Poszła do apteki zrobić bezpłatny test na COVID-19: Oszustwo i bubel to mało powiedziane

Dominika Lange
Jednym z pomysłów resortu zdrowia na walkę z koronawirusem było szybkie i powszechne testowanie w aptekach. To rozwiązanie miało być dostępne od 27 stycznia, a listę miejsc, w których można bezpłatnie wykonać taki test antygenowy, rząd opublikował na swojej stronie internetowej. Jednak, jak mówi nam pani Sylwia, mama dwójki dzieci z Warszawy – na własnej skórze przekonała się, że nie wszystkie apteki wiedziały, że takie testy mają przeprowadzać...
Zanim pójdziemy do apteki na bezpłatny test w kierunku koronawirusa, warto najpierw do niej zadzwonić i upewnić się, że je wykonuje. fot. Marek BAZAK/East News

Test na organizację

Pani Sylwia, mama dwójki dzieci, opowiedziała nam historię, która przydarzyła jej się w ostatnich dniach. Jej rodzina przechodziła zakażenie koronawirusem – pozytywny test wyszedł u niej, u jej męża i syna. Wynik ujemny miała tylko córeczka, Tosia.


Na rodzinę została nałożona izolacja i kwarantanna. Dziewczynka, z racji tego, że jej test był negatywny, miała pozostać w domu najdłużejdodatkowe siedem dni odkąd jej rodzice i brat skończyli izolację.

Ponieważ dziewczynka miała negatywny test i żadnych objawów wskazujących na chorobę, pani Sylwia chciała skrócić dziecku kwarantannę. Przeczytała na stronie rządowej, że wystarczy do tego, by jej córka otrzymała negatywny wynik testu na koronawirusa.

Postanowiła więc skorzystać z szybkich testów antygenowych, które zgodnie z zapowiedzią resortu zdrowia i informacjami opublikowanymi na stronie rządowej gov.pl, miały przeprowadzić apteki. Jednak, jak się okazało na miejscu, farmaceuci nie wszystkich z nich o tym... wiedzieli.

Testy? Jakie testy?

Pani Sylwia sprawdziła listę aptek w pobliżu jej domu, które były wskazane na stronie internetowej rządu, i pojechała z córeczką pod jedną z nich. Problemy zaczęły się właściwie od razu – pracownicy pierwszej apteki, do której się zgłosiły, nie wiedzieli nic na temat tego, że mają jakiekolwiek testy przeprowadzać. I dlaczego ich adres znalazł się na rządowej liście.

Pani Sylwia nie usłyszała żadnych konkretnych informacji, za to usłyszała pretensje, że przychodzi do apteki z dzieckiem na kwarantannie. Po wielu telefonach udało się jej skontaktować z jedną apteką, która faktycznie te testy przeprowadzała – prawie 70 km od miasta, w którym pani Sylwia mieszka. Farmaceuci z innych aptek zastrzegali, że nie robią testów i nie wiedzą, dlaczego adres ich apteki znalazł się na stronie internetowej rządu.

Miało być łatwiej, wyszło zamieszanie

Sprawdziliśmy, czy apteki wskazane na mapce opublikowane na gov.pl rzeczywiście przeprowadzają testy antygenowe w kierunku koronawirusa. Wybraliśmy 12 losowych aptek z całego kraju – udało nam się dodzwonić do sześciu, z czego dwie z nich faktycznie przeprowadzały testy antygenowe, czyli pokrywało się to z informacjami ze strony internetowej. Kolejne dwie zastrzegły, że będą mogły przeprowadzać testy od jutra, a jedna dopiero od przyszłego tygodnia – o czym nie było na stronie żadnej wzmianki.

Z kolei farmaceutka z ostatniej apteki, do której udało nam się dodzwonić, poinformowała nas, że... czekają, aż ich apteka zostanie usunięta ze strony gov.pl. "Nie robimy takich testów, nie mamy możliwości. Czekamy, aż nas usuną ze strony" – mówiła. Wychodzi więc na to, że to, co rząd opublikował na stronie internetowej, nie do końca ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, a część farmaceutów ze wskazanych aptek nawet nie wiedziała, że ma jakiekolwiek testy przeprowadzać. I właśnie z taką sytuacją spotkała się pani Sylwia.

Testy antygenowe faktycznie zwolnią z kwarantanny?

Kolejną wątpliwością, z którą spotkała się mama Tosi, było to, czy faktycznie taki test antygenowy zrobiony przez aptekę zostanie wprowadzony do systemu, a co za tym idzie, czy będzie podstawą do skrócenia kwarantanny. Z relacji farmaceutów, z którymi rozmawialiśmy i informacjami, które znaleźliśmy na stronie gov.pl, wynik testu antygenowego przeprowadzonego w aptece, zostanie wprowadzony do systemu. Jednak o dalszym postępowaniu, takim jak zwolnienie z kwarantanny, decyduje sanepid. W przypadku dodatniego wyniku testu izolacja zostaje nałożona od razu.

Wprowadzenie powszechnych i szybkich testów "w każdej aptece", a później w "wybranych aptekach" było planem naszego rządu na walkę z koronawirusem. Jednak jedyne co spowodowało, to zamieszanie i serię niepotrzebnych wycieczek osób, które podejrzewają u siebie zakażenie koronawirusem. Historia pani Sylwii pokazuje, że trzeba weryfikować informacje nawet ze stron rządowych, które wydają się i powinny być najrzetelniejszym i najbardziej wiarygodnym źródłem informacji.