
REKLAMA
Rodzice przychodzą do mnie po pomoc i opowiadają:
- że ich dziecko bardzo źle znosi, kiedy mu się coś nie uda,
- że stara się być zawsze perfekcyjne w tym co robi
- nie próbuje nowych rzeczy, póki nie jest pewne, że mu się uda
- mówi o sobie – nie dam rady, nie potrafię, jestem głupi
- źle reaguje na najmniejszą informację na temat tego, że popełniło błąd
- że ich dziecko bardzo źle znosi, kiedy mu się coś nie uda,
- że stara się być zawsze perfekcyjne w tym co robi
- nie próbuje nowych rzeczy, póki nie jest pewne, że mu się uda
- mówi o sobie – nie dam rady, nie potrafię, jestem głupi
- źle reaguje na najmniejszą informację na temat tego, że popełniło błąd
Często zaczynam wtedy od pytań o to, jakimi sposobami rodzice próbowali poradzić sobie z kłopotami dziecka. Co robili, żeby dziecko miało lepsze poczucie własnej wartości. Najczęściej rodzice mówią, że oni bardzo dbają o to, żeby dziecko dowartościować. Chwalą je, opowiadają mu jakie jest cudowne, pokazują mu jego mocne strony. Czasem nawet zapisują dziecko na specjalne zajęcia, które mają pokazać dziecku, że jest coś, z czym sobie dobrze radzi.
I nic nie pomaga.
I oczywiście nie może pomagać, bo wszelkie powyższe działania prowadzić mogą tylko do podwyższenia samooceny, która ma niewiele wspólnego z poczuciem własnej wartości. To, że będziemy mówić dziecku, w czym jest dobre i dlaczego jesteśmy z niego dumni, nie spowoduje, że dziecko poczuje się bezwarunkowo akceptowane (co ma bardzo dużo wspólnego z poczuciem własnej wartości). Wręcz przeciwnie. Dzieci, które są chwalone przeważnie dochodzą do wniosku, że miłość i akceptacja rodziców bierze się z tego, jakie są dobre w różnych rzeczach.
I automatycznie pojawia się u nich strach o to, co się stanie, kiedy przyjdzie taki moment, że coś im się nie uda.
I automatycznie pojawia się u nich strach o to, co się stanie, kiedy przyjdzie taki moment, że coś im się nie uda.
Badania Carol Dweck nad nastawieniem na stałość i na rozwój pokazują, że mówienie dzieciom o tym, jakie są mądre i wspaniałe uczy je tego, że ludzie od urodzenia dzielą się na takich, którzy posiadają pewne cechy i takich, którzy ich nie mają. Skoro więc ludzie są albo mądrzy albo głupi, pracowici albo leniwi, dobrzy albo źli, to można tylko mieć nadzieję, że trafimy do tej „lepszej” grupy. Dzieci, u których wywoływano takie nastawienie na stałość, wybierały do rozwiązywania raczej łatwiejsze zadania, ponieważ obawiały się, żeby nie okazało się, że sobie nie radzą. W przeciwieństwie do nich, dzieci z nastawieniem na rozwój z chęcią wybierały trudne zadania. Były one dla nich okazją do podwyższenia swoich umiejętności i do dalszego rozwoju.
Dlatego jedną z najprostszych rzeczy, które mówię rodzicom jest właśnie to, żeby przestali chwalić swoje dzieci. A zamiast tego, żeby pokazali dziecku, że jest dla nich ważne takie, jakie jest, że je kochają i akceptują bezwarunkowo.
Czasem już tydzień lub dwa takiego postępowania sprawiają, że dziecko przestaje być takie zestresowane byciem ocenianym i porównywanym. Rodzice przychodzą i mówią, że to działa. Są też bardzo zdziwieni, bo do tej pory trafili na wiele porad, które mówiły im, że powinni dużo chwalić swoje dziecko. Nie rozumieją jak to jest możliwe, że tyle osób zaleca coś, co utrudnia dziecku doświadczenie bezwarunkowej akceptacji i poczucie, że jest ważne i godne miłości niezależnie od tego, jak się zachowuje i co już potrafi.
Ja też nie do końca to rozumiem.