"Syn dzwoni z zimowiska i płacze. Tacy opiekunowie są do zwolnienia"
Z samego rana na mojej skrzynce mailowej pojawiła się wiadomość nadesłana przez rozżaloną mamę. Takie historie zawsze budzą we mnie niepokój i uświadamiają, że nigdy nie można tracić czujności. Nawet na chwilę. Nawet wtedy, gdy jesteśmy wręcz przekonane, że nasze dziecko jest pod dobrą opieką.
Gdzie są opiekunowie?
"Wczoraj zadzwonił do mnie syn. Podczas rozmowy popłakał się i powiedział, że chce już wrócić do domu. Dodam tylko, że nie ma go od dwóch dni, a zapłaciłam za cały tydzień.
Syn nie jest rozpieszczonym maminsynkiem, któremu tak się ubzdurało. To fajny, ale wrażliwy chłopak. Na tym zimowisku jest jednym z najmłodszych. Kiedy rozmawialiśmy, usłyszałam, że źle się tam czuje, bo starszaki mu dokuczają, szturchają go i zdarzyło się nawet jakieś przezwisko, które potem przez cały dzień powtarzali.
Gdzie są opiekunowie? Jak to możliwe, że nie widzą takich zachowań? Siedzą i kawkę popijają, czy o co w tym wszystkim chodzi? Nie po to płaciłam 'grube miliony' za to zimowisko, by mój syn dzwonił do mnie roztrzęsiony.
Oddałam swoje dziecko podobno pod opiekę wykwalifikowanych opiekunów kolonijnych. No jak widać: g***o prawda. I co, mam teraz pojechać po niego na drugi koniec Polski i darować kasę? Rozmawiałam z opiekunem, ale on stwierdził, że syn na pewno przesadza. Dla mnie taka osoba jest do zwolnienia".
Jak ja to widzę
Nie chce mi się wierzyć, że syn naszej czytelniczki wymyślił sobie całą tę historię. Być może odrobinę podkoloryzował, ale też nie byłabym tego pewna. Przypuszczam, że gdybym to ja znalazła się w takiej sytuacji, jeszcze tego samego dnia pojechałabym, by zabrać go do domu. Wiem, że łatwo się pisze, a kiedy przychodzi co do czego, to już trudniej podjąć jakąś mądrą i racjonalną decyzję.
Bo w tym macierzyństwie to chodzi o to, by chronić, kochać, wspierać, a przy tym wszystkim nie trzymać dziecka pod kloszem, a uczyć, jak radzić sobie w każdej sytuacji. By nie rozpościerać nad nim kolorowego parasola, który w codziennym życiu nie jest pokryty pastelowymi barwami. Choć zachowania starszych kolegów absolutnie nie pochwalam, to w moim odczuciu bardziej niepokojące jest to, że opiekun kolonijny tak jakby zbagatelizował całą sytuację. Ludzie, co z wami?