Dzieci najważniejsze są, dajmy im więc czego chcą- wielu dorosłych w kontaktach z dzieciakami zdaje się kierować właśnie taką zasadą. Bezstresowe wychowanie, spełnianie wszystkich życzeń od ręki, brak reguł i nieustanna słodkość w głosie to według niektórych najlepsza metoda na wychowanie dziecka.
Czasami mam wrażenie, że stawianie dzieciom wymagań i granic uznane będzie przez niektórych za zabijanie ich indywidualności i zgłoszone dla Rzecznika Praw Dziecka jako przykład karygodnego postępowania. Upomnienie i nagana w głosie – przemoc!, brak modnej zabawki- zaniedbanie!, bieganie po dworze bez planu i zorganizowanej zabawy- porzucenie! To, co kiedyś było zupełnie normalne, dzisiaj traktowane jest jako złe, niedobre i najlepiej, gdyby w ogóle o tym nie rozmawiać. Dlaczego współczesny rodzic boi się wymagać i dlaczego współczesne dziecko tak bardzo zasad potrzebuje?
Jestem nauczycielką przedszkola, chociaż czasami czuję się jak żandarm Zasady, reguły, umowy i ustalenia to moja codzienność, na której opieram się pracując z grupą dzieciaków. Dlaczego? Nie dlatego, że tak bardzo je lubię- szczerze mówiąc czasami sama mam dość i chętnie bym odpuściła, zapomniała i kilka zasad złamała- ale dlatego, że konsekwencja i jasność panujących reguł to podstawy poczucia bezpieczeństwa u dziecka. A mając pod opieką grupę przedszkolną porządek i bezpieczeństwo to rzecz nie do przecenienia.
Wbrew pozorom dzieci lubią mieć jasno wytyczone granice- to wolno, tego nie wolno, tak należy postąpić, a tak w żadnym wypadku się nie powinno. Oczywiście, dzieciaki testują nas na każdym kroku i sprawdzają, czy czasami granice te się nie rozciągają albo strażnik nie zasnął na swojej warcie. Normalna sprawa, można się przyzwyczaić. Ich próby są całkiem naturalne- wszak to żywe istoty, a nie roboty, które można zaprogramować (i całe szczęście!). Czasami bywa całkiem zabawnie, gdy próbują „zagadać” jakąś zasadę i nagiąć ją do swoich potrzeb lub używając pokrętnej logiki tłumaczą swoje postępowanie.
Chęć pójścia swoją drogą i ominięcia szlabanów stojących na przeszkodzie świadczy według mnie o kreatywności i indywidualizmie i jest w porządku, o ile dzieciaki nie chcą tych szlabanów złamać, strażnika związać i zakneblować, a granicę przekroczyć uzbrojeni po zęby i z bojową pieśnią na ustach. Każdy z nas funkcjonuje w określonych granicach, które porządkują stosunki między ludźmi, nasze zachowania i postępowanie. Nie chodzi tutaj o ograniczanie indywidualności czy stłamszenie jednostki, ale o to, by owa indywidualność i wyjątkowość nie naruszała dobra innych ludzi.
Wyznaczanie granic nie jest łatwe Zbyt wąskie (czyli za dużo zasad i surowe reguły) będą ograniczać dziecko i nie pozwolą na jego swobodny rozwój, wykształcenie poczucia odpowiedzialności i samodyscypliny. A gdy zaczną za bardzo uwierać staną się powodem buntu i czekać je będzie odrzucenie. Zbyt szerokie granice (bez jasnych zasad i wymagań ze strony dorosłych) mogą spowodować, że dzieci całkowicie je zignorują i nie będą się z nimi liczyć, co może doprowadzić do niewłaściwych wyborów, braku odpowiedzialności i samodyscypliny. Zmienne granice i zasady wprowadzają chaos- gdy jednego dnia coś jest dozwolone, a innego już zabronione, to dziecko czuje się zagubione i nie wie jak należy postępować i co tak naprawdę jest słuszne. Ale czy zasady i granice postępowania są w ogóle dzieciakom potrzebne? Oczywiście, że tak, a powodów jest kilka:
1. Jasne reguły i zasady dają dziecku poczucie bezpieczeństwa i są gwarantem stabilności. Gdy dzieci mają jasność, co im wolno, a czego nie, czują się pewniej i łatwiej jest im poruszać się w świecie. Granice wytyczone przez rodziców/nauczycieli mają dzieciom pomóc, ukierunkować ich zachowanie, ale jednocześnie przy ich ustalaniu należy zachować pewną elastyczność, tak by umożliwić dziecku rozwój i zmiany. Wraz z wiekiem dziecka, jego rozwojem emocjonalnym i coraz większą samodzielnością musi następować aktualizacja pewnych reguł i granic. Trzeba nauczyć też dzieciaki, że są takie zasady, których przestrzegamy zawsze- od tych najprostszych, typu mówienie dzień dobry sąsiadowi, czy przepraszam, gdy zrobimy coś złego, po te związane z moralnością- mówimy prawdę i nie oszukujemy, traktujemy innych z szacunkiem, nie wyrządzamy krzywdy zwierzętom.
