Młody artysta śpiewa o utracie bliskiej osoby. "Nikomu nie mówił, że cierpi"
Kim jest Tomash?
Tomasz Gregorczyk, występujący pod pseudonimem artystycznym Tomash, jest twórcą muzyki, tekstów, wykonawcą. Szerszej publiczności dał się poznać kilka lat temu, będąc częścią boys bandu 4Dreamers.
Obecnie działa niezależnie, głos ma mocny, pewny siebie. Kiedy śpiewa i kiedy mówi. Nie zawsze tak było, w rozmowie ze mną przyznaję, że wie, co to lęk. Doświadczył kryzysu zdrowia psychicznego. Może dlatego nie boi się kontrowersyjnych tematów i chce odrzeć samobójstwo z tabu.
W najnowszym utworze "not alone" śpiewa o zagubieniu, o samobójstwie. Jego kreację traktuje jak wiadomość: "Nie musisz być w tym sam". Pragnie, by utwór dotarł do ludzi zmagających się z kryzysem psychicznym, by stał się częścią ich drogi powrotu do równowagi.
Oto historia o tym, jak młodzi ludzie rozprawiają się z traumami, nie tylko osobistymi, ale również społecznymi. O tym, jak mówią "dość" i "musisz z kim pogadać".
Dać sobie zgodę na cierpienie
Magdalena Woźniak: Chcesz mówić o tym, co się stało?
Tomash: Tak, myślę, że to jest rodzaj przestrogi. Historia jest o moim wujku, niewiele starszym ode mnie. Nikt nie widział, że on cierpi. Nie widywaliśmy się każdego dnia, ale kiedy już się spotkaliśmy, była między nami dobra energia.
We wrześniu popełnił samobójstwo.
Dlaczego chcesz o tym powiedzieć publicznie?
Sam od czasu, kiedy byłem nastolatkiem, zmagałem się ze stanami lękowymi, poddałem się leczeniu. Wiem, jak trudno jest z tym żyć.
Misiek (wujek Tomasza, przyp. red.) nie mówił nic o swoim stanie?
Nic, nikomu. Mam wrażenie, że w naszej generacji to ulega transformacji. Coraz więcej ludzi rozumie, że jeżeli czują się źle, powinni o tym mówić. Pokolenia wcześniejsze, szczególnie mężczyźni tego nie rozumieli, nie dawali sobie zgody na cierpienie.
Nie ma w tobie lęku przed trudnym tematem?
Nie, ja w ogóle niewielu rzeczy się boję. Na początku swojej muzycznej drogi, bałem się wszystkiego. Hejtu, nieprzychylnych opinii. Odkąd jednak działam bardziej niezależnie, przestałem się bać. Nie ma we mnie lęku przed trudnymi tematami, kontrowersją. Myślę też, że to właśnie ma znaczenie: by pokazywać trudne rzeczy, ciemne strony. Tych lekkich utworów jest już tak wiele.
W teledysku to tabu jest pokazane mocno, wręcz teatralnie. Nie było jednak moim celem pozostawienie odbiorcy z tymi trudnymi emocjami, raczej uwrażliwienie na nie.
Słyszę w twoich słowach dużo odwagi i wolności artystycznej.
Myślę, że jestem w takim momencie zmian. I akurat ten utwór jest pewnym obnażeniem się z bólu, uczuć, takim symbolem tego, że życie bywa trudne.
Jakie więc jest główne twoje przesłanie z tego utworu? Życie bywa trudne, ale…
…zawsze ktoś gdzieś obok jest, by cię wysłuchać. Nawet jeżeli to nie jest fizycznie ktoś bliski, istnieją telefony zaufania, odpowiednie fundacje. Czasami wystarczy zadzwonić i pogadać.