
REKLAMA
Pewnie nie powinnam tego robić, ale zacznę od błędu, jaki najczęściej popełniają rodzice- dają dzieciom do jedzenia tylko to, co maluch na pewno zje. Rosołek na zmianę z pomidorową, chrupiące kotleciki z kurczaka i jabłuszko, konieczne obrane z tej przebrzydłej skórki, którą trudno pogryźć (a zęby są tylko dla ozdoby?) i która może się dziecku przykleić (jak i gdzie?). Mając ciągle jeden i ten sam zestaw smaków, trudno się dziwić, że dzieciak podejrzliwie patrzy na brokuły, sałatę albo łososia, który niespodziewanie „wjeżdża” mu na talerz.
Z dziećmi jest trochę jak z inżynierem Mamoniem- lubią tylko te potrawy, które już znają. Wszystko, co inne od razu klasyfikowane jest jako niesmaczne, fuj i ble. Sami sobie gotujemy ten los! Dieta dziecka powinna być urozmaicona, kolorowa i piękna. Tak, tak, wygląd ma znaczenie - wbrew opiniom romantyków - bo łatwiej przyjdzie dzieciakowi zjedzenie np. uśmiechniętej kanapki, niż kleistej breji o nieodgadnionym kolorze. W dobie internetu można z łatwością znaleźć tysiące prostych i szybkich przepisów, które łagodnie wprowadzą wasze pociechy w kulinarny świat i pozwolą na przemycenie wielu składników. Jak zatem wychować małego smakosza? Oto kilka moich rad.
1. Dosyć wydziwiania!
Posiłek to posiłek, nie ma tutaj miejsca na zabawę, śpiewanie i odgrywanie scen godnych Teatru Narodowego. Czterdziestominutowa zabawa w hangar i samolocik może i daje efekty w postaci kilku zjedzonych łyżek zupy, ale dla dziecka jest zabawą. Jestem za tym, by uczyć dzieci odpowiedniego zachowania się przy stole i tego, że podczas posiłku jemy, rozmawiamy ze sobą i miło spędzamy razem czas, a nie ganiamy się dookoła stołu, urządzamy wyścigi samochodowe lub pokaz mody Barbie.
2. Pozwól dziecku próbować
A żeby mogło próbować musi dostawać różne potrawy- proste i logiczne, prawda? Nie zawsze Wasz wybór okaże się sukcesem, więc uzbrójcie się w cierpliwość i nie poddawajcie. Czasami dużo cierpliwości. Pierwsze zetknięcie moich przedszkolaków z owsianką zakończyło się podziękowaniem po spróbowaniu kilu łyżek. Z każdym kolejnym owsiankowym śniadaniem było coraz lepiej, dzieciaki przekonywały się do nowego smaku i teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wszyscy zjadają swoją porcję, nikt nie grymasi i nie rozpacza nad talerzem. Dziecko musi zetknąć się z nowym smakiem nawet kilka razy zanim się do niego przekona. I coś w tym jest, bo patrzę czasami na moje przedszkolaki i wspominam z uśmiechem, jak płakali nad ugryzionym kawałkiem rzodkiewki, a dziś biorą dokładkę surówki.
Posiłek to posiłek, nie ma tutaj miejsca na zabawę, śpiewanie i odgrywanie scen godnych Teatru Narodowego. Czterdziestominutowa zabawa w hangar i samolocik może i daje efekty w postaci kilku zjedzonych łyżek zupy, ale dla dziecka jest zabawą. Jestem za tym, by uczyć dzieci odpowiedniego zachowania się przy stole i tego, że podczas posiłku jemy, rozmawiamy ze sobą i miło spędzamy razem czas, a nie ganiamy się dookoła stołu, urządzamy wyścigi samochodowe lub pokaz mody Barbie.
2. Pozwól dziecku próbować
A żeby mogło próbować musi dostawać różne potrawy- proste i logiczne, prawda? Nie zawsze Wasz wybór okaże się sukcesem, więc uzbrójcie się w cierpliwość i nie poddawajcie. Czasami dużo cierpliwości. Pierwsze zetknięcie moich przedszkolaków z owsianką zakończyło się podziękowaniem po spróbowaniu kilu łyżek. Z każdym kolejnym owsiankowym śniadaniem było coraz lepiej, dzieciaki przekonywały się do nowego smaku i teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wszyscy zjadają swoją porcję, nikt nie grymasi i nie rozpacza nad talerzem. Dziecko musi zetknąć się z nowym smakiem nawet kilka razy zanim się do niego przekona. I coś w tym jest, bo patrzę czasami na moje przedszkolaki i wspominam z uśmiechem, jak płakali nad ugryzionym kawałkiem rzodkiewki, a dziś biorą dokładkę surówki.
