Rodzice nie widzieli w tym nic złego, oburzona kobieta zareagowała. Afera w restauracji
Bobas Lubi Wybór
"Jako mama trójki dzieci, na przestrzeni lat zauważyłam, jak diametralnie zmieniają się zalecenia dotyczące żywienia małych dzieci. Zmienia się także podeście do sposobu karmienia. W przypadku najstarszego syna pierwsze lata to gotowe kaszki i słoiczki, a na "normalne dania" zdecydowaliśmy się dość późno. To było wygodne, szybkie i czyste rozwiązanie. W przypadku środkowego dziecka trochę szybciej wprowadziliśmy dorosłe dania, a najmłodsza córka, to już stuprocentowe BLW.
Ten sposób podejścia do żywienia bardzo mnie zainteresował i wydał mi się tak naturalny, że aż byłam zdziwiona, że wcześniej tego nie stosowaliśmy. Córka znacznie szybciej zaczęła jeść normalne posiłki, była ciekawa smaków, chętnie próbowała i nadal próbuje nowych rzeczy. Mimo początkowego jedzenia rączkami także szybciutko opanowała obsługę kubka, czy sztućców. Bałagan początkowo był niemiłosierny, ale miło było jeść wspólnie posiłki. Nigdy jednak nie myślałam, że może to być kłopotliwa metoda, do czasu, gdy podczas wakacyjnego wyjazdu stałam się świadkiem ostrej wymiany zdań.
Bobas w knajpie
Zazwyczaj po restauracjach nie chodzimy, ale podczas urlopu stołujemy się na mieście. Najmłodsza córka ma dwa latka, więc jeszcze zazwyczaj korzysta z fotelika do karmienia. Bywają one w różnym stanie. Wiele zależy oczywiście od knajpy, bo są miejsca, w których zawsze foteliki są wypucowane, ale w tych bardziej obleganych punktach, faktycznie foteliki wędrują od stołu do stołu i jak chce się dziecko posadzić na czystym krzesełku, trzeba samemu go doczyścić. Przyzwyczaiłam się i mam zawsze paczkę mokrych chusteczek, by sobie z tym poradzić. Natomiast my po posiłku zawsze staramy się pozostawić fotelik czysty.
Ostatnio byłam jednak świadkiem sytuacji, która wcale nie była wyjątkiem, a obnaża zachowania wielu rodziców. Wybraliśmy się na obiad do jednej z nadmorskich knajpek. Przy stoliku obok rozsiadła się rodzina z dzieckiem, może 8-9-miesięcznym maluszkiem. Rodzice na tacce położyli różne przysmaki, a niemowlak przez kilkadziesiąt minut ochoczo rozgniatał jedzenie i pakował do buzi. Każdy, kto stosował BLW wie, że także cała masa jedzenia podczas posiłku trafia również we włosy, na ubranie i podłogę.
Sprzątać czy nie sprzątać?
Po posiłku para otrzepała malucha, wytarła mu buzię i rączki, a następnie wpakowała do wózka i zaczęła zmierzać do wyjścia, pozostawiając zarówno brudny fotelik, jak i cały bajzel, który zrobiło dziecko. Nagle dało się usłyszeć donośny głos kobiety, była to jedna z klientek: 'Chyba nie zamierzają Państwo tego tak zostawić?!'. Para początkowo nie załapała, że o nich mowa, jednak kobieta nie miała zamiaru się poddawać: 'Niech Państwo żywią dziecko, jak chcą, ale ten chlew wypadłaby posprzątać. Nie wstyd Wam zostawić taki syf?'.
Gdybym usłyszała taką uwagę, zrobiłoby mi się głupio. Faktycznie stolik, krzesło i wszystko na około wyglądało tragicznie, jednak rodzice malucha nie mieli skrupułów. Rzucili tylko: 'Co Panią to obchodzi. Kelnerki są od tego, by sprzątać po klientach' i wyszli oburzeni.
Czy to tak wiele?
Zaczęłam zwracać uwagę na to, w jakim stanie stoliki zostawiają inni rodzice małych dzieci i niestety często wygląda to tragicznie. To bardzo przykre, bo i owszem - jednym z obowiązków kelnerek jest dbanie o czystość, ale czy to powód, by zostawiać po sobie taki syf? Ja zawsze sprzątam i nie raz słyszę od kelnera: 'proszę zostawić, ja to ogarnę', ale jakoś nie wyobrażam sobie, by tego nie zrobić. Tak sobie myślę, że przecież przetarcie stolika przez rodziców to chwila-moment, a obsługa takich rodzin w ciągu dnia ma najpewniej kilka albo kilkanaście. Czy to naprawdę tak wiele?"