2. Granice i zasady pomagają w odróżnianiu dobra od zła Wyraźne i jasne zasady pokazują dziecku, co jest dobre i akceptowalne, a co niedopuszczalne i złe. Dzieci nie rodzą się z umiejętnością odróżniania dobra od zła, to dorośli swoim postępowaniem i wpajanymi zasadami uczą ich tego i przekazują odpowiednie wartości moralne. Zatem drodzy rodzice, dziadkowie, nauczyciele i inni dorośli- jesteśmy przykładem dla dzieciaków, obrazem świata i wzorem. Widzą wszystko, słyszą wszystko i chłoną niczym gąbka- zarówno te dobre jak i te złe zachowania. Całkiem niezła motywacja do samorozwoju i zmian na lepsze ;)
3. Zasady pomagają w poznawaniu otaczającego świata Wyobraźcie sobie, że lądujecie na obcej planecie, gdzie każdy zachowuje się tak jak chce- można kłamać, bić, oszukiwać, nie trzeba być wobec siebie uprzejmym, a prowadząc samochód ma się pełną swobodę i luz, bo o przepisach ruchu drogowego nikt tutaj nie słyszał. Lekka dezorientacja i dyskomfort, prawda? Dorośli tłumacząc i wyjaśniając dziecku, co wolno, a czego nie, dlaczego tak się dzieje i jakie będą konsekwencje danego zachowania ułatwiają mu poznanie otaczającego go świata. Ponadto świadomość istnienia pewnych uniwersalnych zasad, które obowiązują wszystkich i wszędzie, daje odwagę i pewność siebie. A jak mamy w sobie pewność i odwagę to poznawanie świata jest o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze.
4. Zasady i granice pomagają w relacjach społecznych Współcześni rodzice (na szczęście nie wszyscy) wymagają od dzieci szybkiego rozwoju umysłowego, nabywania nowych umiejętności w tempie błyskawicy, bycia wyjątkowym i wybitnym, ale często zapominają o tzw. dobrym wychowaniu, bon tonie i kulturze osobistej. Jak to się stało, że wymaganie od dziecka znajomości liczenia do 100 zanim skończy PRZEDSZKOLE czy posługiwania się dwoma językami niemal od urodzenia jest w porządku, a wymaganie używania proszę, dziękuję i przepraszam, czy szacunek wobec dorosłych stało się nieważne i mało istotne? Cóż z tego, że dzieciak będzie znał siedem języków, skoro w żadnym z nich nie wykaże się obyciem i kulturą osobistą? Pewne zasady należy wpajać dziecku od najmłodszych lat, wymagać szacunku i samemu okazywać go dziecku, uczyć kultury w rozmowie z innymi, przy stole, podczas odwiedzin, seansu w kinie czy jazdy tramwajem.
Nie bójmy się wymagać od dziecka odpowiedniego zachowania- to, że wymagamy i stawiamy granice nie znaczy, że chcemy dzieckiem rządzić, czy że go nie kochamy. Nie mówię tutaj o wojskowym drylu, ostrej dyscyplinie czy tresowaniu, ale o mądrym wychowywaniu i ustalaniu zdrowych granic zachowania. Zasady i reguły są dzieciakom potrzebne, ułatwiają poruszanie się w świecie i dają poczucie bezpieczeństwa. Nie mamy być przyjacielem dziecka, dobrym kumplem czy koleżanką - mamy być kimś znacznie więcej! Kimś, kto daje bezpieczeństwo, pewność, miłość i zrozumienie, kto kocha, bawi się, przytula, pomaga pokonać trudności i codziennie uczy otaczającego świata i panujących w nim reguł.
Pamiętajmy jednak o tym, żeby wprowadzane zasady były jasne i czytelne, a konsekwencje ich złamania dobrze znane. Zasady muszą być możliwe do zrealizowania i dostosowane do możliwości dziecka, szanować jego godność i indywidualność i dotyczyć wszystkich, bez wyjątków. No i to, co najtrudniejsze- muszą być przestrzegane zawsze i wszędzie. Nie ma odpoczynku, przymykania oka i spania na służbie. Odpuszczanie (także i sobie!) dla świętego spokoju, bo tak jest łatwiej, szybciej i wygodniej nie wchodzi w grę- przykro mi, ale czasami po prostu trzeba być żandarmem :)