Porównała, jak traktuje się dzieci w Polsce i Dubaju. U nas psy mają więcej przywilejów

Anna Borkowska
10 lutego 2025, 10:27 • 1 minuta czytania
Coraz częściej mówi się o tym, że dzieci stają się "niemile widzianymi gośćmi" w przestrzeni publicznej. Matki często opowiadają na forach o wrogich spojrzeniach, uciszaniu swoich pociech i ogólnej niechęci otoczenia. "W Dubaju ludzie się uśmiechają do dzieci, w Polsce patrzą spode łba" – pisze jedna z użytkowniczek Threadsa. Co sprawia, że coraz więcej osób woli, by dzieci po prostu… nie było widać ani słychać?
W Dubaju nikt nie ma z tym problemu. Co innego u nas. fot. pl.123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dzieci coraz rzadziej są mile widziane?

Jeszcze kilkanaście lat temu widok dzieci w restauracji czy kawiarni nie budził u nikogo większych emocji. Maluchy były obecne wszędzie – w parkach, sklepach, na lotniskach, w środkach transportu. Owszem, czasem ktoś zwrócił uwagę na hałas czy głośne zachowanie, ale nie było to normą. Dziś coraz więcej rodziców mówi otwarcie: ludzie patrzą na dzieci niechętnie, jakby ich obecność była problemem.


Jedna z użytkowniczek Threads zapytała wprost: "Czy dzieci są coraz mniej chętnie widziane w przestrzeni publicznej, czy to tylko moje wrażenie?".

Odpowiedzi, które otrzymała od innych użytkowników, pokazują, że nie jest w tym odczuciu odosobniona.

Pewna użytkowniczka opisała swoje doświadczenia:

"Też odnoszę takie wrażenie. Mam dwójkę dzieci, starszy ma 9 lat i nie pamiętam, żeby wyjście z nim do restauracji, kawiarni czy gdziekolwiek, wiązało się z taką ilością wrogich spojrzeń. Wychodząc teraz z młodszym (4 lata) mam wrażenie, że ledwo wejdziemy i wszyscy się krytycznie na nas patrzą. Ile razy gdzieś jestem i uciszam dzieciaki, żeby tylko nie gadały, nie śmiały się zbyt głośno itp. Przecież to jest chore".

To, co szczególnie uderzyło komentujących, to jej porównanie do Dubaju:

"Bywam regularnie w Dubaju. Tam dzieci są mile widziane wszędzie, ludzie się do nich uśmiechają, ustępują w kolejce, kiedy widzą matkę z dziećmi, nikomu nie przeszkadza, że dzieci biegają, śmieją się i bawią się w przestrzeni publicznej. Dodam, że moje dzieciaki od małego chodzą i jeżdżą z nami w wiele miejsc, na ogół nie zachowują się w sposób, który mógłby komukolwiek przeszkadzać, wiedzą, jak się zachować w restauracji, kawiarni, pociągu czy samolocie".

W Polsce natomiast wygląda to zupełnie inaczej. Część internautów zauważyła, że społeczeństwo z góry zakłada, że każde dziecko jest rozwydrzone, a każdy rodzic – roszczeniowy.

Jedna z użytkowniczek napisała: "Bo ludzie myślą, że każde dziecko wychowywane jest bezstresowo, a rodzice są roszczeniowi. Za to z psami wszędzie można i nie można się krzywo spojrzeć… Nie każde dziecko jest rozwydrzone… no ale w dziwnych przyszło nam żyć czasach...".

Dorośli stracili cierpliwość?

Czy rzeczywiście dzieci zaczęły bardziej przeszkadzać, czy może to dorośli stracili cierpliwość? Możliwe, że wpływ na to ma zmiana stylu życia – coraz więcej osób ceni sobie ciszę, spokój, komfort. W wielu miejscach pojawiły się nawet przestrzenie "tylko dla dorosłych" – kawiarnie, hotele, a nawet wagony w pociągach, gdzie dzieci nie są mile widziane.

A może to efekt społecznego zmęczenia? Dziś życie toczy się szybciej, stresujemy się bardziej, a hałas – nawet ten dziecięcy – jest dla wielu dodatkowym obciążeniem. Jednak czy to oznacza, że dzieci nie powinny mieć prawa do bycia dziećmi?

To pytanie pozostaje otwarte. Jedno jest pewne – w Polsce coraz częściej toczy się dyskusja na temat obecności dzieci w przestrzeni publicznej. I nie zanosi się na to, by miała ona szybko ucichnąć...

Czytaj także: https://mamadu.pl/176845,dziecko-nabrudzilo-w-restauracji-reakcja-jego-matki-byla-szokujaca