"Synowi było przykro, gdy zajrzał do śniadaniówki. Ten trend krzywdzi zwykłe dzieci"

Redakcja MamaDu
06 września 2024, 14:35 • 1 minuta czytania
Ania martwi się, jak jej syn odnajdzie się w nowej szkole. Już w pierwszym tygodniu września pojawiły się problemy. Choć początkowo koledzy i koleżanki ciepło przyjęli nowego ucznia, gdy zobaczyli, co przyniósł na drugie śniadanie, zaczęli z niego żartować.
Koledzy żartowali ze śniadaniówki 10-latka. fot. 123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Dzień dobry, jestem mamą 10-letniego Alanka, który właśnie poszedł do 4 klasy. Syn to dość ciche i spokojne dziecko, takie nie do końca przebojowe. Do tej pory nie miał w szkole problemów, ale boję się, że teraz to się zmieni. Musieliśmy zmienić szkołę, bo się przeprowadziliśmy z Warszawy do mniejszej miejscowości, do domu. To było moje marzenie, żeby Alanek i Milenka, jego młodsza siostra, mogli spędzić dzieciństwo z dala od miejskiego zgiełku, żeby mieli ogród, świeże powietrze itp.


Milenka poszła do zerówki teraz, Alanek jest w tej 4 klasie i chociaż dopiero kilka dni szkoły minęło, to już widzę, że będą problemy. Otóż my nie mieszkamy na takiej wsi, to nie jest wiejska szkoła, to jest szkoła taka podmiejska. Syn wrócił wczoraj i był strasznie smutny, już w aucie, jak wracaliśmy do domku, to wydawał mi się przygaszony i markotny.

Mamy dobry kontakt, więc wieczorkiem mi wszystko opowiedział, a najpierw zapytał, czy mogę mu dać na jutro 20 zł do szkoły, zamiast drugiego śniadania. Zdziwiłam się, bo jednak 20 zł za drugie śniadanie to dużo, a poza tym upiekłam bułeczki drożdżowe i chciałam mu zapakować z masłem takim prawdziwym, co tu mamy od takiej pani mieszkającej niedaleko. No i o to poszło właśnie.

Kanapki z wędliną są passé

Bo w tej szkole dzieci dostają 20 zł i kupują rzeczy w sklepiku albo przynoszą takie gotowe rzeczy paczkowane, takie rogaliki z kremem kakaowym w środku, jakieś babeczki kupne, drożdżówkę albo batonika. Wiadomo, że zdarzają się też jakieś banany, jabłuszka (ale w całości), jakieś tubki z musami czy coś. Ale generalnie jest tak na szybko, tak byle jak według mnie. Bo ja Alankowi pakuję: kanapkę z żytniego chleba z wędlinką, domowy wypiek, pokrojone w cząstki warzywa i owoce, do tego ma zawsze bidon z wodą.

Ja kocham piec i gotować, nawet można powiedzieć, że zajmuję się tym trochę zawodowo, bo piekę torty i ciasta na zamówienie znajomym itd. Wydawało mi się, że takie jedzenie jest oznaką mojej miłości i też jest zdrowe, i że Alankowi smakuje. A on mnie prosi o pieniądze, bo chociaż niby w szkole było fajnie, to mu dokuczali, że je takie jedzenie. Przykro mi się zrobiło, bo co, bo zwykłe jedzenie zwykłych dzieci jest niemodne? Obciach jeść kanapki, pokrojone jabłuszko, kawałek domowego chlebka bananowego albo placuszki jakieś?

Dałam mu te 20 zł, ale nie wiem, co mam z tym zrobić. W przyszłym tygodniu jest pierwsze zebranie i poruszę ten temat, bo nie chcę, żeby syn był oceniany przez pryzmat śniadaniówki".

Czytaj także: https://mamadu.pl/165793,do-kiedy-robic-dziecku-kanapki-do-szkoly-pomysly-na-drugie-sniadanie