40 lat temu, w pewien październikowy dzień, w Islandii świat stanął na głowie. Kobiety zbuntowały się, porzuciły sprzątanie, pranie, gotowanie i matkowanie swoim potomkom. 90 procent islandzkiej płci pięknej postanowiło pokazać, jak wiele mają obowiązków i ile znaczy ich praca przez… porzucenie swoich zajęć.
Nie gary, a wagary
Organizacja Narodów Zjednoczonych rok 1975 ogłosiła Rokiem Kobiet. Dla islandzkich przedstawicielek organizacji feministycznych było to znakomitą okazją do pokazania kobiecej siły, ich oddania i roli w codziennym życiu. Radykalny ruch feministyczny "Czerwone Pończochy" wysunął śmiały pomysł - zorganizujmy kobiecy strajk. Idea została zaakceptowana z jedną małą zmianą - słowo "strajk" przemianowano na "dzień wolny", co miało pomoc w lepszym odbiorze akcji przez pracodawców i społeczeństwo - w końcu dnia wolnego nikomu zabronić nie można. Do protestu miały dołączyć także i kobiety niepracujące zawodowo i na co dzień zajmujące się domem.
25 tysięcy kobiet zebrało się w stolicy Islandii, Reykjaviku, by wysłuchać przemówień, dyskutować i śpiewać. Stare i młode, w strojach roboczych z fabryki i te wystrojone w najlepsze ubrania, emerytki i studentki - wszystkie sprzeciwiały się niskim płacom, nierówności wynagrodzeń kobiet i mężczyzn, niedocenianiu ich wysiłków i starań. Świadkowie tamtych zdarzeń podkreślają, że atmosfera towarzysząca całemu protestowi była wyjątkowa i wręcz czuło się, że oto zostało się częścią czegoś większego i znaczącego.
Panowie, otwórzcie oczy!
Podczas gdy kobiety walczyły o swoje prawa i równość, mężczyźni walczyli o… spokój i przetrwanie. Opieka nad dziećmi, gotowanie i inne obowiązki okazały się dla nich niezwykle trudne i wręcz przerosły ich możliwości i umiejętności. "Długi piątek", jak nazywali później ten dzień, dla wielu okazał się chwilą prawdy i pozwolił im na zobaczenie, jak wiele znaczy praca kobiet i docenienie ich roli w społeczeństwie. Na własnej skórze przekonali się, że oto nadszedł czas na zmiany.
Pięć lat po wielkich "wagarach" islandzkich kobiet, kraj zyskał pierwszą na świecie panią prezydent. Wielu uważa, że to właśnie protest z 24 października i wynikające z niego poczucie kobiecej solidarności i możliwości działania, przyczyniły się do takiego wyniku wyborów. Ale nie wszystko udało się zmienić - płace mężczyzn nadal pozostały wyższe, a kobiety zarabiają około 70 procent ich wynagrodzenia.