"To jest ostatnie zimowisko mojego syna. Nie dam się zrobić w balona"

Klaudia Kierzkowska
21 stycznia 2025, 13:19 • 1 minuta czytania
Ferie zimowe właśnie się rozpoczęły. Część rodziców już obudziła się w nowej rzeczywistości, z którą będzie musiała mierzyć się przez dwa tygodnie. Niektórzy uczniowie wyjechali na zorganizowane zimowiska, inni biorą udział w feriach w mieście, a jeszcze kolejni odwiedzają dziadków. Na naszą skrzynkę mailową trafił list nadesłany przez Marlenę. Mamę 8-letniego chłopca, który wyjechał na swój pierwszy w życiu obóz.
Taki plan zimowiska to porażka. Wojciech TRACZYK/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Ferie zimowe wymagają od rodziców doskonałej organizacji. Bo jakby nie patrzeć, dla tych, którzy na 8 godzin dziennie muszą pojawić się w pracy, to spore wyzwanie. Opiekunowie chwytają się każdej deski ratunku, a jedną z nich są zimowiska. I tu pojawia się pytanie: czy są one dobrym rozwiązaniem?


Zorganizowany wyjazd

"Tegoroczne zimowisko będzie dla mojego syna zarówno pierwszym, jak i ostatnim. Takie dwa w jednym mu zafundowałam. Jaki jest powód? Ceny, nic więcej. Już dawno obiecałam synowi taki wyjazd z kolegami i nie mogłam się wycofać. Musiałam zapłacić kilka tysięcy złotych za 10 dni w górach. Jakiś horror, bo na pewno nie komedia.

To nasza pierwsza taka przygoda, ale już zdążyłam zauważyć, że ceny przyprawiają o zawrót głowy. A co otrzymujemy w zamian? Tak naprawdę wiele i nic. Jest dużo zajęć, aktywności, które nie są potrzebne, a wręcz zbędne. Sala zabaw, kino, ścianka wspinaczkowa, ZOO. No, po co to komu na zimowisku? To jakaś kpina? Takie atrakcje to za niewielkie pieniądze rodzice zapewniają dzieciom niemalże na co dzień. Nie trzeba jechać na drugi koniec Polski, by obejrzeć bajkę czy pozjeżdżać ze zjeżdżalni.

Za moich czasów zimowiska oferowały proste i rozwijające zajęcia, a teraz harmonogram przypomina hmmm... luksusowe wakacje. Wizyty na salach zabaw, w kinach czy w innych miejscach rozrywki są moim zdaniem przerostem formy nad treścią. Takie atrakcje generują ogromne koszty. Zamiast tych cudów na kiju lepiej postawić na proste aktywności: zabawy w śniegu, jazdy na sankach. To nie wiąże się z dodatkowymi funduszami.

Czuję się trochę jak sponsorka, która dała się naciągnąć na tę, pożal się Boże, ofertę. Organizatorzy chyba trochę poszaleli, poniosła ich wyobraźnia. Nie stać mnie na taki sponsoring i ferie za taką kasę. Za rok nie dam się już zrobić w balona".

Ceny zimowisk i zorganizowanych wyjazdów potrafią przyprawić o zawrót głowy. Organizatorzy przygotowują oferty przepełnione mnóstwem atrakcji. Tylko czy wszystkie z nich są potrzebne? Czy sala zabaw wpisuje się w ideę takich wyjazdów? Śmiem wątpić.

Czytaj także: https://mamadu.pl/191498,nauczycielka-zimowiska-to-nie-rewia-mody-rodzice-badzcie-skapcami