3. Ucz samodzielności i nie traktuj jak niemowlaka
Może i będzie więcej sprzątania (przynajmniej na początku), ale już sama satysfakcja z samodzielnego jedzenia jest dla niektórych dzieci wystarczającą motywacją do jedzenia w ogóle. Rozumiem karmienia niemowlaka, ale przedszkolak, który nie potrafi sam skonsumować obiadu to już lekka przesada. Nie miksujcie dzieciakom posiłków do czasów szkolnych - mają zęby, poradzą sobie z gryzieniem. Podziękuje Wam za to ortodonta i Wróżka Zębuszka - gryzienie twardych produktów wzmacnia dziąsła i pomaga w kształtowaniu prawidłowego zgryzu. Nie pozbawiajcie też jabłek ich wspaniałej skorki - to w niej znajduje się najwięcej cennych pektyn, które pomagają oczyścić organizm z trujących substancji!
4. Bądź kreatywny
Kanapka, która uśmiecha się do dziecka z talerza wygląda o wiele lepiej i jakoś tak bardziej smakuje. Niech będzie kolorowo, śmiesznie i bajecznie. Zamiast suchego „dzisiaj krupnik” wymyślcie ciekawą historię, która zachęci dzieciaki do jedzenia. W mojej grupie często pojawia się postać pani kucharki, która w trosce o zdrowie dzieci zbiera wiosenne warzywa z ogródka na zupę, nosi ciężkie dynie na placuszki albo przyrządza pyszne podwieczorki pełne witamin z myślą właśnie o przedszkolakach. Nawet szpinak można oswoić urządzając konkurs na najsilniejszy uścisk ręki i pierwszorzędnie udając zemdlenie - cóż, taka robota.
5. Dbaj o dietę malucha i bądź konsekwentny
Cóż się dziwić dziecku, że nie chce jeść obiadu skoro przed kwadransem pochłonęło dwa ciastka, a wcześniej lizaka, kostkę czekolady, chrupki i pół butelki marchewkowego soczku słodzonego na potęgę. Brzmi znajomo? Czasami dzieci grymaszą przy jedzeniu, bo zwyczajnie nie są głodne. To nam, dorosłym, wydaje się, że przecież nic nie zjadły. Nic konkretnego, owszem, za to mnóstwo niepotrzebnych i często niezbyt zdrowych przekąsek. Nie namawiam do żywieniowego terroryzmu, głodzenia dzieci i zamykania kuchennych szafek, ale o stawianiu pewnych granic. Ciastka są ok, ale po obiedzie a nie przed. Zamiast słodkiego jogurtu dorzućmy sezonowe owoce do tego naturalnego - z pewnością będzie smaczniej i zdrowiej. Zamieńmy słodzone soczki w butelkach na te wyciskane w domu lub wodę mineralną. I przede wszystkim bądźmy w naszych decyzjach konsekwentni i sami dawajmy dzieciakom przykład. Naprawdę nie potrzeba wiele, by zmienić swoje nawyki żywieniowe na zdrowsze - wiem z doświadczenia.
Kanapka, która uśmiecha się do dziecka z talerza wygląda o wiele lepiej i jakoś tak bardziej smakuje. Niech będzie kolorowo, śmiesznie i bajecznie. Zamiast suchego „dzisiaj krupnik” wymyślcie ciekawą historię, która zachęci dzieciaki do jedzenia. W mojej grupie często pojawia się postać pani kucharki, która w trosce o zdrowie dzieci zbiera wiosenne warzywa z ogródka na zupę, nosi ciężkie dynie na placuszki albo przyrządza pyszne podwieczorki pełne witamin z myślą właśnie o przedszkolakach. Nawet szpinak można oswoić urządzając konkurs na najsilniejszy uścisk ręki i pierwszorzędnie udając zemdlenie - cóż, taka robota.
