Psycholożka: "Transpłciowość istniała zawsze, nie była tylko nazwana"

Magdalena Woźniak
31 marca 2023, 06:46 • 1 minuta czytania
Cierpią w milczeniu, często są odrzucani przez najbliższych. Doświadczają przemocy. Życie osób transpłciowych nie musi tak wyglądać. Jak żyliby w idealnym świecie? I co możemy zrobić razem, by ten idealny świat przestał być tylko utopią?
"Dysforia płciowa wiąże się często z ogromnym cierpieniem", mówi psychoterapeutka Agnieszka Rynowiecka. Fot. Anna Schvets/Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Magdalena Woźniak: Czym właściwie transpłciowość jest? Dlaczego tak mało o niej wiemy i powtarzamy stereotypowe opinie?

Agnieszka Rynowiecka, psychoterapeutka*: O transpłciowości mówimy wówczas, gdy ekspresja płciowa i/lub zachowania różnią się od tych kulturowo związanych z płcią metrykalną/przypisaną przy urodzeniu. Osoby transpłciowe przychodzące do mnie to najczęściej zaś osoby, których płeć odczuwana nie zgadza się z tym, co mają wpisane w dokumentach.

Transpłciowość zawsze była, nie była tylko nazwana. W różnych kulturach transpłciowość była inaczej traktowana, inaczej rozumiana.

Ludzie często nie wiedzą, czym jest transpłciowość czy dysforia, czyli ogólnie rzecz ujmując niechęć do swojego ciała czy roli społecznej. Karmią się więc populistycznymi hasłami, często zasłyszanymi z ust polityków. W ich kampaniach transpłciowość bywa wykorzystywana jako chwyt erystyczny, który ma na celu zastraszenie społeczeństwa. To właściwie nigdy nie są merytoryczne argumenty.

To tragiczne, bo dysforia płciowa wiąże się często z ogromnym cierpieniem.

A wciąż słychać głosy braku wsparcia ze strony tych, którzy pomagać powinni.

Tak. Wciąż zbyt mało mówimy o dysforii, na studiach, na kierunkach psychologicznych nawet niewiele się o tym uczy. Ja skończyłam psychologię na państwowej uczelni i nie pamiętam słowa na ten temat. Nawet lekarze wciąż mają zbyt niską świadomość w tej dziedzinie.

Ta narracja, stan wiedzy zmieniają się tylko dzięki odwadze osób trans i ich rodziców. Ludzi, którzy doświadczyli dysforii i dzielą się swoim doświadczeniem. Jako specjalistka organizuję szkolenia, uświadamiam. Nadal jednak słyszę dużo wątpliwości, pytań, nawet natury etycznej.

Wsparcie lekarza w tym zakresie to kwestia, która porusza etykę lekarską. Prośba o użycie odpowiednich zaimków przez pacjenta i jej akceptacja to nie kwestia odnosząca się do wiedzy lekarza czy doświadczenia, a etycznego wykonywania swojego zawodu.

I tutaj pojawia się pierwsza ściana dla tych ludzi, którzy proszą o pomoc. Jeżeli osoba transpłciowa trafi na takiego specjalistę, który będzie miał wątpliwości w tak podstawowej kwestii jak to, czy powinien zwracać się do osoby wybranymi przez nią zaimkami czy imieniem – prawdopodobnie proces pomocy się zatrzyma, a osoba doświadczająca trudności zostanie z nimi sama. Być może na długo zrezygnuje w ogóle z próby kontaktu ze specjalistą.

Równoległe liczba samobójstw wśród młodych ludzi w Polsce wciąż rośnie.

To prawda i to samobójstw dokonanych, prób samobójczych jest prawdopodobnie jeszcze więcej. Młodzież transpłciowa jest w szczególnej grupie ryzyka. Tylko w marcu dowiedziałam się o trzech tragicznych wydarzeniach. Młodzi ludzie odebrali sobie życie.

A mówię o osobach, które otrzymały wsparcie od najbliższych i sięgały po pomoc. Powstaje więc pytanie: o ilu osobach, które cierpiały w milczeniu, nie wiemy?

Co sprawia tym dzieciom najwięcej cierpienia? Czy na podstawie swojego doświadczenia jest w stanie pani określić największy czynnik ryzyka próby odebrania sobie życia?

To bardzo złożone. Pierwszym, podstawowym czynnikiem jest poczucie bycia w mniejszości, niedopasowania do reszty społeczeństwa. To już jest bardzo dużo. To takie głębokie poczucie osamotnienia.

Oczywiście sama dysforia płciowa i idąca za tym depresja, jest przyczyną prób suicydalnych lub samookaleczeń, które do śmierci mogą doprowadzić.

Kolejnym czynnikiem są realne reakcje otoczenia. Stygmatyzacja, złośliwe komentarze, osoby bardziej wrażliwe nie są w stanie tego unieść. Przemoc ze strony rówieśników.

