"Zrobiłam casting na nianię. Mąż oczernił mnie przy całej rodzinie"
Odezwała się do nas Karolina, mama 2-letniej dziewczynki, która w związku z powrotem do pracy zdecydowała się zatrudnić nianię. "Takich słów od mojego męża to się nie spodziewałam. Co ci faceci mają w głowach?" – czytam z zaciekawieniem.
Trudna decyzja
"Znalezienie odpowiedniej opiekunki dla naszej córeczki było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Chciałam, żeby była to osoba nie tylko odpowiedzialna, ale także ciepła i troskliwa. Żeby była to kobieta, której będę mogła zaufać.
Zamiast działać pochopnie, postanowiłam przeprowadzić coś w rodzaju castingu. Tylko w ten sposób mogłam znaleźć najlepszą kandydatkę. Choć najchętniej sama zajmowałabym się Mają, to nie miałam wyjścia, bo po kilku miesiącach wychowawczego musiałam wrócić do pracy.
Zaproponowałam mężowi, że moglibyśmy wspólnie przeprowadzić rozmowy, ale on nie był zbyt zainteresowany. Twierdził, że mam lepszy instynkt i wciąż powtarzał, że 'to tylko niania', co naprawdę doprowadzało mnie do szału. Jego podejście było lekceważące, ale początkowo machnęłam na to ręką.
Po kilku dniach poszukiwań i wielu rozmowach z kandydatkami wybrałam dwie panie, które zaprosiłam na drugie spotkanie. Tym razem miał też w nich uczestniczyć mąż, przynajmniej tego się po nim spodziewałam. Liczyłam na jego opinię, bo przecież to osoba, która będzie pół dnia spędzała z naszą córką. Nie chciałam niczego przeoczyć, zależało mi, by mąż zamienił z nią kilka zdań.
Niestety nie pojawił się na spotkaniu, bo ponoć musiał dłużej zostać w pracy. Ile w tym prawdy? Nie wiem. Sama podjęłam decyzję, ale zanim ostatecznie umówię się z nianią, muszę się z moim wyborem jeszcze przespać.
Co za facet?!
Mąż podszedł do tematu z ogromną obojętnością, co naprawdę rozżarzało mnie do czerwoności, ale to, co zrobił podczas niedzielnego obiadu u teściów, to dopiero porażka.
Temat niani wyszedł zupełnym przypadkiem, ale gdy został poruszony, to mąż od razu postanowił podzielić się swoją opinią. Notabene żałosną. Zaczął opowiadać, że urządziłam sobie casting jak w jakimś programie telewizyjnym i że traktuję kandydatki jakby były na przesłuchaniu do filmu. Ciekawe skąd o tym wie, jak w żadnym spotkaniu nie uczestniczył? W żartach, ale z widocznym sarkazmem, dodał, że na pewno zażądałam referencji jak z biura FBI.
Teściowa zrobiła skwaszoną minę, a teść nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Zrobiłam wszystko, by znaleźć odpowiednią osobę do opieki nad naszą córką, a on wykorzystał pierwszą lepszą okazję, by zrobić ze mnie pośmiewisko. A kiedy próbowałam zabrać głos i wyjaśnić, dlaczego postąpiłam tak, a nie inaczej, przerwał mi, mówiąc: 'Przecież to tylko niania, nie dyrektor banku!'.
Do domu wróciliśmy w milczeniu, od kilku dni nie odzywamy się ani słowem. Ja nie wiem, czy on liczy, że to ja pierwsza wyciągnę rękę? Jeśli tak, to się nie doczeka. Nigdy w życiu!".