Na placu zabaw zawisła kartka. Nowobogaccy segregują dzieci i twierdzą, że mają prawo

Dominika Bielas
11 maja 2023, 13:38 • 1 minuta czytania
Zdjęcie kartki zamieszczonej na furtce pewnego placu zabaw wywołało spore zamieszanie w sieci, ale takie sytuacje to codzienność na nowych osiedlach. Wywyższanie się i izolacja, a może dbanie o czyjąś własność? Zdania (nie tylko rodziców) są mocno podzielone.
Coraz częściej można trafić na place zabaw, na których nie wszystkie dzieci są mile widziane. fot. Karol Makurat/REPORTER, Facebook @piotr.ikonowicz
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Na profilu Piotra Ikonowicza pojawiło się zdjęcie, które wzbudziło wiele emocji wśród internautów. Na pierwszym planie widać wielką kartkę z napisem, łańcuch i kłódkę. Aż trudno zauważyć, że fotografia przedstawia... plac zabaw dla dzieci. Autor notatki prosi, by "obce" dzieci nie korzystały z placu zabaw.


"Uprzejma" prośba

Choć treść kartki rozpoczyna się od słów "uprzejmie proszę", to kapitaliki i trzy wykrzykniki wyraźnie wskazują, że autor nie ma przyjaznych zamiarów. Tak więc czytamy: "Uprzejmie proszę, aby dzieci z innych bloków nie korzystały z placu zabaw należącego do tego apartamentowca". Fotografia opatrzona jest dodatkowo komentarzem polityka: "Ogłoszenie na płocie, czyli początek klasowego apartheidu". Taka sytuacja to jednak nieodosobniony przypadek na polskich osiedlach.

Plac zabaw nie dla dzieci?

Pod fotografią wywiązała się gorąca dyskusja, ale nie różni się ona od rozmów, które toczą się na lokalnych forach czy grupach wielu nowych osiedli. Jako miejsca świeżo wybudowane, często wzbudzają zainteresowanie dzieci i rodziców mieszkających w okolicy. Lokatorów tychże osiedli jednak tacy "goście" nie zachwycają.

Zwolennicy zakładania kłódek, furtek na klucz czy montowania chipów na placach zabaw mówią wprost, że przecież nie są to publiczne place zabaw. Argumentują, że jako wspólnota zapłacili za zabawki, ponoszą także koszty ich utrzymania oraz dbają o ten teren, więc prywatność im się należy.

Nowe osiedla często są otwarte, co zachęca "obcych" do korzystania z ich placów zabaw. "Obcy" eksploatują, a czasem także niszczą, nie ponosząc za to żadnych opłat – argumentują zwolennicy kłódek. Płaci wspólnota, do której dany plac zabaw należy, dlatego niektórzy mieszkańcy upierają się, by tylko dzieci z danego osiedla mogły z niego korzystać. Co z odwiedzającymi ich znajomymi? Mogą się bawić, a może mają stać za płotem? Ciężko stwierdzić.

Ten medal ma dwie strony

Komentujący tę konkretną kartkę na Facebooku doszukiwali się podziałów klasowych i wywyższania się przez nowobogackich właścicieli apartamentowców. Place zabaw za kłódką porównali do pałaców za fosą czy zamkniętego getta dla bogatych, w którym "apartamentowcy" chcą wychowywać swoje dzieci w izolacji.

Gros osób uważa, że place zabaw są przeznaczone po prostu dla dzieci. Ich zdaniem nie ma znaczenia, gdzie one się mieszczą, kto za nie płaci i gdzie mieszkają maluchy, które chcą się chwilę pobawić. Dzieci są tylko dziećmi, które chcą się tylko pohuśtać na huśtawce czy pobawić z piaskownicy. Więc w czym problem? – pytają.

A jakie jest wasze zdanie na ten temat?

Czytaj także: https://mamadu.pl/128201,ponadnormatywne-wrzaski-zakazane-czyli-problem-dzieci-na-osiedlach-zamknietych