"Mój mąż ogląda się za innymi kobietami. Zamiast z tym walczyć, zaakceptowałam to"
Niewinne początki
Kiedy poznałam mojego męża, wydawało się, że świata poza mną nie widzi. Starał się, często robił mi niespodzianki i nie szczędził komplementów. Czułam, że jest na mnie skupiony i kto jak kto, ale on na pewno nic nie kombinuje i nie szuka innej kobiety na boku. "Taki facet to marzenie" – zachwycały się moje koleżanki. A ja się zastanawiałam, gdzie leży haczyk i jaką wadę ukrywa mój luby. "Przecież ideały nie istnieją" – myślałam.
I oczywiście się nie myliłam. Dosyć szybko okazało się, że mój facet... ogląda się za innymi kobietami. Kiedy zrobił to przy mnie pierwszy raz, pomyślałam, że może mi się wydaje. Może nie podążał wzrokiem akurat za atrakcyjną dziewczyną, która dopiero co nas minęła, tylko patrzył na coś innego. Taki zbieg okoliczności.
Jednak im więcej spędzaliśmy ze sobą czasu, tym częściej to się zdarzało. Byłam już pewna, że mój chłopak, a później narzeczony, ma słabość do płci pięknej i właściwie przy każdej okazji przygląda się dziewczynom w kawiarniach, na ulicy, restauracjach. Wszędzie tam, gdzie była do tego okazja.
Z czasem było coraz gorzej
W pewnym momencie zrobiłam się zazdrosna i nerwowo reagowałam na każdy przejaw zainteresowania inną dziewczyną. Byłam zła, kiedy był zbyt miły dla kelnerki i miałam pretensje, gdy za długo rozmawiał z innymi kobietami. Zrobiłam się zazdrosna o koleżankę z pracy, z którą kilka razy rozmawiał przez telefon w mojej obecności. Wypytywałam czy ma męża, czy dużo czasu razem spędzają, jak się nazywa. Starałam się, żeby to była taka niezobowiązująca rozmowa, ale w pewnym momencie te "pogadanki" bardziej przypominały przesłuchania.
Kiedy korzystałam z jego komputera nadarzyła się okazja do przejrzenia jego mediów społecznościowych. Wahałam się, ale ostatecznie przekroczyłam tę granicę i przejrzałam wiadomości mojego faceta.
I na widok konwersacji z dziewczynami, o których nawet nie słyszałam, aż mnie zmroziło. Niby nie było w nich nic gorszącego, ale te dziewczyny, głównie koleżanki z firmy, wysyłały mu swoje zdjęcia. Pod pozorem pokazania nowych spodni, sukienki na imprezę firmową czy zilustrowania... skręcania szafki w salonie w obcisłej koszulce. Ich rozmowy może nie były ostentacyjnym flirtem, ale nie brakowało w nich na pewno komplementów.
Zauważyłam, że jedna z tych dziewczyn jakoś wyjątkowo naciskała na wyjście na kawę, ale mój facet trochę ją zbywał. Jednocześnie ani razu nie powiedział wprost, że jest z kimś związany i dlatego spotkania nie będzie.
I żyli długo i szczęśliwie
Zanim się zaręczyliśmy byliśmy parą przez dwa lata. Nie wiedziałam jak zabrać się za poważną rozmowę, więc ani razu nie poruszyłam z moim facetem tematu tego, że ogląda się za innymi kobietami. Gdy komentował urodę aktorek na filmie udawałam, że go nie słyszę. Gdy za długo patrzył na dziewczynę w restauracji, udawałam, że tego nie widzę. Liczyłam, że po ślubie się to zmieni. Mijały tygodnie, miesiące.
I się nie zmieniło, a wręcz mam wrażenie, że stało się to dla nas zupełnie naturalnie. Nie czułam się komfortowo z tym, że mój świeżo upieczony mąż siedzi na portalach społecznościowych i wyszukuje kont modelek albo influencerek, które mu się po prostu podobają. Że komentuje przy mnie urodę kobiet mijanych na ulicy, komplementuje znajome. Ale w pewnym momencie to po prostu zaakceptowałam.
Tłumaczyłam sobie, że skoro nie odczuwam tego, że się mną nie interesuje albo mnie nie zdradza, to co jest złego w tym, że po prostu patrzy na ładne kobiety albo powie im kilka miłych słów? Przecież nie czuję się niedoceniana ani ignorowana.
Jednak ostatnio coraz częściej myślę, że to nie jest normalna sytuacja i niepotrzebnie zgodziłam się na takie "dzielenie" uwagi mojego męża między mnie a tabun innych, obcych kobiet. Coraz częściej zdarzają się sytuacje, w których jakieś koleżanki czy współpracownice nie kryją się z zamiarami i wprost proponują mojemu mężowi randki, komplementują go i nic sobie nie robią z tego, że obok stoję ja. Z jego dziećmi.
Wydaje mi się, że sam daje im przyzwolenie na różnego typu propozycje czy flirt, skoro przez tyle lat przyzwyczaił te kobiety do komplementów, jakichś rozmów, zachwycania się ich zdjęciami w mediach społecznościowych. Powinnam z nim o tym porozmawiać? Czy nie jest na to już za późno? Czuję, że straciłam na to już swoją szansę. Ale boję się, że w końcu granica tego flirtu zostanie przekroczona.
Od redakcji
W każdej relacji międzyludzkiej, nie tylko w związku, warto rozmawiać o swoich emocjach, lękach i potrzebach. Gdy unikamy tematu, który budzi w nas silne emocje, tylko kumulujemy w sobie negatywne uczucia i je w sobie utrwalamy. A to się odbija nie tylko na relacji, ale też na nas samych.
Kobiety często boją się poruszać temat innych kobiet, bo nie chcą być posądzone o zazdrość czy zaborczość. Jednak w bliskiej relacji najważniejsza jest szczerość. Tematy, wokół których narasta tyle emocji, najlepiej poruszać "na gorąco", ale nie znaczy to, że po kilku latach "straciliśmy szansę" na taką rozmowę i nic się nie zmieni.
Każdy człowiek jest inny i inaczej odbiera konkretne sytuacje. Warto dać szansę partnerowi i prosto z mostu powiedzieć mu o swoich uczuciach i obawach. Być może nie widzi nic złego w tym, jak odnosi się do innych kobiet i nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo rani to jego żonę. Gdyby wiedział, mógłby się do tego odnieść i wypracować jakieś rozwiązanie problemu.
Czytaj także: https://mamadu.pl/138135,po-czym-poznac-ze-on-mnie-zdradza-najwazniejsze-sygnaly-zdrady