Uczniowie wcale nie przesadzają z luksusami. To nauczyciele zatrzymali się w latach 90.

Martyna Pstrąg-Jaworska
14 marca 2025, 13:14 • 1 minuta czytania
Opublikowaliśmy list nauczyciela, który zauważał, że dzisiejsi uczniowie mają wymagania dużo wyższe niż jego pokolenie, gdy było nastolatkami. Podał przykład autokaru, który na wycieczkę szkolną ma być wyposażony w skórzane fotele i Wi-Fi. Na jego list odpowiedziała mama uczennicy, która nie rozumie, dlaczego pedagog porównuje dwa zupełnie różne pokolenia.
Uczniowie wymagają standardów w autokarze na wycieczce. fot. ROBERT STACHNIK/REPORTER/EastNews
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Czasy się zmieniły

Przeczytałam w waszym portalu mail nauczyciela, który oburza się, że dzisiejsze dzieci mają większe wymagania niż on sam, kiedy był w ich wieku. Jako matka nie mogę tego zostawić bez komentarza, bo odnoszę wrażenie, że część pedagogów wciąż mentalnie tkwi w latach 80. i 90., jakby nie zauważali, że świat poszedł do przodu.


Pan nauczyciel wspomina swoje wycieczki sprzed lat i zdaje się sugerować, że skoro kiedyś było niewygodnie, to i dziś powinno tak być. Pytam: dlaczego? Sama też pamiętam te rozklekotane pojazdy, którymi jeździliśmy do pobliskiego miasta wojewódzkiego na zwiedzanie. Dziś przecież na co dzień korzystamy z nowoczesnych rozwiązań i oczekujemy określonych standardów.

Dziś rozklekotany autobus bez klimatyzacji to nawet w PKS rzadkość. Czy ktoś w PKP siedzi na twardym siedzeniu w dusznym wagonie, jeśli można mieć regulowany fotel i Wi-Fi? Nie chodzi o to, że dzieci są roszczeniowe – one po prostu dorastają w innych czasach i mają prawo wymagać standardów, które dla nas, dorosłych, też są już dziś oczywistością.

Nie rozumiem, czemu nauczyciel ma problem z tym, że dzisiejsi uczniowie cenią wygodę i oczekują jej także na szkolnej wycieczce. Przecież ich rodzice często płacą za te wyjazdy kilkaset złotych. Skoro dorośli mają swoje preferencje, to dlaczego dzieci miałyby ich nie mieć? To nie jest fanaberia ani "tragedia", jak to zostało określone w tekście. To po prostu znak czasów. Świat się zmienił i nie widzę powodu, by zmuszać dzieci do podróży w gorszych warunkach tylko dlatego, że kiedyś ktoś się cieszył, że w ogóle gdzieś jedzie.

Stać nas, to czemu nie wymagać?

Dla mnie zachowanie nauczyciela jest absurdalne. Tym bardziej że szkoły same wprowadzają nowoczesne rozwiązania. W szkole mojej córki jest Wi-Fi, na lekcjach korzysta się z tabletów i tablic multimedialnych, a metody nauczania są nowoczesne. A jednak kiedy przychodzi do wycieczek, nagle niektórym nauczycielom włącza się tryb "za moich czasów".

Widziałam listę kosztów ostatniego szkolnego wyjazdu – była wysoka, bo standardy są inne. Nikt nie nocuje w podłej bursie, tylko w pensjonacie z wygodnymi łóżkami, bo rodzice nie pozwoliliby na inne warunki. Dlaczego więc nie wynająć wygodnego autokaru z Wi-Fi, zamiast starego autobusu, który być może rozkraczy się w połowie drogi do celu? Jeśli szkoła idzie z duchem czasu, to dlaczego część nauczycieli nadal porównuje dzisiejsze dzieci do tych sprzed 30 lat, jakby wciąż żyli w erze kaset magnetofonowych?

Rozumiem, że nauczyciel ma sentyment do swoich dawnych wyjazdów, ale może warto spojrzeć na sprawę z innej strony? To nie jest tak, że dzisiejsza młodzież nie potrafi docenić rzeczy, które cieszyły nas kiedyś. Oni po prostu mają inne doświadczenia i inne oczekiwania, bo ich rzeczywistość jest inna niż ta sprzed 30 lat. I zamiast ich za to krytykować, warto się zastanowić, czy to przypadkiem nie my, dorośli, mamy problem z zaakceptowaniem zmian.

Czytaj także: https://mamadu.pl/190190,milenialsi-nie-rozumieja-tego-zachowania-tak-zetki-ucza-cwaniactwa