Życie z pedantem to porządek w piekle. Nigdy nie sądziłam, że to może być taki problem

List czytelniczki
Często lubimy mieć porządek, rzadziej lubimy sprzątać. Kamila przyznaje, że sprzątanie zawsze było jej słabym punktem, często żartowała, że wyjdzie za mąż za mężczyznę, który będzie sprzątał hobbystycznie. "Nigdy by mi do głowy nie przyszło, jak uciążliwe może być życie z pedantem" - przyznaje.
Zawsze marzyła o mężczyźnie, który będzie dbał o porządek w domu. Nie sądziła, że spełnienie marzenia okaże się jej koszmarem. Fot. Liliana Drew z Pexels

Na początku było wygodnie


"Z mężem poznaliśmy się na studiach, ja mieszkałam w domu rodzinnym, on w akademiku. Jego pokój był zaprzeczeniem studenckiego stereotypu. Sądziłam, że stara się, kiedy przychodzę. W domu sprzątała głównie mama, więc u nas też nie było się do czego przyczepić. Pierwszy zgrzyt o porządki zaliczyliśmy na pierwszym wspólnym wyjeździe" - wspomina początki związku Kamila.


Kobieta tłumaczyła sobie, że jej partner rzadko wyjeżdżał do hoteli i nie wiedział, że sprzątaniem zajmują się pokojówki. "Zwrócił mi uwagę, żebym wytarła po sobie lustro w łazience. Nie jestem jakąś syfiarą, zachlapałam je trochę wodą i tyle. Wytarłam, żeby się nie denerwował, łóżko przez cały tygodniowy pobyt ścielił tak, że pokojówki mogły czuć się zawstydzone" - przywołuje wspomnienia kobieta.

Z czasem przyzwyczaiła się, że jej chłopak lubi porządek, kiedy zamieszkali razem, bałagan w zasadzie się nie zdarzał. "Sprzątał, zanim wróciłam z pracy, bo kończył wcześniej, znajomi żartowali, że ustawiłam się idealnie, bo wiedzieli, że miotła nie jest moją najlepszą przyjaciółką, nie wiedzieli, ile nerwów kosztuje nas ten porządek" - czytamy w liście.

"Kiedy koleżanki skarżyły się na porzucone przez partnerów byle gdzie skarpetki, ja sprawdzałam, czy ich kubki z kawą stoją na podkładkach. Kółek odciśniętych na stole mąż chyba by nie przeżył. Nie raz słyszałam, że po wizycie mojej przyjaciółki w domu jest chlew" - przyznaje Kamila.

Lubi porządek i co z tego


Kamila żartuje, że pedantyzm to jedyna wada jej męża, dlatego z nim wytrzymuje, ale przyznaje, że mężczyzna ma dziwne nawyki. "Wiem, że jak ktoś wchodzi i sam powiesi kurtkę, czy rzuci niedbale szalik na wieszak, mąż nie wytrzyma do końca wizyty i pójdzie poprawić. Wychodząc z łazienki, sprawdzam trzy razy, czy jest porządek, inaczej afera gotowa".

"Potrafi się wściec o krzywo odstawioną pastę, o plamie z podkładu na blacie wolę nie myśleć. Żyjemy w warunkach nieomal sterylnych. Kiedy wyjeżdża, muszę wysyłać mu zdjęcia złożonych w kostkę kocyków, które muszą leżeć na kanapie w określonym porządku. Tak, to chorobliwe zamiłowanie do porządku" - przyznaje Kamila.

Jak pisze, do samochodu męża nie wsiada, własny myje niekiedy dwa razy w tygodniu, bo mąż nie zniesie błota na zderzaku, nawet w deszczowe dni. "Musi być ciągle idealnie, inaczej słucham, jak to nie szanuję jego pracy. Ostatnio zaczął mówić o dziecku, nie wiem, czy on zdaje sobie sprawę z tego, że maluch oznacza bałagan" - martwi się kobieta.

Ideał legnie w gruzach


Mąż Kamili jest przekonany, że jego dziecko będzie, podobnie jak on, uwielbiało porządek. Kobieta obawia się, że nowy członek rodziny wprowadzi zbyt wielki chaos do idealnego świata ukochanego. "Dużo rozmawialiśmy o tym, że dzieci to ślady łapek na drzwiach tarasowych, okruchy na dywanie i klocki rozrzucone w salonie, ale mąż to bagatelizuje, mówi, że przesadzam" - czytamy.

"Kiedy mówię, że on nieco przesadza, polerując każdą rzecz w domu i układając moje ubrania w szafie w idealne stosy, twierdzi, że robię z niego wariata. Uważam, że mąż ma problem i powinien porozmawiać o tym ze specjalistą, ale on nie chce tego słuchać. Uważa, że zamiłowanie do porządku wyniósł z domu, jego mama nie pracowała zawodowo, ojciec był wojskowym i w domu zawsze było nieskazitelnie. Nie widzi niczego złego w swojej mani" - wyjaśnia Kamila.

"W jego odczuciu to ja przesadzam, jestem rozkapryszona, bo zawsze wszystko za mnie robiła mama, a teraz on. Kilka razy w tygodniu przypomina mi, że to nie ja sprzątam, więc mam szanować jego pracę. Na urodziny poprosił o robota myjącego okna, po którym... poprawia. Nikt mi nie powie, że to zdrowe, ani u niego, ani u nikogo. Nie pozwolę mu tresować dziecka, żeby niczego nie dotykało" - pisze kobieta.

Obsesja porządku


Wcale nierzadko zdarza się, że ludzie nie potrafią odpoczywać w nieładzie. Zdaniem szkockich naukowców, którzy przygotowali ankietę Scottish Health Servey aż 20 proc. z nas odpoczywa i relaksuje się, sprzątając. Oczyszczanie przestrzeni wokół odbieramy, jako symboliczne przywracanie ładu w życiu w ogóle. Jednak kiedy to sprzątanie zajmuje nam większość wolnego czasu i staje się przyczyną konfliktów z otoczeniem, możemy cierpieć na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne.

Samo sprzątanie jest dobrym nawykiem, dla wielu więc sposobem na aktywność fizyczną. Wysiłek pozwala zredukować stres i rozruszać ciało, dla wielu osób to także sposób na oczyszczenie myśli. Jednak jeśli fakt, że ktoś z domowników odkłada przedmiot inaczej, niż byśmy sobie tego życzyli, wywołuje u nas silny stres, warto przyjrzeć się swoim reakcjom.

Jeśli ty lub ktoś z twoich bliskich nie jesteście w stanie wysiedzieć, wiedząc, że w przedpokoju ktoś krzywo odstawił buty. Jeśli taki nieład wywołuje frustrację i ciężką do opanowania chęć naprawienia "błędu", warto zastanowić się nad rozmową z psychologiem. Szacuje się, że zaburzenia obsesyjno-kompulsywne dotyczą około 2 proc. społeczeństwa.

Mogą pojawić się w każdym wieku, jednak najczęściej diagnozuje się je u młodych dorosłych. Co ciekawe możemy je pośrednio odziedziczyć, jeśli ktoś w otoczeniu dziecka cierpi na te zaburzenia, szanse, że wystąpią u dziecka wzrastają nawet do 10 proc.

Zamiłowanie do porządku jest w porządku, póki nie przeradza się w obsesję. Kamila namówiła męża, aby porozmawiał ze specjalistą po tym, jak poprosił kolegów, którzy przyszli do niego na mecz, aby nie jedli chrupek w salonie, bo kruszą...