Tyle wolnego dawno nie było. Tysiące rodziców zostaną na lodzie

Klaudia Kierzkowska
19 listopada 2024, 12:13 • 1 minuta czytania
Tegoroczna przerwa świąteczna będzie dłuższa od ubiegłorocznej. Bo choć teoretycznie szkoły będą zamknięte od 23 do 31 grudnia, to w niektórych placówkach zajęcia dydaktyczne odbędą się dopiero 7 stycznia 2025 roku. Uczniowie nie kryją swojego zadowolenia, a rodzice oburzenia. Piszą do nas czytelniczki, które mają tylko jedno pytanie: "Kto zajmie się dzieckiem?".
W przerwie świątecznej szkoły będą zamknięte. fot. Pawel Wodzynski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Święta Bożego Narodzenia to czas rodzinnych spotkań i okazja do kilkudniowego odpoczynku. To zapach makowca, który unosi się po całym domu, niezapomniany smak pierogów z kapustą i barszczu czerwonego z puszystymi pasztecikami. Dzieciom czas ten kojarzy się z prezentami, które do końca nie wiadomo, skąd biorą się pod choinką. Choć nie ma wątpliwości co do tego, że jest to magiczny i wyjątkowy czas, to jak to w życiu bywa, pojawia się jedno kłopotliwe pytanie: "Kto zajmie się dziećmi, kiedy szkoły/przedszkola będą zamknięte?".


Dużo wolnego

Zgodnie z kalendarzem roku szkolnego 2024/2025, który został opublikowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, tegoroczna przerwa świąteczna rozpocznie się 23 grudnia (poniedziałek) i potrwa do 31 grudnia 2024 roku. Nowy Rok jest dniem wolnym, a więc teoretycznie uczniowie powinni wrócić do szkoły 2 stycznia, jednak z pewnością nie każda placówka rozpocznie tego dnia pracę.

Niektóre szkoły będą zamknięte od 23 grudnia 2024 roku aż do 6 stycznia 2025 roku. Dyrektorzy w każdym roku szkolnym mogą wykorzystać dwa dni dyrektorskie i jeśli zaplanują je 2 i 3 stycznia (czwartek i piątek) to znacznie przedłużą wolne. 6 stycznia (poniedziałek) obchodzimy Święto Trzech Króli, które także jest dniem wolnym.

Co ja mam zrobić z dzieckiem?

Uczniowie już zacierają ręce i rozpoczynają wielkie odliczanie. Rodzice nie podzielają ich entuzjazmu i rwą włosy z głowy.

"Jestem zbulwersowana tym, z czym już za kilka tygodni będę musiała się zmierzyć. Zbliżająca się przerwa świąteczna, która w tym roku jest wyjątkowo długa, spędza mi sen z powiek. Szkoły będą zamknięte na klucz, nikt nie zapewni opieki naszym dzieciom. U syna w szkole dyrektorka zarządziła jakieś dni dyrektorskie i zajęcia rozpoczną się dopiero 7 stycznia. Czy ktoś tu w ogóle pomyślał o nas, rodzicach pracujących na pełen etat?" – pisze jedna z mam.

"To jest skandal. Już w ubiegłym roku musiałam dwoić się i troić, by zorganizować opiekę dla Karolinki. Myślałam, że gorzej być nie może, ale jak widać, byłam w błędzie. Tegoroczna przerwa to jakaś porażka. W ogóle się zastanawiam, czy to wszystko jest zgodne z prawem, ustawami i statutami szkoły? Na opiekunkę mnie nie stać, babcia sama potrzebuje pomocy, a nikt mi ani mężowi nie da tylu dni wolnego. Wykonujemy takie zawody, że musimy być 'na posterunku'" – dodaje kolejna.

Sytuacja nie jest do pozazdroszczenia. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się rodzice, którzy nie mogą liczyć na pomoc bliskich, ani nie mogą sobie pozwolić na tak długi urlop. Jak wybrnąć z takiego niekomfortowego położenia?

"Już rozmawiałam z szefem. Z racji tego, że pracuję w biurze, przez dwa dni córka może być ze mną. Usiądzie przy stoliku, będzie sobie coś tam rysowała, malowała, a ja jak najszybciej spróbuję skończyć to, co do mnie należy" – wspomina czytelniczka.

Czy taka sytuacja jest zgodna z prawem? "Pracodawca może umożliwić nam przyjście do pracy z dzieckiem. Rodzic każdorazowo powinien: poinformować przełożonego o sytuacji, w jakiej się znalazł, uzyskać jego zgodę na przyprowadzenie dziecka" – czytam na stronie gov.pl. Zatem może warto rozważyć takie rozwiązanie?

Źródło: www.gov.pl

Czytaj także: https://mamadu.pl/178393,szkolna-klotnia-z-nauczycielem-o-zaduszki-musiala-interweniowac-dyrekcja