Nie mam zamiaru tak spędzać urlopu. Niech mąż sam jedzie z dziećmi w dzicz

Martyna Pstrąg-Jaworska
27 czerwca 2024, 10:29 • 1 minuta czytania
Urlop i wyjazd wakacyjny zwykle planujemy z wyprzedzeniem, ale co w sytuacji, kiedy zapomnimy zarezerwować np. hotel czy pensjonat? Nasza czytelniczka Monika opowiedziała o tym, jak jej mąż chciał zorganizować spontaniczne wakacje na łonie przyrody nad morzem. Reakcja kobiety jest jednoznaczna.
Wakacje pod namiotem to odpoczynek, który nie każdemu pasuje. fot. Marek BAZAK/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Zapomnieli o wakacjach

Nasza czytelniczka Monika rozpoczyna list od tego, że nie zaplanowali rodzinnych wakacji z powodu natłoku wiosennych zobowiązań: "Zaczęły się wakacje, a my z mężem obudziliśmy się z tzw. ręką w nocniku. Mieliśmy bardzo intensywny czas w maju i czerwcu, bo starsza córka pisała egzamin 8-klasisty, a młodszą chwilę wcześniej zapisywaliśmy do szkoły podstawowej. Przez to wszystko jakoś zupełnie nie zaplanowaliśmy wakacji – oprócz wyjazdu starszej córki na obóz językowy, za który zapłaciliśmy już w kwietniu.


Okazało się nagle, że już są wakacje, a nasza rodzina zupełnie nie jest na nie gotowa. Co prawda młodsza córka pojeździe na tydzień z koleżanką do jej cioci na Mazury, ale zależało nam również na tym, żeby pojechać gdzieś całą rodziną. W związku z tym, że zaspaliśmy z rezerwacją np. pensjonatu, teraz naprawdę ciężko jest znaleźć jakieś pokoje nad morzem dla naszej czwórki. Mąż wymyślił więc, że pojedziemy na kilka dni pod koniec lipca do Władysławowa, ale zamiast hotelu czy pensjonatu... rozbijemy namiot na kempingu".

Namiot to rozrywka dla młodych?

"Kiedy to usłyszałam, otworzyłam oczy ze zdumienia. Zupełnie nie byłam przekonana do takiego rodzaju odpoczynku. Byłam też pewna, że na ten pomysł żywo zaprotestują nasze córki: szczególnie nastolatka, która nie będzie miała stałego dostępu do internetu i telefonu, a także bieżącej wody i normalnej łazienki. Ku mojemu zdziwieniu, dziewczyny były zachwycone propozycją taty, poprosiły tylko, żebyśmy zainwestowali i kupili dla nich nowy, oddzielny namiot.

Spodobała im się perspektywa spania na polu kempingowym, spania we własnym namiocie i w ogóle kilku dni na łonie natury. Byłam zdziwiona, bo moje dzieci nawet lubią biwakowanie, ale myślałam, że kilka dni bez prądu w dziczy sprawi, że spanikują. Tymczasem prawda jest taka, że osobą najbardziej przeciwną pomysłowi wakacji w lesie pod chmurką jestem ja" – opowiada w wiadomości zniesmaczona czytelniczka.

"Nigdzie się nie wybieram"

Kobieta nie sądzi, by na takim wyjeździe mogła odpocząć. Do relaksu potrzebny jest jej komfort fizyczny: "Kiedy usłyszałam o pomyśle wyjazdu na tydzień pod namiot, od razu pomyślałam o całej liście minusów. Nie spaliśmy pod namiotem dłużej niż 1-2 noce od lat – ostatnio na polu namiotowym nad morzem byliśmy chyba jako studenci.

Mam poczucie, że jestem za stara, żeby tyle czasu spać na materacu: mój kręgosłup potrzebuje wygodnego łóżka w hotelu, żebym odpoczęła i poczuła, że jestem na urlopie. Dodatkowo pole kempingowe kojarzy mi się z wszechobecnym brudem, piaskiem w śpiworze, bałaganem i chaosem, a do tego to jedna wielka imprezownia. Mąż uważa, że przesadzam i zawsze jak będzie kiepsko, możemy spontanicznie poszukać pensjonatu i się do niego przenieść.

Uważam, że to się nie uda, szczególnie że dotychczas nie udało nam się znaleźć wolnych kwater. Naprawdę rozważam w tym roku rezygnację z wakacji. Jak moja rodzina chce relaksować się w buszu, z piachem i szyszkami w namiocie: proszę bardzo. Poczytam w tym czasie książkę w ciszy, wypiję ciepłą kawę i wreszcie się wyśpię w pustym domu" – kończy swój list Monika.

Czytaj także: https://mamadu.pl/185141,maz-ma-naprawde-ciekawe-plany-wakacyjne-powiedzialam-mu-ze-upadl-na-glowe