Przełom w polskim kinie familijnym! "Smok Diplodok" w gwiazdorskiej obsadzie już niebawem w kinach
Żądny przygód Diplodok marzy, by życie nabrało odrobiny koloru. Na rodzinnym bagnie jest szaro i wieje nudą. Kiedy spokojne życie przerywa pojawienie się tajemniczej mgły, Diplodok wyrusza w niezapomnianą podróż, by odnaleźć zaginioną rodzinę i przywrócić utracony porządek. Zwiedza magiczne miejsca, spotyka osobliwe stwory i poznaje niebywałych mieszkańców najdziwniejszych światów.
Razem z niezdarnym czarodziejem Hokusem Pokusem, zakręconym Profesorkiem Nerwosolkiem i bystrą pilotką Entomologią odkryją wielki sekret. Wspólnie przekonają się, że ich rzeczywistość to tak naprawdę… Tego dowiecie się już 4 października w kinach.
Jednym z najważniejszych elementów komiksów Tadeusza Baranowskiego jest metajęzyk, czyli świadomość postaci, że są rysowane przez autora. Ta myśl zmaterializowała się w mojej głowie jako pomysł, by połączyć film animowany z aktorskim. W „Smoku Diplodoku” są dwa, wpływające na siebie światy, realizowane dwoma różnymi technikami – wyjaśnia Wojtek Wawszczyk, reżyser i scenarzysta „Smoka Diplodoka”.
Główne role w wątku live action zagrali Piotr Polak i Helena Englert. On wcielił się w Tadka – zdolnego twórcę komiksów, który przeżywa kryzys twórczy. Ona – w bezkompromisową i nieznoszącą sprzeciwu wydawczynię, która wymaga od autora, by odłożył na bok swoje pomysły i narysował coś, co trafi do masowej publiczności. W związku z tym że „Smok Diplodok” na rok przed premierą został sprzedany na ponad sto rynków zagranicznych z całego świata, film od początku realizowany był w dwóch wersjach językowych.
Rysowanie jest moim chyba największym antytalentem. Nigdy nie potrafiłem tego robić. Fascynowało mnie to, że są ludzie, którzy przykładają ołówek do kartki i wiedzą, co chcą narysować. A w „Smoku Diplodoku” gram bardzo utalentowanego twórcę komiksów. Przed zdjęciami miałem szybkie lekcje rysowania od samego Tomka Leśniaka. Już po 20 minutach umiałem narysować uśmiechniętą cebulę z zaszklonymi oczami. Byłem w szoku, że moja ręka potrafi stworzyć takie arcydzieło. Potem siedziałem w domu i rysowałem 200 uśmiechniętych cebul dziennie, żeby na ujęciach moja dłoń wiarygodnie zagrała, że umie świetnie to robić – przyznaje Piotr Polak.
Praca na planie „Smoka Diplodoka” była wspaniała. Po raz pierwszy miałam przyjemność grać z Piotrkiem Polakiem, co było spełnieniem jednego z moich malutkich marzeń. Jednak za każdym razem, kiedy musiałam być na planie niedelikatna wobec jego postaci, pękało mi serce. Sceny kręciliśmy zarówno w języku polskim, jak i angielskim, co stanowiło dodatkowe wyzwanie i było wyjątkową możliwością zmierzenia się z własnymi ograniczeniami – dodaje Helena Englert.
To był jeden z przyjemniejszych planów zdjęciowych, w jakich miałem przyjemność uczestniczyć. Praca, o jakiej marzysz, gdy zdajesz na studia aktorskie. Dlatego chcesz być aktorem. Zazwyczaj zderzasz się z rzeczywistością i okazuję się, że to nie jest takie proste, czarno-białe, że… są różni ludzie. W tym przypadku było naprawdę cudownie.
Wszystko przez Wojtka Wawszczyka, który stworzył nam w tych kilka dni fantastyczny świat. Chciałbym na chwilę wejść w jego głowę, bo mam wrażenie, że on nas wszystkich widzi jako postacie animowane. Ciekawy jestem, jakim stworem jestem w jego oczach. Dzięki tej pracy poznałem bardzo ważnego dla mnie człowieka, który w dzieciństwie w dużej mierze ustawił moje poczucie humoru, czyli Tadeusza Baranowskiego. Zrealizowało się jedno z moich marzeń – dodaje Piotr Polak.
„Smok Diplodok” do polskich kin trafi 4 października 2024 r.
Za jego dystrybucję odpowiadają Młode Horyzonty. Projekt jest realizowany w koprodukcji z Telewizją Polską, Mazowieckim i Warszawskim Funduszem Filmowym oraz współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.