Matki-alimenciary. "Była partnerka wydaje na zabiegi i ratę auta. Córkę utrzymuję ja"
Po publikacji tekstu Kubuś i Lenka lato spędzają przed TV. Dzieci alimenciarzy nie jeżdżą na wakacje otrzymałam sporo odpowiedzi. Od kobiet, które walczą z byłymi partnerami o alimenty. Od tych, które uważają, że są większe krzywdy niż to, że dziecko nie jedzie na wakacje. Wśród tych głosów znalazł się również głos ojca. Rozwodnika. Alimenty płaci, a jednak coś go w moim tekście uderzyło. Napisałam o "alimenciarzach". A przecież mamy też "alimenciary".
O ile alimenciarz to mężczyzna, który nie płaci alimentów, o tyle terminu alimenciara używa się w stosunku do kobiety, która żyje głównie z alimentów otrzymywanych od byłego partnera.
Przeczytajcie mail od Adama (imię zmienione). A jeśli chcecie zabrać głos, napiszcie na adres hanna.szczesiak@mamadu.pl lub na naszą redakcyjną skrzynkę mamadu@natemat.pl.
Są alimenciarze i są alimenciary
"Szanowna pani, niewątpliwie ma pani rację. Ale jest druga strona medalu. Jest wiele mamuś, które wyciągają pieniądze od byłych i wcale nie przeznaczają ich na potrzeby dzieci. Znam wiele takich przypadków, włącznie ze swoim.
Od lat moja była partnerka, otrzymując ode mnie regularnie alimenty, praktycznie prawie nic nie przeznacza na potrzeby córki. Ja kupuję jej wszystko, finansuję zajęcia dodatkowe, zapewniam kino, teatr, wystawy.
Córka jest ze mną dwa weekendy w miesiącu i dwa dni w tygodniu, a wszystkie święta i wolne po połowie. Wyjeżdżam z nią na pełne 2 tygodnie wakacji i 7-10 dni ferii zimowych. Mamusia zapewnia córce 25 do 30 proc. czasu wakacyjno-feryjnego i to nie dlatego, że jej na to nie stać.
Rata za nowy model BMW, kosmetyczka, fryzjer, zabiegi, ciuchy, dziesiątki par drogich butów. I do tego usiłuje ograniczyć moje kontakty z córką. Po co? Żeby dostać więcej pieniędzy i być poza kontrolą, bo również zaniedbuje dziecko zdrowotnie, karmi świństwami, fast foodami, bo nie gotuje obiadów.
To ja musiałem po raz kolejny przejąć inicjatywę, bo córka miała złą postawę i zapisałem ją do ortopedy, a mama mówiła, że nie widzi potrzeby, i okazało się, że poważna skolioza, to samo z alergią, zatokami.
Może pani sobie wyobrazić, że potrafiła nie zgadzać się na leczenie dziecka, bo rzekomo ja wymyśliłem chorobę, stwierdzoną diagnozą lekarską i popartą badaniami... Jesteśmy równi bez względu na płeć. Są alimenciarze i są alimenciary".
Liczba matek-alimenciarzy może wzrastać
"Dziennik Gazeta Prawna" informował, że mężczyźni stanowią 96 proc. osób niepłacących alimentów (dane na grudzień 2023). Kobiety – 4 proc. Nie oznacza to jednak, że liczba ta nie będzie się zmieniać.
Jak mówiła kilka lat temu w rozmowie z INN:Poland dr Justyna Pokojska, socjolożka z Uniwersytetu Warszawskiego:
– Dziś ojcowie coraz częściej walczą w sądzie do ostatniej kropli krwi, by dziecko zostało z nimi. Nie jest to jeszcze skala masowa, ale takie przypadki zdarzają się coraz częściej. Powoli zmienia się też stereotypowy obraz wzorowej matki i niedojrzałego ojca, burzyciela rodziny, który nie ma stałej pracy, ma niskie przychody albo kombinuje i je zataja.
W swoim mailu Adam odniósł się również do tego stereotypu niedzielnego tatusia. Jego zdaniem dziś coraz częściej ojców traktuje się jako pełnoprawnych opiekunów, a nie tylko tych, którzy łożą na dzieci.
"Na szczęście widzę coraz więcej tatusiów z dziećmi na co dzień i mamuś nierezygnujących z kariery zawodowej po urodzeniu dziecka. Jak byłem młodym tatą, wiele lat temu, to często byłem jedynym facetem w parku czy na rowerach z dziećmi" – pisze.
Być może obraz rodziny się zmienia, zmieniają się funkcje jej członków. Co nie znaczy, że zmienia się podejście do płacenia alimentów. Z szacunków wynika, że nie otrzymuje ich aż milion polskich dzieci. Jeśli do tej liczby dodamy te dzieci, których rodzice otrzymują alimenty, ale przeznaczają je niezgodnie z oczekiwaniami, liczba ta jeszcze się zwiększa.