nie.", albo pyta mnie, czy może już iść do pokoju - to jest mi głupio, że to nie ja go tego nauczyłam. I to jest w zasadzie jedyne, czego się wstydzę i żałuję, że tak dużo uczy się w żłobku, a nie w domu, ale to w końcu tam spędza większość swojego produktywnego czasu.
Owszem, mieliśmy wiele wątpliwości, czy oddawać go do żłobka, głównie ze względu na jego zdrowie. Dziecko z dysplazją oskrzelowo-płucną jest dużo bardziej narażone na choroby układu oddechowego. Kiedy wychodziliśmy ze szpitala, ostrzegano nas, żeby nie lekceważyć nawet najmniejszego kaszlu, bo ryzyko zapalenia płuc u Artura jest dużo większe, a choroba może być o wiele groźniejsza niż u zdrowych dzieci i może wymagać hospitalizacji.
Dlatego jesteśmy czujni i każde kaszlnięcie stawia nas na baczność. Ale, na szczęście, Artur jest silny i zdrowy. Przechorował poprzednią zimę, być może dlatego, że Kasia przynosiła ze żłobka różne wirusy i bakterie, ale na szczęście, dzięki naszej czujności w przypadku obojga dzieci udawało nam się reagować szybko i zduszać choroby w zarodku. Uważam, że jak na dzieci wcześnie "zaplacówkowane" Kasai i Artur - on w szczególności - chorują rzadko i łagodnie.
Jeśli mogę rodzicom wcześniaków coś radzić w kwestii żłobka, przedszkola, czy innych form zbiorowej opieki, radzę: nie bójcie się, ale bądźcie czujni.
Czy warto pytać lekarza o zgodę/opinię? Może i warto. Ja nie pytałam. A spojrzenie naszej pediatry podczas niedawnego bilansu rodzi we mnie przeczucie, że takowej zgody by mi nie dała.
Co warto?
- Warto znaleźć dobry żłobek, najlepiej pytając kogo się da. Najlepsze żłobki to te z osobistego polecenia, nawet nie z internetowych for. Nie wierzę w fora, wierzę w opinię żywego człowieka.
- Warto powiedzieć w żłobku, z jakim dzieckiem mają do czynienia, że jest to wcześniak, żeby nie bagatelizowali żadnego kaszlnięcia, potknięcia itp. Dobry żłobek Was wysłucha i się przejmie. W naszym dwie panie poszły na specjalne kursy, bo dyrekcja uznała, że w sumie to pierwsze dziecko, na które trzeba specjalnie uważać i kadra za mało o tym wie, albo od studiów mogła już zapomnieć.
- Warto umówić się ze żłobkiem na odrębne zasady np. dotyczące rozwiązania umowy na opiekę, ponieważ jeśli jednak okaże się, że pobyt w żłobku dziecku nie służy, za dużo choruje, pojawiają się inne problemy natury emocjonalnej, czy psychologicznej, na które wcześniaki też są bardziej narażone, warto nie ponosić np. kosztów dwumiesięcznego wypowiedzenia.
- Warto być czujnym. To, że oddajecie dziecko pod opiekę, choćby najlepszą niech nie gasi Waszej czujności, a wręcz niech ją wzmaga.
- Warto dać dziecku szansę. Może się okazać, że będzie dobrze znosiło pobyt w placówce, będzie chorowało rzadko, albo niegroźnie i będzie się tam dobrze czuło, a wtedy żłobek naprawdę wiele da wcześniakowi: wczesna socjalizacja, umiejętności poznawcze, manualne, trening pamięci krótko i długoterminowej, można dużo wyliczać. Poza tym, moje doświadczenie mówi mi, że choruje się przez pierwszy sezon, potem naturalna odporność podnosi się na tyle, że jest w miarę spokojnie.
- Warto dać sobie szansę być dumnym z dziecka, kiedy np. dwa miesiące przed drugimi urodzinami pani dyrektor złapie Was w drzwiach i przeprasza. Za co? Za to, że sklęła Was w myślach, bo była pewna, że zapomnieliście o urodzinach dziecka, ale zajrzała w papiery i to dopiero za dwa miesiące, a syn się po prostu tak pięknie rozwija.
ps. Pisałam to cały czas mając na myśli żłobek prywatny. Proszę mi wybaczyć, ale żłobek publiczny, czy też państwowy jest dla mnie bytem tak abstrakcyjnym, że nie umiem go sobie nawet wyobrazić.
ps2. Tak, Artur, oprócz tego, że chodzi do żłobka jest też dzieckiem dobrze zaopiekowanym w domu, a także uczestniczącym w terapii pedagogicznej, logopedycznej oraz SI, co niewątpliwie również pomaga mu w rozwoju, ale pamiętajmy, że, jak każdy wcześniak, ma sporo do nadrobienia.