"Syn wrócił z kolonii. To, co zobaczyłam na jego ciele sprawiło, że miałam mdłości"
"Czuję obrzydzenie"
"To nie był pierwszy raz syna na koloniach, ale pierwszy raz wrócił z takimi śladami na skórze. Przyprawia mnie o mdłości wciąż myśl o tym, że moje dziecko spędzało noc w warunkach, w których pogryzły go te stworzenia!
Rzecz o pluskwach. Racjonalnie staram się wyjaśnić sobie, że to realne ryzyko, kiedy dziecko śpi w miejscu innym niż dom. Ośrodku, w którym tylko w sezonie rezyduje kilkaset lub kilka tysięcy innych ludzi. A jednak czuję wzbierające obrzydzenie i złość.
Kolonie nie należały do najtańszych.
Czy nie jest fundamentalną kwestią zdrowie i bezpieczeństwo dzieci? Warunki, w jakich przychodzi im spędzić noc, chyba się do tych wytycznych zaliczają?
Syn cierpi, ugryzienia bolą, swędzą. Ja musiałam zorganizować wizytę u lekarza, który potwierdził moje przypuszczenia, potem zainwestować w maści lecznicze… Czy jest niedorzeczne, że czuję rozczarowanie i żal do organizatorów?
W naszym domu każdego dnia robię wszystko, by było czysto, schludnie, myśl o pająku za szafą sprawia, że czuję dreszcz obrzydzenia. Dbam o siebie i o moje dzieci, o nasze wspólne zdrowie. Nigdy nie przeszłoby mi przez myśl, że mój syn zostanie pogryziony przez owady, które są słusznie kojarzone z nieporządkiem, zaduchem, ludzkimi wydzielinami, które nie zostają usunięte.
To nie w porządku, jestem rozgoryczona. Załączam zdjęcie, ku przestrodze. Dajcie znać innym rodzicom, że taki scenariusz jest możliwy. I bardzo nieprzyjemny".