Rodzice wysyłają pilne wiadomości. Nauczycielka: "Te prośby są przerażające"

Klaudia Kierzkowska
11 kwietnia 2025, 11:24 • 1 minuta czytania
"Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta, jak kiedyś wyglądała praca nauczyciela. Lekcje, sprawdziany, wywiadówki, kontakt z rodzicami w jasno określonym czasie. Szkoła miała swoje ramy. My też mieliśmy swoje życie po pracy" – pisze nasza czytelniczka.
Nauczyciele marzą o chwili spokoju. fot. samurkas/123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Rodzice posuwają się za daleko

"Dziś? Granice już dawno zniknęły. Jestem nauczycielką z wieloletnim stażem i pierwszy raz w życiu czuję się aż tak wypalona. Nie przez dzieci – one wciąż potrafią dać radość, wzruszyć, zaskoczyć. Ale przez cały ten system, przez oczekiwania, które rosną jak grzyby po deszczu, przez nieustanny kontakt z rodzicami, który trwa… właściwie non stop.


Wiadomości przychodzą przez cały dzień – od wczesnego rana do późnej nocy. O 6:30 dostaję zapytanie, czy dziecko może napisać sprawdzian tydzień później, bo 'zabrakło mu czasu na naukę'. O 10:15 – prośba, bym zwróciła uwagę, że córka 'ostatnio taka przygaszona'. O 13:40 – pretensje, że zadanie domowe było 'za trudne jak na czwartą klasę'.

O 19:00 – pytanie, czy mogę podać dokładną datę klasówki, choć jest zapisana w zeszycie. O 21:50 – wiadomość z nagłówkiem 'Pilne!!!', a w środku: 'Czy można poprawić ocenę, bo córka płacze'. I wreszcie – po 23:00 – dzwonek telefonu. Rodzic, który 'nie miał wcześniej czasu, a to ważne'.

Nie, to nie są wyjątki. To codzienność.

Czy naprawdę ktoś uważa, że da się tak pracować przez lata, nie płacąc za to zdrowiem psychicznym i fizycznym? Przecież my też mamy rodziny. Mamy swoje dzieci, domy, zwykłe ludzkie zmęczenie. Tymczasem oczekuje się od nas, że będziemy dostępni 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, na każde skinienie. I jeszcze z uśmiechem.

Próby wyznaczania granic kończą się zarzutami, że 'nauczyciel nie chce współpracować', że 'ignoruje rodziców', że 'unika odpowiedzialności'. A my już ledwo oddychamy.

Nie chcę, żeby ten list był tylko skargą. Piszę, bo my, nauczyciele, naprawdę potrzebujemy wsparcia. Potrzebujemy zrozumienia, że praca w szkole to nie tylko godziny przy tablicy, ale też ogrom emocjonalnego i organizacyjnego wysiłku, który dzieje się poza salą lekcyjną – często kosztem naszego własnego życia.

Chciałabym, żeby ktoś w końcu głośno powiedział: nauczyciel to też człowiek. I jak każdy człowiek – ma prawo do odpoczynku, do ciszy, do granic".

Czytaj także: https://mamadu.pl/195410,moja-corka-wrocila-z-przedszkola-z-placzem-nauczycielka-straszyla-dzieci