Po tym, co usłyszałam, nigdy nie pojadę na all inclusive. Takie rzeczy mówią o Polakach

Klaudia Kierzkowska
27 maja 2024, 14:49 • 1 minuta czytania
Polacy uwielbiają spędzać wakacje na bogato. Dla wielu z nas to najlepsza opcja. Wystarczy zapłacić, by przez tydzień czy dwa w pełni delektować się tym, co oferuje hotel. Uwielbiamy stoły uginające się od jedzenia i animacje przy basenie. Dajemy dzieciom zły przykład, a potem wymagamy stosownego zachowania. Jakim prawem? Polak na wakacjach się gości, a inni się za niego wstydzą. Nie, to nie jest głupi żart.
Polaka na all inclusive poznasz z daleka. fot. Michal Wozniak/EastNews
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Odnalazłam list, który został nadesłany kilkanaście dni temu. Autorka: kobieta. Miejsce pracy: Turcja. Stanowisko: managerka restauracji w pięciogwiazdkowym hotelu. Takiej wiadomości nigdy wcześniej nie otrzymałam. Nie miałam wątpliwości, że warto ją opublikować. Cel: musimy wreszcie przejrzeć na oczy i zmierzyć się z tym, co inni myślą na nasz temat.


Moja historia

"Ponad 10 lat temu wyjechałam do Turcji i już po kilku dniach nie miałam wątpliwości, że chcę zostać tam na dłużej. Poznałam mężczyznę, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Pierwsze pół roku byliśmy w związku na odległość. Po załatwieniu wielu formalności wzięliśmy ślub i wyjechałam tam na stałe. Początkowo pracowałam jako kelnerka, po kilku latach awansowałam na kierowniczkę zmiany, teraz jestem managerką restauracji. Żyje mi się dobrze.

Polak w restauracji

Polaka na wakacjach all incusive poznam od razu. Z daleka. Nawet nie muszę podchodzić bliżej, nie muszę zamieniać słowa. Po restauracji kroczy dumnie jak paw. Kiedy weźmie do ręki talerz, przedstawienie uważam za rozpoczęte. Czego na nim nie ma? I frytki, opiekane ziemniaki i ryż. Obok oczywiście kurczak, kawałek ryby i mięso w sosie. O surówkach przecież nie zapomni. Ładuje na sam czubek i w myślach modli się, by konstrukcja nie runęła na podłogę.

Mina skoncentrowana, po plecach przechodzą dreszcze. Ale nie odpuszcza. W drugiej ręce trzyma deser, co by mu nie zabrakło. A jak się uda, to i dwa. Zasiada do stołu i rozpoczyna biesiadowanie. Coś podziubie, popróbuje i odsuwa na bok. Dochodzi do wniosku, że kilka potraw na jednym talerzu nie wygląda apetycznie. Idzie po to, co najbardziej mu zasmakowało. Tym razem nie przesadza, podchodzi do wszystkiego z umiarem i z rozsądkiem.

Po 20 minutach spędzonych w hotelowej restauracji Polak dochodzi do wniosku, że jedzenia mu nie zabraknie. Ale następnego dnia o tym zapomina i cały ten proces zaczyna się od początku. Kelnerzy, którzy sprzątają ten syf ze stołu i zabierają talerze, na których tylko baby i dziada brak, komentują. Ja odwracam wzrok i udaję, że nie wiem, o co chodzi.

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że dorośli postępują w taki, a nie inny sposób, a od dzieci wymagają stosownego zachowania. 'Nie garb się! Nie mlaskaj!'– słychać na każdym roku.

Polak na basenie

Ba! Na tym nie koniec. Kilka basenów, tysiące leżaków. Dla każdego starczy. Karteczka: 'Przed otwarciem basenów proszę nie zajmować leżaków'. Baseny dostępne są od 9. Godzina 7, biegnie przysłowiowa Grażynka. Obczaja, który leżak jest najlepiej usytuowany, na którym będzie mogła poczuć się jak pani, a jej Janusz, jak pan i władca. Na którym ekspozycja na promienie słoneczne będzie najlepsza. Najlepiej blisko basenu dla dzieci, tak by maluchy były 'pod ręką'.

Układa ręczniki i z wyszczerzonymi zębami wraca do hotelowego pokoju zadowolona, że udało się jej wszystkich przechytrzyć.

Obsługa basenowa tylko komentuje: 'To Polacy, na bank. Nikt inny nie zrywa się skoro świt, by rzucić swój ręczniczek na leżaczek'.

Polak na atrakcjach

'Zapłaciłem, to wymagam. Nie po to oszczędzałem przez cały rok, by teraz nie pokazać, co to nie ja. Niech widzą, że mam kasę' – myśli część Polaków wybierających się na wieczorne atrakcje. Drink za drinkiem, piwo za piwem. Czasami bez umiaru. A potem hulaj dusza. Śpiewają, tańczą, a ci, którzy przesadzą, zaczynają udawać panów imprezy. Zdarza się, że rzucają nieprzyjemnymi epitetami w stronę obsługi, która z grzeczności i z braku wyjścia, gryzie się w język.

Polakom, samym w sobie, nie zarzucają wiele, ale tym na all inclusive, owszem. Śmieją się, wytykają palcami, drwią. I niestety, ale mają rację. Bo kogo jak kogo, ale Polaka na all inclusive poznasz z daleka".

Czytaj także: https://mamadu.pl/175619,polacy-na-all-inclusive-wejdz-do-restauracji-od-razu-ich-poznasz-wstyd