Najpierw był inkubator i respirator. Oba bardzo długo. Artur leżał w kilku inkubatorach, w tym kilku bardzo nowoczesnych, chyba tylko jeden, czy dwa nie miały przyklejonego serduszka WOŚP. Respiratory też się zmieniały, też część z nich "oserduszkowana".
Przy każdej próbie zejścia z mechanicznej wentylacji oddech Artura był wspomagany przez Infant Flow - wentylację nieinwazyjną, bez konieczności intubacji - bez rurki w tchawicy, wdmuchujący powietrze o odpowiednim stężeniu tlenu do nosa dziecka. Coraz częściej dzieci w ogóle nie wymagają leczenia respiratorem, tylko Infant Flow. To lepsze leczenie, zmniejszające ryzyko powikłań i infekcji, ale czasami niewystarczające. Infant Flow przez 12 godzin pomagał też oddychać mojej córce rok wcześniej.
"Infantów" nie byłoby w polskich szpitalach, gdyby nie WOŚP.
To Fundacja zapoczątkowała i prowadzi Program Nieinwazyjnego Wspomagania Oddechu u Noworodków -
poczytaj tutaj.