Wybrałam się z dzieckiem nad morze i usłyszałam, że jestem obrzydliwa. To nie fair!

Dominika Bielas
12 lipca 2023, 13:00 • 1 minuta czytania
Nasza czytelniczka w tym roku została mamą i po raz pierwszy wybrała się na wakacje ze swoim maluszkiem. Nie miała świadomości, ile utrudnień czeka na rodziców niemowląt w turystycznych miejscowościach. Dla Magdy przewijanie synka było wręcz traumatycznym doświadczeniem.
Urlop z maluszkiem to wyzwanie dla młodych rodziców. fot. Adam Burakowski/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Na początku roku zostałam mamą i bardzo cieszyłam się na pierwszy rodzinny urlop. Wybraliśmy polskie morze, bo jeszcze nie jestem przekonana do latania z tak małym dzieckiem samolotem. Choć bywałam nad Bałtykiem nie raz, jednak jako mama odkrywam miejscowości turystyczne na nowo. 


Absolutnie wszystko jest zorganizowane tak, by zarabiać na turystach, a ich wygoda nie jest niczyim priorytetem. A już na pewno nie wygoda rodziców. Największym wyzwaniem dla nas było przewijanie synka. Aż mnie telepie, jak o tym myślę.

Przewijaki to nadal rzadkość

Niby wszędzie wokół publiczne toalety i WC w knajpach, ale znalezienie takiej z przewijakiem (i to takim, co nie budzi wątpliwości) to jak szukanie igły w stogu siana. W większości to bardzo małe toalety, w których absolutnie nie ma miejsca ma przewijak. A jeśli już są jakieś, to tylko w damskich toaletach (na jedyny w męskiej trafiliśmy na autostradzie). Oczywiście jeśli nie jesteś klientem restauracji, to toaleta płatna. Inną opcją jest miejski szalet, który nigdzie nie wyglądał dobrze. Głównie kończyło się na przewijaniu młodego w wózku lub na kocu na plaży.

Przecież wybierając miejsce do zjedzenia obiadu, nie powinno zaczynać się od sprawdzania toalety, ale my tak zaczęliśmy robić po nieprzyjemnym incydencie. Któregoś dnia wybraliśmy się na rybkę do knajpki poleconej przez znajomych. Po bardzo smacznym posiłku postanowiliśmy skorzystać z toalety, w tym zmienić synkowi pieluszkę. Niestety toaleta była mikroskopijnej wielkości. WC, umywalka i koniec. Zero przewijaka i miejsca, by wprowadzić wózek.

Trzeba było działać szybko

Synek zaczął się niecierpliwić i potwornie płakać, bo zaczęła mu przeszkadzać brudna pielucha. Skoro nie mogłam skorzystać z toalety, postanowiłam wjechać za winkiel, tak by nie przeszkadzać ludziom spożywającym posiłek. Podczas zmieniania pieluszki zza pleców nagle usłyszałam głos kobiety. Na początku nie zrozumiałam, co do mnie mówi, bo synek nadal płakał. Po chwili zrozumiałam, że zostałam zwyzywana od najgorszych. Usłyszałam także, że jestem obrzydliwa i niepoważna.

Szybko skończyłam przewijać syna i uciekłam. Nie miałam siły z nią walczyć. Czy miałam inną opcję? Przecież nie przewijałam go na stole. Mogłam co najwyżej wyjść z knajpy i zrobić dokładnie to samo na środku deptaku i tu też ktoś na pewno również miałby pretensje. Byłam zła! Bo to nie tak, że ja sobie wymyśliłam przewijanie dziecka w takim miejscu. Mnie to totalnie nie bawi! Wcale nie chcę wystawiać pupy mojego dziecka na widok, ale czy ja mam jakiś wybór?

Teraz wybierając miejsce na posiłek, nie sugerujemy się opiniami, cenami, czy tym na co mamy ochotę, a najpierw wchodzimy na zwiady, by sprawdzić łazienkę. To jest jakieś chore! To nie fair, że nikt nie myśli o turystach z małymi dziećmi, a obrywa się matkom".

Czytaj także: https://mamadu.pl/165301,czy-wypada-przewijac-dziekco-na-stole-w-restauracji-i-w-innych-miejscach-publicznych