Wychowawczyni: "Mam dość roszczeniowego zachowania rodziców. Chamstwo na każdym kroku"
Na moją skrzynkę mailową trafił list od wychowawczyni w przedszkolu. Czytelniczka prosi o anonimowość i usunięcie szczegółów, które mogłyby pomóc w jej rozpoznaniu. Wcale się nie dziwię, że woli zachować ostrożność. Padają mocne słowa, które nie jestem pewna, czy powinny zostać wypowiedziane/napisane?
Totalne przegięcie
"Rodzice przedszkolaków oczekują od nas coraz więcej. Większej liczby zajęć dodatkowych, jeszcze bardziej indywidualnego podejścia do dzieci. Mówią też o lepszej organizacji. Co oni mają nam do zarzucenia? Rozumiem, że każdy rodzic chce jak najlepiej dla swojego dziecka, ale my nie jesteśmy jakimiś cyborgami i animatorkami.
Dajemy z siebie wszystko. Bawimy się, wspieramy rozwój maluchów, edukujemy. Do tego dochodzi organizacja wydarzeń i papierologia. Czasami robimy więcej, niż do nas należy. I zamiast usłyszeć jakieś 'dziękuję' to wciąż pojawiają się pretensje.
Ostatnio jedna z mam zarzuciła nam, że się nie staramy, obijamy i robimy wszystko po linii najmniejszego oporu. Nazwała nas 'leniwymi przedszkolankami', którym nawet z dziećmi nie chce się bawić. No słuchać się tego nie dało. Takiej chamskiej odzywki to dawno nie słyszałam.
A kiedy proponujemy jakieś zajęcia, to słyszymy: 'Znowu jakaś składka? Znowu musimy płacić'? Z jednej strony chcą oszczędzać (nawet na swoich dzieciach), a z drugiej domagają się jakichś atrakcji. No poplątanie z pomieszaniem.
Mam dość tych roszczeniowych rodziców, ich wywyższania się i robienia z siebie nie wiadomo kogo".
Rodzice mają wysokie wymagania i oczekiwania. W gruncie rzeczy nie mają niczego złego na myśli, bo wszystko, co robią, to w trosce o swoje dzieci. Z myślą o ich rozwoju, edukacji i przyszłości. Jednak między zdrowymi oczekiwaniami a chorymi wymaganiami jest cienka granica. Niemalże niewidzialna linia, którą łatwo przekroczyć.
Zdarza się, że zaślepieni rodzicielską miłością posuwamy się za daleko: mamy pretensje, obarczamy winą, stawiamy zbyt wysokie wymagania. Sami nie widzimy, że popełniamy błąd. Dopiero słowa osoby z zewnątrz, takiej postronnej mogą otworzyć nam oczy. I tak sobie myślę, że może mama, o której pisze wychowawczyni z przedszkola, właśnie taką miłością rodzicielską została zaślepiona. Przynajmniej mam nadzieję, bo takie zachowanie w głowie mi się nie mieści.