Nie przepadam za władzą rodzicielską. Bardzo podobała mi się sugestia, żeby w ogóle zrezygnować z używania tego określenia i zastąpić władzę, pieczą rodzicielską.
Nie przepadam za sytuacją, kiedy rodzice nadużywają swojej władzy, a jednak dzisiaj napiszę o prawach rodziców od innej strony. Bo jest coś, co bardzo mi przeszkadza.
Przyjęło się, żeby patrzeć na władzę rodzicielską w kontekście relacji rodzica z dzieckiem. Czyli tego, co rodzic może, albo nie może zrobić dziecku, żeby uzyskać pożądany przez niego skutek. Jednak to zagadnienie ma również drugą stronę. To odpowiedź na pytanie, jak bardzo inne osoby, poza rodzicami mają prawo mówić im, jak mają sprawować opiekę nad swoimi dziećmi, jak mają budować swoje relacje, jak powinni reagować na różne zachowania dzieci.
I okazuje się, że dużo łatwiej jest rodzicom zatroszczyć się o swoje prawa w ich kontaktach z dziećmi, niż w kontaktach z innymi dorosłymi, zwłaszcza takimi, którzy występują jako przedstawiciele różnych instytucji.
Mogłabym napisać tutaj na przykład o przedmiotowym traktowaniu rodziców podczas narodzin dziecka, albo w ogóle o traktowaniu rodziców przez służbę zdrowia, ale czas jest taki, że napiszę o adaptacji i o przedszkolach głównie.
To prawda, że prawa rodziców mają swoje granice. Rodzic ma obowiązek wykorzystywać je z poszanowaniem potrzeb i godności dziecka. Ale jednak rodzic te prawa ma. W dodatku gwarantuje mu je nasza Konstytucja. Więc to nie byle co.
Rodzice mają prawo wychowywać dzieci w zgodzie z własnym systemem wartości. Nawet jeśli ich system wartości jest inny niż statystyczna średnia.
Więc jeżeli w systemie wartości rodziców nie mieści się to, że ktoś odrywa od nich dziecko na siłę, że dziecko jest okłamywane, że jest zawstydzane i krytykowane za to, że tęskni, to nikt nie ma prawa tego od nich oczekiwać. A zwłaszcza nie ma prawa tego wymagać nikt, komu rodzice płacą za opiekę nad dzieckiem (dotyczy to także tych miejsc, gdzie rodzic płaci za opiekę częściowo przez to, że płaci podatki).
Napisałam bardzo ostro i jestem tego świadoma. Nie napisałam jednak tego przeciw nauczycielom. Oni też mają swoje prawa. Prawo do szacunku i do tego, żeby wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafią. Są też takie obszary, w których to nauczycielki w przedszkolu decydują jak pracują, jak wygląda organizacja ich pracy, jakich zasad się trzymają – rodzic może przyjąć ich ofertę albo poszukać innej.
Ale na pewno obszarem decyzji nauczyciela, ani żadnej innej osoby nie powinno być:
– jak długo dziecko żegna się z rodzicem
– czy płacze przy tym, albo co mówi do rodziców
– co rodzic mówi do dziecka
– po ilu godzinach rodzic przychodzi po dziecko (mówię tu o sytuacji, kiedy panie nalegają, żeby to było dłużej niż rodzic chce)
– czy panie wypuszczą dziecko do rodzica, który czeka w szatni, jeśli wcześniej obiecały dziecku i rodzicowi, że to zrobią
Żadnym argumentem nie jest też to, że inne dzieci płaczą, rozstają się a rodzice wychodzą w pośpiechu i co one sobie pomyślą. Jeśli to ważne, żeby się dobrze czuły to może jednak warto się z nimi rozstać inaczej?
Współpracuję z kilkoma przedszkolami. Dodatkowo mam kontakt ze sporą grupą rodziców, którzy przychodzą do mnie z różnymi pytaniami dotyczącymi adaptacji i mogę powiedzieć, że lista przyczyn, które powodują, że dziecko ciągle nie może się zaadaptować mimo upływu czasu, jest dość prosta:
– ktoś powiedział dziecku, że mama będzie czekać, a potem mama wyszła i dziecko zobaczyło, że jej nie ma
–mama powiedziała, że jak dziecko poprosi panią, żeby pójść do mamy, to będzie to mogło zrobić i okazało się, że pani tego nie zrobiła
–rodzic obiecał, że przyjdzie za godzinę a przyszedł za dwie
–dziecko bawiło się świetnie przez dwie godziny, ale rodzic zamiast je wtedy zabrać, przyszedł po czterech godzinach, kiedy dziecko już od godziny płakało i przez to dziecko pamięta z przedszkola głównie to, jak mu było trudno
– rodzic oczekiwał od dziecka, że zostanie samo z kompletnie obcymi osobami, a ono nie było gotowe i następnego dnia już w ogóle nie chce iść do przedszkola
– panie oderwały dziecko od rodzica na siłę, dzięki czemu dziecko doszło do wniosku, że to nie są osoby, które są wrażliwe na jego potrzeby
– rodzic obiecał, że przyjdzie, ale obiecał też, że w przedszkolu będzie super zabawa i okazało się, że jest trudno – dziecko nie wie, w którą obietnicę wierzyć
– dziecko potrzebowało czasu, żeby się pożegnać i nie dostało tego czasu i teraz nie umie sobie poradzić z emocjami a pani jeszcze nie zna i nie ufa jej
– dziecko miało wcześniejsze doświadczenia separacji, w których coś się nie udało i teraz nie wzięto tego pod uwagę
– dziecku było smutno w przedszkolu i nikt się tym nie zainteresował
– dziecko na początku czuje się w przedszkolu dobrze, ale kiedy widzi jak inne dzieci płaczą, są odrywane od rodziców, albo są oszukiwane zaczyna wątpić w to, że to bezpieczne miejsce.
Oczywiście są dzieci, które i tak się zaadaptują. Które nie mają żadnego problemu z rozstaniem. Które tak polubią, którąś panią, że od razu czują się przy niej bezpiecznie. Są także dzieci, które się nie adaptują, ale zostają w przedszkolu, bo widzą, że nie mają innego wyjścia. Albo zaczynają radzić sobie ze stresem w ten sposób, że dużo chorują. I ostatecznie okazuje się, że lepiej było posiedzieć te kilka dni dłużej z dzieckiem na początku, niż teraz co dwa tygodnie siedzieć z nim na zwolnieniu lekarskim.
Są też nauczyciele, którzy nie śpieszą się z adaptacją. Tacy, którzy sami pilnują, żeby mama dotrzymywała słowa, nie znikała ukradkiem, nie mówiła dziecku, że jest niegrzeczne, bo płacze. Tacy, którzy sami proponują dziecku, że może się przytulić, jak jest gotowe. Mogłabym tutaj długo wymieniać. Są to też nauczyciele, którzy robią to wszystko z szacunkiem do dziecka i do rodzica. Organizują spotkania dotyczące adaptacji dzieci, mówią rodzicom o potrzebach dzieci, starają się, żeby rodzice współpracowali z nimi rozumiejąc, jakie są powody takiego lub innego postępowania a nie dlatego, że “pani trzeba się słuchać”.
Jednak jest też wiele miejsc, które zmieniają swoje zasady dotyczące adaptacji pod wpływem kontaktów z asertywnymi rodzicami. Więc warto być asertywnym.