5. Dbaj o dietę malucha i bądź konsekwentny
Cóż się dziwić dziecku, że nie chce jeść obiadu skoro przed kwadransem pochłonęło dwa ciastka, a wcześniej lizaka, kostkę czekolady, chrupki i pół butelki marchewkowego soczku słodzonego na potęgę. Brzmi znajomo? Czasami dzieci grymaszą przy jedzeniu, bo zwyczajnie nie są głodne. To nam, dorosłym, wydaje się, że przecież nic nie zjadły. Nic konkretnego, owszem, za to mnóstwo niepotrzebnych i często niezbyt zdrowych przekąsek. Nie namawiam do żywieniowego terroryzmu, głodzenia dzieci i zamykania kuchennych szafek, ale o stawianiu pewnych granic. Ciastka są ok, ale po obiedzie a nie przed. Zamiast słodkiego jogurtu dorzućmy sezonowe owoce do tego naturalnego - z pewnością będzie smaczniej i zdrowiej. Zamieńmy słodzone soczki w butelkach na te wyciskane w domu lub wodę mineralną. I przede wszystkim bądźmy w naszych decyzjach konsekwentni i sami dawajmy dzieciakom przykład. Naprawdę nie potrzeba wiele, by zmienić swoje nawyki żywieniowe na zdrowsze - wiem z doświadczenia.
6. Wychowaj swoją rodzinę
Wasza pociecha kręci nosem na przygotowany obiad, wykazujecie się stanowczością i nie zwracacie na fochy uwagi, ale ukochana babcia zrywa się od stołu i pichci wnusiowi ulubione naleśniczki z dżemem. Prosicie teściową „żadnych chipsów” a godzinę później wasza pociecha wraca z babcią ze sklepu taszcząc szeleszczącą pakę paprykowych chrupańców. Dajecie szlaban na słodycze, ale ukochanemu dziadkowi mięknie serce- przecież dwa ciasteczka to prawie jak nic. Nie będę ukrywać- „walka” z dziadkami, babciami, ciotkami i innymi krewnymi, którzy często z dobrego serca chcą sprawić maluchowi przyjemność, to chyba najtrudniejsze zadanie. Stare podania mówią, że kiedyś komuś się udało :D A tak na serio, to spróbujcie po prostu porozmawiać (byle nie przy dziecku!) i przekonać Waszą rodzinę do zdrowego podejścia, przedstawcie rozsądne argumenty i powiedzcie wprost jak czujecie się, gdy babcia/ dziadek notorycznie podważa wasz autorytet i neguje decyzje. Być może szczera rozmowa uświadomi im, że niechcący popełniali błąd, a Wam będzie na duszy lżej.
Wasza pociecha kręci nosem na przygotowany obiad, wykazujecie się stanowczością i nie zwracacie na fochy uwagi, ale ukochana babcia zrywa się od stołu i pichci wnusiowi ulubione naleśniczki z dżemem. Prosicie teściową „żadnych chipsów” a godzinę później wasza pociecha wraca z babcią ze sklepu taszcząc szeleszczącą pakę paprykowych chrupańców. Dajecie szlaban na słodycze, ale ukochanemu dziadkowi mięknie serce- przecież dwa ciasteczka to prawie jak nic. Nie będę ukrywać- „walka” z dziadkami, babciami, ciotkami i innymi krewnymi, którzy często z dobrego serca chcą sprawić maluchowi przyjemność, to chyba najtrudniejsze zadanie. Stare podania mówią, że kiedyś komuś się udało :D A tak na serio, to spróbujcie po prostu porozmawiać (byle nie przy dziecku!) i przekonać Waszą rodzinę do zdrowego podejścia, przedstawcie rozsądne argumenty i powiedzcie wprost jak czujecie się, gdy babcia/ dziadek notorycznie podważa wasz autorytet i neguje decyzje. Być może szczera rozmowa uświadomi im, że niechcący popełniali błąd, a Wam będzie na duszy lżej.
7. Gotuj razem z dzieckiem
Gotujcie razem, bo to fajne - to przede wszystkim. Wspólne kucharzenie to nie tylko okazja do przekazania dobrych nawyków żywieniowych, ale też zacieśnienia więzów między rodzicem a dzieckiem i świetnej zabawy. Przy krojeniu można zwierzyć się z problemów i pochwalić sukcesami, można poćwiczyć dodawanie i odejmowanie albo stworzyć warzywny alfabet. Można eksperymentować i poznawać nowe smaki, tworzyć autorskie potrawy i przygotować niespodzianki dla reszty rodziny. No i wiadomo, każdy kucharz zjada to, co ugotował .
