Mój 9-letni syn zrezygnował z religii w szkole tuż przed komunią. Powiem wam, dlaczego dobrze zrobił
- Mój 9-letni syn powiedział, że od września nie chce chodzić na religię. Zgodziliśmy się, aby zrezygnował tuż przed komunią.
- W naszej ocenie Kościół jest coraz mniej moralny, coraz mniej przystępny i coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, w której żyjemy.
- Młodzi nie czują się częścią wspólnoty, kiedy ta narzuca im moralność, zapominając jednocześnie o podstawie wiary - miłosierdziu do bliźniego.
Kościół jest jakiś inny
Kiedy byłam w wieku mojego średniego dziecka, co tydzień chodziłam do kościoła, śpiewałam w scholi i czułam się częścią tej wspólnoty. Religii w szkole uczył mnie genialny ksiądz Leszek, który był sympatycznym i mądrym człowiekiem. Pełnym wiary i umiejącym swoją pasją zarazić młodzież. Do świątyni chodziliśmy z przyjemnością.
Oczywiste dla mnie było, że wezmę ślub kościelny i tak się też stało, choć mój mąż składał przysięgę ateisty. Dzieci ochrzciliśmy, całą trójkę. A potem w mojej głowie zaczęły rodzić się pytania. Zaczęły wychodzić afery pedofilskie w kościele, doświadczyłam kilku mniej przyjemnych spotkań z kapłanami. Im byłam starsza, tym zaczynałam widzieć więcej.
I pewnego dnia uświadomiłam sobie, że nie widzę się w tej wspólnocie, która coraz częściej zapomina, czym jest miłosierdzie. Tak po prostu. Odklejeni od rzeczywistości panowie (nie twierdzę, że wszyscy), nie licowali z obrazem Kościoła, który znałam z dzieciństwa. Na msze nie chodziłam już od jakiegoś czasu, a pierwsze przedszkole moich dzieci było totalnie świeckie.
Nasze drogi się rozeszły. To było więcej niż pewne, że w tym kształcie, jaki przybrała ta instytucja, nie możemy być jej częścią. Najstarszy syn od razu powiedział, że w szkole na religię chodził nie będzie. Jako jedyny w klasie. Średni w zerówce miał religię z przesympatyczną kobietą, ta sama nauczycielka uczy go w szkole, więc postanowił chodzić. Po dwóch latach, tuż przed komunią, powiedział, że chce zrezygnować. Zgodziłam się.
Nie chcemy udawać
9-latek, który mówi, że nie chce iść do komunii, że nie chce przyjęcia, prezentów i całej reszty nie brzmi, jak większość. A jednak moje dziecko podjęło taką decyzję i my, jako rodzice, postanowiliśmy ją uszanować. Trudno jest zmuszać go, żeby zacisnął zęby i wytrzymał jeszcze rok w momencie, kiedy sami nie czujemy związku z instytucją Kościoła.
Nie chodzimy do kościoła, nie przyjmujemy kolędy, są to decyzje, które podjęliśmy w pełni świadomie. Bywamy na ślubach i pogrzebach, odmawiamy jednak zaproszeń na komunię i bycia chrzestnymi, bo tam czulibyśmy się nieuczciwie. Jak mielibyśmy więc chodzić z dzieckiem na wszelkie możliwe nabożeństwa tylko dlatego, że akurat ma przystąpić do komunii?
Trudno byłoby zarzucić swoje przekonania i udawać, że nic się nie stało, że ostatnich kilka lat nie zmieniło naszego stosunku do Kościoła. Oczywiście, znajdą się tacy, którzy powiedzą, że pójdziemy do piekła, będziemy żałować, a 9-latek nie powinien o takich kwestiach decydować sam. Ale niby dlaczego?
Jest istotą rozumną, człowiekiem, tylko mniejszym od nas, w dodatku całkiem mądrym i bardzo empatycznym. Czy jeśli nie pójdzie do komunii, to się zmieni? Nie, bo jego moralność nie musi wyrastać z żadnej religii.
Piekła się nie bardzo obawiamy, bo nawet jeśli za tęczowym mostem okaże się, że są dwie windy: jedna do góry, a druga w dół, to nie sądzę, żeby podstawowym kryterium podziału, gdzie kto jedzie, była ilość wyklepanych "zdrowasiek".
Religia jako wybór
Religia nie jest w szkołach obowiązkowa, nie powinna być w środku zajęć lekcyjnych. Ale jest. Mimo to młodzież lawinowo rezygnuje z uczestnictwa w tych zajęciach. W szkołach średnich rok do roku ubywa nawet kilkanaście procent uczniów na religii. Dlaczego? No przecież nie po to, żeby skończyć lekcje wcześniej, bo lekcja w środku, to w najlepszym razie czas na odwiedziny w szkolnej bibliotece. A jednak - rezygnują.
Może więc po tych 32 latach doszliśmy do punktu, kiedy religia powinna cofnąć się do kościoła i tam pozostać? W szkołach średnich na katechezę chodzi niewiele ponad 69 proc. uczniów. W tym tempie, w jakim ubywa chętnych do nauki tego przedmiotu w przeciągu 3-4 lat będzie uczęszczała mniejszość szkolnej społeczności. Czy wówczas wciąż religia będzie w szkołach i to w środku lekcji?
Nuda młodzieży przy Kościele nie zatrzyma. Nie zaczną się nawracać, żeby nie mieć "okienek". Dziś bardziej krytycznie niż kiedykolwiek wcześniej słuchamy tych, którzy jeszcze dwie dekady temu byli dla nas autorytetami. A kiedy religia przestanie być wygodnie dostępna na miejscu w szkole, odejdzie jeszcze więcej młodzieży. To obnaży prawdziwą liczbę wiernych w Polsce. Bo religia nie wygra z piłką nożną i dodatkowym angielskim, na które chodzą nasze dzieci.
Zwłaszcza kiedy kościelni przywódcy przestają być wiarygodnym źródłem wiedzy i uosobieniem cnót. Mówią, że to dzięki ich ciężkiej pracy duszpasterskiej ruszyliśmy pomagać Ukrainkom i ich dzieciom. A głowa kościoła za wojnę w ich ojczyźnie wskazuje jako winnych nas wszystkich.
Mieszkamy na wsi, dawniej każdy mieszkaniec małej miejscowości stał w bramie i czekał na wizytę duszpasterską, dziś nikogo nie dziwi, że księdza trzeba "zamawiać", bo są całe ulice, które nie czekają na niego. Dorośli sami coraz rzadziej walczą o utrzymanie wiary i praktyki religijnej w swoich domach. Na religię posyłają dzieci z przyzwyczajenia, bo co ludzie powiedzą. Coraz rzadziej z pobudek duchowych.
Diego Maradona, który przez lata był człowiekiem wielkiej wiary, przestał wierzyć w 2000 roku po spotkaniu z papieżem. Po latach w "Daily Mail" mówił tak: "Byłem w Watykanie, widziałem złote sufity i słuchałem papieża martwiącego się o biedne dziecko. Pomyślałem sobie, jak można być takim człowiekiem, by mieszkać pod złotym dachem, a później jechać do biednych krajów i z pełnym brzuchem całować biedne dzieci? Wtedy przestałem wierzyć".
Potem Maradona wrócił do Kościoła, kiedy stolicę Piotrową objął jego rodak, ale przypominam, że piłkarz zmarł w 2020 roku, dziś nie wiem, czy chodziłby na religię.
Czytaj także: https://mamadu.pl/151039,czy-ochrzcic-dziecko-nie-chce-tego-robic