Przedszkolny trend drenuje portfele rodziców. I dobrze! "Nie żal mi ani złotówki"
"Miałem bana na karteczki ze Spicetkami" – śpiewa Ralph Kaminski w utworze "Małe serce". Ja bana na karteczki nie miałam – ani na te ze Spicetkami, ani z księżniczkami, ani z boysbandami, ani postaciami z filmów Disneya, ani żadnymi innymi. Uwielbiałam cały proces: wizyty w papierniczym, wybieranie nowych karteczek i wpinanie ich do segregatora, wymienianie się nimi z koleżankami z podwórka, przedszkola, później szkoły.
Zbierałam też tazosy i figurki z Jajka Niespodzianki, miałam krótki epizod z kartami telefonicznymi, ale tu nie było zabawy – za mało różu i brokatu, poza tym nie były dodatkiem do czegoś, co można było zjeść. Szał na karty z Pokemonami mnie ominął (choć moja młodsza o 6 lat siostra już dała się wciągnąć), jednak, przyznaję, łezka nostalgii zakręciła się w oku, gdy Magda zaczęła opowiadać o Klarze, która zaczęła znosić do domu stosiki kart.
Trend sprzed lat powrócił do przedszkoli
Magda w końcu uznała, że musi kupić córce jej własne karty, żeby ta mogła dzielić się z innymi, zamiast tylko zgarniać te, którymi podzielili się koledzy i koleżanki z przedszkola. Owszem, przeżyła mały szok – sama pamięta z czasów własnego dzieciństwa, że wszelkie karty, naklejki czy karteczki, które zbierało się w latach 90., kosztowały grosze. Dziś?
Zrobiłam mały research. Saszetka z 10 kartami, tzw. booster, kosztuje ok. 20 zł. Pełne kolekcje – liczące ok. 300 kart – to koszt od 50 do nawet 150 zł, a zapewne można znaleźć i droższe.
– Leciałam wieczorem do sklepu, żeby kupić jej te karty, 70 zł zapłaciłam. Ja wiem, że znając ją, to ona je wszystkie rozda koleżankom i kolegom, i zaraz znowu będę musiała kupować kolejne. A część pewnie zgubi. Ale trudno, cieszę się, że już ma takie fajne hobby – opowiadała Magda.
Zalety kolekcjonowania
"Kolekcjonowanie różnych rzeczy uczy dzieci ważnych umiejętności, które przydadzą im się w dorosłym życiu, w tym organizacji i interakcji z innymi" – mówi prof. Desmond Kelly, pediatra zajmujący się rozwojem i zachowaniami dzieci z ośrodka All Kinds of Minds w Chapel Hill w Karolinie Północnej.
Dzieci, które kolekcjonują przedmioty – nieważne, czy są to karty z Pokemonami, figurki z postaciami z bajek czy kamienie (te ostatnie to prawdopodobnie ulubiona kolekcja rodziców, w końcu nie muszą za nie płacić, ale z drugiej strony: gdzie je trzymać?!):
- uczą się odpowiedzialności za posiadane przedmioty – dbają o nie, znają ich wartość (chodzi tu jednak o emocjonalne przywiązanie, a nie ich koszt)
- oswajają się z matematyką – posiadanie własnych kolekcji może pomóc im w nauce liczenia
- uczą się, jak zorganizować przestrzeń wokół siebie, chętniej sprzątają
- nawiązują bliskie relacje międzyludzkie, ale zdobywają też umiejętności, które przydadzą im się w dorosłym życiu, np. umiejętność negocjacji
- rozumieją, że nie zawsze można dostać to, czego się chce, a wiele zależy od zwykłego łutu szczęścia
- uczą się zarządzać pieniędzmi – w przypadku starszych dzieci, które dostają już kieszonkowe i same decydują o zakupie kolejnych elementów swoich kolekcji (no, chyba że zbierają kamienie).
źródło: babycenter.com
Czytaj także: https://mamadu.pl/181577,te-przedmioty-zna-kazde-dziecko-lat-90-quiz-ze-znajomosci-gadzetow