8. Zachęcaj, ale nie zmuszaj
Najważniejsze jest to, by dzieciaki nie bały się próbować nowych potraw - to pierwszy krok do sukcesu. Absolutnie nie można zmuszać dziecka do jedzenia, bo przyniesie to odwrotny skutek od zamierzonego - tylko zniechęcimy malucha i sprawimy, że posiłek będzie mu się kojarzyć z karą, naszą złą miną i podniesionym tonem. Moje przedszkolaki zjadać wszystkiego nie muszą, ale zawsze proszę ich o to, by spróbowały i powiedziały mi, jaki smak ma dana potrawa. Negocjujemy, umawiamy się i dogadujemy tak, by obie strony były zadowolone. Tylko tyle i aż tyle, bo po trzech latach widać było efekty i czy to zupa rybna, czy koktajl z pietruszki i kiwi, czy też makaron ze szpinakiem - moje przedszkolaki odważnie próobowały wszystkiego.
9. Pozwól na własny gust
To, że Wy nie przepadacie za brokułami i zajadacie się szynką nie znaczy, ze Wasze dzieci będą mieć taki sam smak. Każdy z nas jest inny, inaczej wygląda, ma inny charakter i upodobania, także i te kulinarne. Pozwólcie dzieciakom na znalezienie własnych smaków, nawet gdy Wam wydają się dosyć dziwaczne. Mnie nie dziwi już kanapka z żółtym serem i dżemem albo szynka połączona z białym serkiem i pastą jajeczną - w moim przedszkolu dzieci same przygotowują swoje kanapki i potrafią być przy tym bardzo kreatywne.
Najważniejsze jest to, by dzieciaki nie bały się próbować nowych potraw - to pierwszy krok do sukcesu. Absolutnie nie można zmuszać dziecka do jedzenia, bo przyniesie to odwrotny skutek od zamierzonego - tylko zniechęcimy malucha i sprawimy, że posiłek będzie mu się kojarzyć z karą, naszą złą miną i podniesionym tonem. Moje przedszkolaki zjadać wszystkiego nie muszą, ale zawsze proszę ich o to, by spróbowały i powiedziały mi, jaki smak ma dana potrawa. Negocjujemy, umawiamy się i dogadujemy tak, by obie strony były zadowolone. Tylko tyle i aż tyle, bo po trzech latach widać było efekty i czy to zupa rybna, czy koktajl z pietruszki i kiwi, czy też makaron ze szpinakiem - moje przedszkolaki odważnie próobowały wszystkiego.
9. Pozwól na własny gust
To, że Wy nie przepadacie za brokułami i zajadacie się szynką nie znaczy, ze Wasze dzieci będą mieć taki sam smak. Każdy z nas jest inny, inaczej wygląda, ma inny charakter i upodobania, także i te kulinarne. Pozwólcie dzieciakom na znalezienie własnych smaków, nawet gdy Wam wydają się dosyć dziwaczne. Mnie nie dziwi już kanapka z żółtym serem i dżemem albo szynka połączona z białym serkiem i pastą jajeczną - w moim przedszkolu dzieci same przygotowują swoje kanapki i potrafią być przy tym bardzo kreatywne.
10. Wrzuć na luz!
Na koniec ostatnia rada - mniej stresów, więcej luzu. Jeżeli Wasze dziecko rośnie zdrowo, jest aktywne, rozwija się prawidłowo i bez problemów, to nie przejmujcie się tym, że znowu zostawił połowę ziemniaków albo nie zjada tyle, co jego brat. Jednego dnia zje za pięciu, innego jak wróbelek i być może to jest jego norma. Dzieciaki często same najlepiej wiedzą, czego im trzeba (chociaż gro z nich stwierdziłoby, że trzeba im czekolady ) i jeśli nie widzicie żadnych niepokojących objawów i dbacie o urozmaiconą dietę, to pewnie wszystko jest w porządku. Nerwy przy każdym kęsie i przejmowanie się przy każdym posiłku na pewno nie poprawią apetytu.
Na koniec ostatnia rada - mniej stresów, więcej luzu. Jeżeli Wasze dziecko rośnie zdrowo, jest aktywne, rozwija się prawidłowo i bez problemów, to nie przejmujcie się tym, że znowu zostawił połowę ziemniaków albo nie zjada tyle, co jego brat. Jednego dnia zje za pięciu, innego jak wróbelek i być może to jest jego norma. Dzieciaki często same najlepiej wiedzą, czego im trzeba (chociaż gro z nich stwierdziłoby, że trzeba im czekolady ) i jeśli nie widzicie żadnych niepokojących objawów i dbacie o urozmaiconą dietę, to pewnie wszystko jest w porządku. Nerwy przy każdym kęsie i przejmowanie się przy każdym posiłku na pewno nie poprawią apetytu.