Wcześniak na piersi
Anka Górska
23 października 2014, 13:10·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 października 2014, 13:10W zasadzie niemożliwe jest, że wcześniak po urodzeniu trafi na brzuch mamy i w przeciągu pierwszej godziny życia zostanie przystawiony do piersi. W przypadku skrajnych wcześniaków nie ma o tym w ogóle mowy. Jednak i dla wcześniaków jest nadzieja na karmienie mlekiem matki, chociaż wg. mnie jest to trudniejsze i nie da się tego zrobić bez laktatora.
Większość matek wcześniaków, jakie znam, łącznie ze mną, stoimy dokładnie pośrodku wojny pierś - butelka. Ponieważ karmienie wcześniaka od pierwszych godzin życia jest raczej procedurą medyczną niż naturalną czynnością fizjologiczną, która jednocześnie ma służyć budowaniu więzi. Najczęściej dziecko leży w inkubatorze, a pokarm podawany jest mu przez sondę do żołądka. Idealnie, jeśli jest to pokarm matki, ale bardzo często wcześniaki zaczynają od sztucznego mleka, a zdarza się również, że układ pokarmowy i trawienny dziecka jest aż tak niedojrzały, że w grę wchodzi tylko karmienie pozajelitowe.
Często jest też tak, że dziecko jeść może, chce, ale mama pokarmu nie ma, albo nie można go podawać. Przyczyny takiego stanu rzeczy są zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Porodom przedwczesnym towarzyszą często infekcje matek, wymagające leczenia antybiotykami, komplikacje okołoporodowe, a wszystko to jest tak ciężkim, wręcz traumatycznym przeżyciem dla matek, że w niektórych przypadkach można to porównać nawet do zespołu stresu pourazowego.
Z własnego doświadczenia wiem, że warto odbyć z lekarzem prowadzącym leczenie naszego dziecka jak najszybciej rozmowę o karmieniu. Najważniejsze pytania, jakie trzeba mu zadać, to "czy dziecko może jeść?", "czy dziecko je?". Koniecznie też trzeba poinformować lekarza o wszystkich lekach, jakie przyjmuje matka, łącznie z suplementami, ponieważ może zajść sytuacja, że przenikające do mleka składniki leków będą dla dziecka szkodliwe.
Najtrudniejsza jest sytuacja, kiedy dziecko jeść może i chce, mama jest zdrowa i marzy o podawaniu mleka dziecku, ale pokarmu nie ma. Praktycznie zawsze, jeśli dziecko przebywa na oddziale neonatologii lub intensywnej terapii noworodka, karmienie nawet siarą, czyli pierwszym mlekiem matki, odbywa się przez sondę, albo kropelkami na język. Mama odnotowuje sukces, bo laktator wypełnia się pierwszą porcją pokarmu. Jednak bardzo często jest tak, że po tej pierwszej porcji piersi stają się puste, a matkę ogarnia strach i rozpacz, które są chyba największym wrogiem udanego karmienia.
To, że piersi pustoszeją może mieć przyczynę fizyczną, np. problemy z łożyskiem, duża utrata krwi i transfuzja okołoporodowe, niemożność przystawiania dziecka do piersi i tym samym naturalnego stymulowania produkcji mleka. Jednak wg. mnie najgorszy jest stres. On przeszkadza nie tyle w ostatecznym pojawieniu się pokarmu, bo natura jakoś to reguluje, inteligentnie zsyłając kobietom po około 3 dobach od porodu tzw. nawał, który np. dla mnie był dopiero pojawieniem się pokarmu. Stres jednak przeszkadza bardzo, wręcz fundamentalnie w utrzymaniu laktacji.
Stres wynika z samego faktu przedwczesnego porodu, jego okoliczności, a potem podkręca go niemoc. Czasami podsyca go personel szpitala upominający się co chwilę o mleko. Widziałam też, jak, na oczach jednej z matek, położna wyrzuciła do śmietnika pojemnik z mlekiem wyciśniętym chwilę wcześniej ze łzami w szpitalnym holu, bo dojrzała w nim smużkę krwi z pękniętej brodawki. Wiem, że nie mogła podać tego mleka dziecku, ale tym jednym zachowaniem odesłała matkę na półkę sprzętów bezużytecznych i nic nie wartych. Skoro mleko, czyli jedyne, co przez długi czas matka może fizycznie ofiarować swojemu dziecku, okazuje się niedobre, złe, skażone, to czy i ona sama nie jest zła i skażona?
Jeśli mogę udzielać mamom nowonarodzonych wcześniaków rad, a myślę, że mogę, to doradzam trzy rzeczy:
Pierwsza - może wydać się banalna, ale nie jest błaha - wyspać się i najeść! Dwie najważniejsze fizjologiczne czynności, gwarantujące komfort nawet najbardziej prymitywnym organizmom - sen i sytość. Wiem, że to trudne, kiedy na innym oddziale szpitala o życie, zdrowie walczy wasze dziecko, ale uwierzcie mi, ono potrzebuje was gotowych i pełnych sił. Trudno też, aby organizm uruchomił odruch oksytocynowy, odpowiedzialny za uwalnianie pokarmu, jeśli będziecie zmęczone, głodne i coraz smutniejsze.
Druga - jak już napisałam wyżej, rozmowa z lekarzem o karmieniu waszego dziecka. Jeśli poznacie sytuację, plan lekarza, powiecie o swoich problemach i wątpliwościach, staniecie się częścią procesu leczenia waszego dziecka, a nie już tylko zrozpaczoną, bezradną mamą. Jeśli ustaliście z lekarzem, że karmienie dziecka waszym mlekiem nie jest możliwe czasowo lub stale, to pamiętajcie, że ono nie leży tam głodne. Dostaje inny pokarm, a często również drogą pozajelitową wszystkie potrzebne składniki odżywcze.
Trzecia, najtrudniejsza - musicie odrzucić złe emocje, nie tylko własne, ale też otoczenia. Musicie zamknąć uszy na płacze i dywagacje babć i cioć, plotki i "dobre" rady koleżanek, nie popadać w defetyzm, musicie się odczulić na spotykaną czasami szorstkość personelu medycznego, musicie niejako na chłodno czerpać i przetwarzać wiedzę o stanie zdrowia swojego dziecka, również tą internetową, bo jesteście jego jedynym osobistym orężem za szybą inkubatora i tu musicie racjonalnie myśleć za siebie i za nie. Musicie afirmować dobre myśli i wszystkie powodzenia. Musicie uzbroić się w swoisty pancerz. Będzie wam potrzebny również, kiedy znajdziecie się już z dzieckiem w domu.
I uwierzcie mi na słowo, da się karmić wcześniaka i warto to robić, nawet jeśli ma to trwać tylko tydzień , miesiąc, czy 4,5 miesiąca jak dwukrotnie w moim przypadku. Da się go przystawiać do piersi, chociaż, ja też popadłam w pułapkę kontroli tego, ile dziecko zjada i przelewałam dzieciom mleko do butelek z miarką. Chociaż już młodsze w nocy zabierałam do łóżka. Artur przez pierwsze dwa miesiące w domu nie mógł spać inaczej niż na mnie, ale wtedy też nauczył się ssać pierś i jadł nocami, kiedy miał ochotę. Da się.
A jeśli się nie da, to pamiętajcie. Sztuczne mleko, to też mleko. A jednak, bezapelacyjnie, najważniejszym dobrem waszego dziecka jesteście wy, wasza troska i miłość.