Dużym problemem jest też lęk przed odrzuceniem, szczególnie przez najbliższych. On często pojawia się, zanim osoba zdecyduje się podzielić z rodzicami/rodziną tym, co przeżywa. Często jest nieuzasadniony, a jednak bardzo silnie kieruje myślami i działaniami takiego dziecka. Kiedy odbiera sobie życie, rodzice czasem nie znają przyczyny.

Czy te odrzucenia wciąż się wydarzają?

Niestety tak. Wiemy już, że tylko 25 proc. matek i jeszcze mniejszy procent ojców akceptuje transpłciowość swojego dziecka. Cała reszta nie. Rodziny całkowicie wypierają się dzieci lub reagują pośrednio: mówią, że kochają je i akceptują, ale nie będą go wspierać w tym procesie. Próbują ukryć dziecko przed światem. To też tak naprawdę brak akceptacji.

W kontrze do tych scenariuszy przedstawmy "idealny", pożądany scenariusz całościowego wsparcia dla osoby transpłciowej.

Po pierwsze takie wsparcie obejmuje całą rodzinę. Wszyscy członkowie muszą zaakceptować proces tranzycji, pozbyć się swoich uprzedzeń, mieć odwagę, by na nowo zbudować relacje między sobą.

To, co możemy dać dziecku na wstępie, to nadzieja. Nadzieja na to, że świat się nie kończy, że wszystko się ułoży, będzie dobrze, że jesteśmy z nim, gotowi mu pomóc i realnie wspierać. Zaopiekowanie się jego lękami, stanami depresyjnymi. Terapia, psychoterapia, jeżeli jest wskazane – wsparcie farmakologiczne.

Wiele może dać zrzeszenie się w grupach wsparcia dla osób transpłciowych i bliskich.

Bardzo ważne jest, by wybrzmiało, że tutaj dobra opieka psychologa czy psychiatry oznacza osobę doświadczoną, zaangażowaną, o odpowiedniej wiedzy. No i najważniejsze: w idealnym świecie osoba trans przejdzie bezpieczny, bez zbędnego przedłużania proces opiniowania i wsparcie w procesie tranzycji medycznej i sądowej.

Proces tranzycji wymaga czasu.

To prawda, to złożony, żmudny proces często trwający kilka miesięcy, niekiedy lat. Zaczyna się od uświadomienia sobie, że jest się osobą transpłciową. Potem większość osób przechodzi tzw. proces tranzycji społecznej, która jest procesem całkowicie odwracalnym, a która daje bardzo dużo.

Następnym krokiem może być tranzycja medyczna, objęcie opieką doświadczonych, wykwalifikowanych lekarzy. Idealnie, jeśli ten proces przechodzi gładko i ze wsparciem bliskich i otoczenia.

Nie żyjemy jednak w idealnym świecie.

Tak. W idealnym świecie wyglądałoby to tak, że społeczeństwo nie wtrącałoby się w indywidualne decyzje młodych ludzi dotyczące ich seksualności i tożsamości płciowej. Różnorodność płciowa byłaby traktowana z powagą i ze zrozumieniem.

W idealnym świecie rodzice wspieraliby swoje dzieci i kochali je niezależnie od tego, czy są cispłciowe, czy transpłciowe.

W idealnym świecie dyrektorzy i nauczyciele zwracaliby się do dzieci, tak jak oni chcą, organizowali psychoedukacyjne warsztaty dla dzieci i młodzieży w szkołach, tworzyli bezpieczną przestrzeń do nauki dla każdego.

W takim świecie każdy psycholog, terapeuta czy lekarz miałby wiedzę z zakresu transpłciowości i wiedział, jak pomóc, gdy zgłosi się do niego/niej pacjent z dysforią płci.

I, co bardzo ważne, politycy nie przeszkadzaliby w normalizacji tej różnorodności. Nie straszyliby kontrolami szkół, dyrekcji, rodziców. Nie byłoby opresji politycznej. W idealnym świecie byłaby ustawa i uchwały ułatwiające osobom transpłciowym bezpieczne przechodzenie procesu tranzycji bez konieczności chodzenia po sądach czy pozywania swoich rodziców.

Takiego świata sobie wszyscy życzymy. Mam nadzieję, że kiedyś taki będzie.

*Agnieszka Rynowiecka – psycholog, certyfikowana psychoterapeutka, superwizorka - aplikantka Sekcji Naukowej Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Założycielka Terappo – platformy internetowej i gabinetu, niosącego pomoc psychologiczną i psychoterapeutyczną m.in. dla młodzieży transpłciowej i niebinarnej. Z osobami trans i ich bliskimi pracuje od 15 lat, prowadzi w każdy pierwszy piątek miesiąca pierwszą w Polsce grupę wsparcia dla bliskich w Fundacji Trans-Fuzja.