Zdjęcie dowodem, jak dzieci odreagowują stres i silne emocje. Ten post wywołał ogromne poruszenie
Nadal niewiele się o tym mówi, a problem staje się coraz powszechniejszy. Mowa o samookaleczeniach, które są obecnie jedną z najczęstszych form autodestrukcji stosowanej przez dzieci i młodzież. Stefania Rudnik, psycholożka i psychoterapeutka, zamieściła na swoim Facebooku mocny post na ten temat, by uświadomić wszystkim rodzicom, z czym mogą się zmagać ich dzieci.
- Samookaleczenia u dzieci to coraz powszechniejszy problem, tymczasem wciąż zbyt mało się o nim mówi.
- Psycholożka Stefania Rudnik zamieściła mocny post o samookaleczaniu się dzieci, który wywołał ogromne poruszenie.
- O samookaleczeniu trzeba rozmawiać i szukać dla dziecka pomocy u specjalisty.
Samookaleczenia to zachowania autodestrukcyjne, świadome ranienie swojego ciała i zadawanie sobie bólu. Najczęstszą formą samookaleczeń są nacięcia za pomocą ostrego przedmiotu na nadgarstkach, udach, biuście, biodrach czy brzuchu.
Samookaleczanie się to forma radzenia sobie z trudnościami
"Tak wiem, prezentowany widok jest dość drastyczny, ale i problem prezentowany przez ten widok szalenie istotny! Stwierdzenie, że statystyki dotyczące samookaleczenia u dzieci są niepokojące, to zdecydowanie za mało – są one wręcz fatalne! Szacuje się, że nawet 1 na 10 dzieci regularnie samookalecza się przynajmniej raz w tygodniu.
W zasadzie już co drugi nastolatek trafiający do mojego gabinetu samookalecza się. Można śmiało stwierdzić, że obecnie taka forma 'radzenia sobie' z trudnościami stanowi najczęstszą formę prezentowanych zachowań autodestrukcyjnych u coraz młodszych dzieci” – pisze w swoim poście na Facebooku Stefania Rudnik, psycholożka i psychoterapeutka.
Rodzice często przypadkiem odkrywają dziwne rysy na ciele swojego dziecka, ranki lub blizny. Oszołomieni swoim odkryciem nie mogą uwierzyć, że ten problem dotyczy ich dziecka. Co gorsza równie często krzykiem i karami próbują wyegzekwować obietnicę zaprzestania stosowanej autodestrukcji. Jedyne co uzyskują, to pogorszenie często i tak już słabej relacji i zwiększony poziom niechęci do kontaktu z nimi ze strony dzieci” – pisze Stefania Rudnik.
Poprzez samookaleczanie się chcą zagłuszyć poczucie winy lub zwrócić na siebie uwagę
Dodaje, że autodestrukcja jako taka zawsze stanowi objaw, a nie przyczynę trudności. Owa przyczyna leży głębiej i skupia się na bardzo niskich umiejętnościach radzenia sobie naszych dzieci z negatywnymi emocjami czy rozwijającymi się w tle zaburzeniami nastroju.
"Nie pomagają tutaj jeszcze wymagania stawiane przed młodymi ludźmi ze strony szkoły i przeciążenie obowiązkami z nią związanymi, presja rówieśników czy często zaburzone relację z rodzicami. W efekcie tego narasta potrzeba odreagowania/ ucieczki od silnych emocji poprzez chęć zrobienia sobie krzywdy, w której to dzieciaki widzą ,'ratunek dla siebie'.
Młodzi ludzie czerpią wiedzę o tym zjawisku z internetu, bardzo często również podpowiadają sobie wzajemnie, że warto spróbować przekonując o szybko doświadczanej uldze. W rzeczywistości samookaleczanie się ma różne formy, jak również ma w założeniu dostarczyć różnych odczuć z pozoru pozytywnych. Mowa tu o wspomnianym powyżej uczuciu ulgi, chęci ukarania się, zagłuszenia poczucia winy czy zwrócenia na siebie uwagi, aż do potrzeby okaleczania dla samego okaleczania, jeśli już zjawisko to przyjmie formę uzależnienia (...)” – pisze w poście psychoterapeutka.
Jak powinni zachować się rodzice, kiedy ich dziecko się samookalecza?
Stefania Rudnik przyznaje, że jej wpis na Facebooku spotkał się z szerokim odzewem ze strony rodziców. Co powinniśmy zrobić w sytuacji, gdy okaże się, że problem dotyczy naszego dziecka?
– Nigdy wolno krzyczeć na dziecko, bo odsunie się od rodziców i zniechęci się do mówienia o swoich trudnościach. Może to także wywołać poczucie winy, a w konsekwencji doprowadzić do ponownych okaleczeń się celem kompensowania sobie tych negatywnych odczuć – mówi Stefania Rudnik dla Mamadu.pl
– Nie potępiaj swojego dziecka i nie moralizuj. Należy okazać mu współczucie. Pamiętajmy, że autoagresji towarzyszą nieprzyjemne emocje: poczucie bezradności, lęk przed oceną, złość na siebie i innych. Trzeba pamiętać, że samookaleczenie jest dla dziecka doraźną metodą radzenia sobie z problemami i na tę chwilę nie potrafi inaczej. Nie naciskaj też i nie zmuszaj do rozmowy na siłę. Nastolatki mogą nie chcieć rozmawiać o tym, co się dzieje i może to rodzić poczucie bezsilności.
Warto jednak wiedzieć, że często dla dziecka, które się samo okalecza, może to być wstydliwy temat, którego wolałaby nie poruszać wprost i porozmawiać o tym z osobą postronną. Jeśli dziecko chce rozmawiać, okazujmy mu zrozumienie, mówmy wprost o tym, że zależy nam na jego dobru i że chcemy mu pomóc. Co ważne - nie wymuszaj obietnicy, że nigdy więcej tego nie zrobi, ponieważ jest to często poza jego kontrolą, a jej złamanie może mu dać poczucie, że jest nieskuteczne i pogłębić tylko problemy z nastrojem i samooceną.
Przede wszystkim zgłoś się do specjalisty psychologa i w razie konieczności psychiatry. Celem terapii powinna być nauka konstruktywnego rozwiązywania problemów - komunikowania swoich potrzeb w społecznie akceptowany sposób (a nie przez samookaleczenia), a także - co równie ważne - bezpiecznego wyrażania negatywnych emocji – mówi dla Mamadu.pl Stefania Rudnik.
Może cię zainteresować także: "Mogą myśleć, że ich dziecko jest tylko smutne". W tym wieku depresja atakuje najczęściej