Oto pokolenie "starych maleńkich". Schowajcie portfele, zamiast niszczyć im dzieciństwo

Hanna Szczesiak
06 marca 2024, 11:37 • 1 minuta czytania
Kto nigdy nie przymierzał zimą spodni na lokalnym bazarze, stojąc na kawałku kartonu, ten życia nie zna! Kojarzycie ten mem? Wygląda na to, że ja życie znam, w przeciwieństwie do moich nastoletnich sióstr i innych przedstawicieli i przedstawicielek pokolenia alfa. Zwyczaje zakupowe się zmieniły, tylko czy na pewno na dobre?
Zwyczaje milenialsów przechodzą na ich dzieci, czyli pokolenie alfa. Fot. cottonbro studio/Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

– A dowód jest? – rzuciła w moją stronę pani z Żabki. Przytaknęłam zdziwiona. W płaszczu zarzuconym na piżamę, opatulona szalikiem, w zsuwającej się na oczy czapce wyglądam jak babuleńka, a nie nastolatka. – To pokaże pani – dodała. Zaczęłam szukać w plecaku portfela. – Od lat nikt mnie nie pytał o dowód! – powiedziałam na głos. Pani, jak wyszło w rozmowie starsza ode mnie zaledwie o 4 lata, nie ma dobrego zdania o współczesnych nastolatkach.


– Przychodzą tu i ja nie wiem, czy to dziecko jest, czy dorosła kobieta. Takie stare maleńkie. Człowiek pyta o ten dowód, bo musi, a czasem sam nie wie, z kim rozmawia. Bo 30-latki wyglądają młodziej niż te 14-latki. Wymalowane, zrobione, z pieniędzmi rodziców przychodzą po energetyki i jednorazowe "wejpy" – usłyszałam.

Współczesne dzieci udają dorosłych

Wygląd to jedno. Drugie – zwyczaje. Bo dzieciństwo i lata nastoletnie pokolenia alfa wyglądają zupełnie inaczej niż w przypadku iksów czy igreków. Do takich wniosków doszła dziennikarka BBC Kate Lindsay. W swoim artykule "Gen Alpha are ready to spend – and they want to be treated like adults" ("Generacja alfa jest gotowa, by wydawać – i chce być traktowana jak dorośli"). Lindsay pisze:

"Najmłodsi konsumenci nie mogą jeszcze sami dojeżdżać do sklepów, to ich jednak nie powstrzymuje przed robieniem zakupów jak ich rodzice-milenialsi". Określenie "najmłodsi konsumenci" nie odnosi się jednak wyłącznie do nastolatków, ale do dzieci w wieku 9-10 lat.

Jako "przednastolatka" (w języku angielskim używa się określenia tween) nie miałam dużego wpływu na to, jakie ciuchy noszę – jasne, mogłam zdecydować, czy wolę bluzkę w kolorze zielonym czy pomarańczowym, ale decyzję, gdzie robimy zakupy, podejmowała moja mama. Wybór był ograniczony: lokalne targowisko, osiedlowy sklep Rumcajs z odzieżą dla dzieci i nastolatków, czasem sieciówki w M1. O drogich produktach do pielęgnacji czy do makijażu nawet nie myślałam – krem Nivea na twarz, owocowy błyszczyk za kilka złotych do plecaka i byłam gotowa, by wyjść do szkoły.

Lindsay wspomina, że jako 13-latka nie mogła się doczekać, aż rodzice zawiozą ją do jedynego centrum handlowego w okolicy, w którym znajdował się sklep Limited Too – marka-córka The Limited, skierowana wyłącznie do nastolatków, w której ofercie roiło się od kwiatowych wzorów, jeansu i błyszczących akcesoriów.

"Dzisiejsze nastolatki mają niewiele sklepów, w których chętnie robią zakupy, ale wcale nie dlatego, że ich pokolenie nie jest zainteresowane zakupami – wręcz przeciwnie. Alfy mają większą świadomość marek niż poprzednie pokolenia w ich wieku, ale nie ma zbyt wielu firm odzieżowych dostosowanych do ich konkretnych potrzeb. Przedstawiciele pokolenia alfa interesują się markami skierowanymi do dorosłych i wolą robić zakupy tam, gdzie robią to ich rodzice, np. w Sephorze" – pisze Lindsay.

Rodzice za wszystko płacą

Casey Lewis, autorka zajmująca się analizą zachowań konsumenckich współczesnej młodzieży, twierdzi, że dziś marki odzieżowe nie tworzą osobnych linii skierowanych wyłącznie do nastolatków. Zamiast tego poszerzają rozmiarówkę regularnych kolekcji dla kobiet i mężczyzn, tak by ich ubrania mogły kupować również dzieci i nastolatki. Podobny trend widać wśród marek kosmetycznych.

Oczywiście, dzieci nie robią same zakupów – robią to ich rodzice. Słysząc, że przecież "wszyscy teraz to noszą" (np. obszerne bluzy czy spodnie-bojówki), sięgają po portfele i płacą. Nie tylko za ubrania – za kosmetyki do makijażu czy produkty do pielęgnacji twarzy również. Taka 11-latka, widząc, jak mama 3 razy w tygodniu wklepuje w twarz retinol, by ukryć pierwsze oznaki starzenia, sama zaczyna zauważać zmarszczki mimiczne na swojej twarzy. A przecież 11 lat to zdecydowanie za wcześnie na kurację anti-aging.

"Milenialsi przenoszą swoje nawyki zakupowe na własne dzieci" – pisze Lewis. Dodatkowo, nie można bagatelizować wpływu social mediów. Scrollując TikToka, nie da się nie trafić na filmiki młodych dziewczyn polecających konkretne produkty, pokazujących haule zakupowe czy rozpływających się nad trendami w pielęgnacji i makijażu, które "całkowicie odmieniły ich życie". Trendów jak ten, w którym robi się makijaż przed prysznicem czy kąpielą, by za chwilę go zmyć.

Nie twierdzę, że współczesne trendy zakupowe zniszczą dzieciństwo pokolenia alfa. Zastanawiam się jednak, jak alfy za kilkanaście lat będą je wspominać. Czy w ogóle będą pamiętać, że kiedyś były dziećmi?

źródło: bbc.com

Czytaj także: https://mamadu.pl/178786,nowy-trend-szokuje-rodzicow-i-drenuje-portfele-pokolenie-alfa-ma-obsesje