"Ma dopiero 12 lat, a czuje się wypalona". Tak doprowadzamy do kryzysu psychicznego
Po lekcjach nie ma siły na nic
"Moja córka zaczęła niecały miesiąc temu 7. klasę szkoły podstawowej. Nie minął nawet miesiąc, a Kaja co drugi dzień wraca ze szkoły z płaczem lub rezygnacją. W tym roku jest tak dużo materiału, który musi opanować, a liczba lekcji w tygodniu to prawie tyle, ile ja mam na etacie w pracy. Każdego popołudnia widzę u córki rosnącą frustrację. Ma dość, bo plan lekcji jest przeładowany zajęciami" – rozpoczyna swój list mama nastolatki.
"Wraca ze szkoły i jest tak zmęczona, że coraz częściej mówi, że dosłownie nie ma siły na lekcje rysunku, o których przez ostatnie kilka lat marzyła. Coraz częściej też słyszę, że korepetycje z matematyki może by przełożyć na za rok, kiedy będzie się realnie przygotowywać do egzaminu 8-klasisty.
Zaczynam się martwić o swoje dziecko, bo mam wrażenie, że straciła jakąkolwiek radość z życia. Widzę, że czuje się w jakimś stopniu wypalona, a wszystko przez to, że kiedy wraca po szkole do domu, to nie ma możliwości ponudzenia się i zaplanowania sobie czasu wolnego, który spędzi np. z koleżankami na podwórku".
Nie ma czasu na pasje i przyjemności
Matka nastolatki opowiada, jak wyglądają popołudnia uczennicy: "Zamiast tego jest sfrustrowana, bo nie nadąża z lekturą na polski. Bo ma do odrobienia stos prac domowych i zadania na korepetycje. Bo zamiast posiedzieć i posłuchać muzyki czy obejrzeć serial, ona zastanawia się, jak przed wieczorem wyrobić się z pójściem na zajęcia malarskie i jeszcze napisaniem rozprawki na kolejną lekcję polskiego. Gdzie jest czas na pasje, nudę, spotkania z rówieśnikami? No nie ma.
A Kaja nawet nie ma aż tak dużo zajęć pozalekcyjnych, bo raczej jestem tym rodzicem, co pozwala dziecku samodzielnie decydować, jak chce się rozwijać, i czy chce chodzić na dodatkowy angielski lub balet. Przy tej liczbie godzin spędzonych w szkole, każde kolejne zajęcia dodatkowe są fizycznie niewykonalne w trakcie tygodnia".
Rezygnuje z lekcji, żeby odpocząć
"Już nawet doszło do tego, że wzięłyśmy jej plan lekcji i zaczęłyśmy sprawdzać, czy jeśli wypiszę ją z religii i zrezygnuje z lekcji WDŻ to uda się choć trochę ją odciążyć. Dzięki temu miałaby 3 godziny tygodniowo mniej, a wiedza, jaką wynosi z tych lekcji, jest właściwie żadna. Wolę, żeby córka miała godzinne okienko w środku lekcji (zajęcia z WDŻ), podczas którego odrobi sobie lekcje i będzie miała czas na oddech.
Dzięki temu po powrocie do domu Kaja będzie miała część obowiązków już zrobionych. Tyle mówi się o pozytywnych zmianach w szkole, o odchudzaniu planów lekcji i dbaniu o równowagę w życiu dzieci i młodzieży. A ja zupełnie nie widzę tego u mojego dziecka. Widzę za to wypalenie i brak entuzjazmu do jakichkolwiek aktywności. To straszne, co szkoła i przestarzały system robią z tymi dziećmi..." – kończy swój list poruszona mama 7-klasistki.
Czytaj także: https://mamadu.pl/177214,syn-zostal-zniszczony-przez-system-szkola-zabila-w-nim-ciekawosc-swiata