To, co robi mój mąż, gdy nasz synek się złości, jest podłe. Jak mu to wytłumaczyć?
Każdy rodzic stosuje własny system wychowawczy, który uważa za najlepszy i najbardziej skuteczny w stosunku do swojego dziecka. Czasem są to metody wyniesione z domu, innym razem suma naszych doświadczeń i przemyśleń. Co jednak, gdy nie zgadzamy się z naszym partnerem w kwestii konkretnej metody wychowawczej?
- Każdy rodzic stosuje takie metody wychowawcze, które wydają się mu najlepsze dla jego dziecka.
- Czytelniczka pisze, że mąż wysyła ich syna do swojego pokoju, gdy ten złości się lub krzyczy.
- Wysyłanie dziecka do pokoju, by się uspokoiło, to popularna kiedyś metoda, która dziś budzi kontrowersje.
"Mamy dwójkę dzieci: 5-latka i roczniaka. Starszy synek powoli zaczyna testować nasze granice: nie zawsze się słucha, gdy go o coś prosimy, kiedy ma przestać grać w grę lub coś oglądać, to ociąga się i powtarza, że zaraz, czasem złości się z byle powodu i wtedy zaczyna krzyczeć lub płakać.
Ja staram się z nim rozmawiać, tłumaczyć – i choć wymaga to mnóstwa cierpliwości do dziecka, wydaje mi się, że ta metoda jest skuteczna. Mój mąż stosuje jednak inną” – pisze Anna.
Idź do swojego pokoju i uspokój się
Przyznaje, że jej partner nie był wychowywany surowo, choć czasem wspomina, że za czasów jego dzieciństwa panowała większa dyscyplina. Nie zjadłeś kolacji - nie oglądałeś telewizji, nie odrobiłeś lekcji - nie mogłeś wyjść na dwór, odburknąłeś coś do rodzica lub zacząłeś płakać – szedłeś do swojego pokoju.
"I właśnie tę metodę stosuje mój mąż. Gdy syn się złości lub krzyczy, każe mu iść do swojego pokoju. Dodaje przy tym, że ma przemyśleć swoje zachowanie i nie wychodzić, dopóki się nie uspokoi.
Ostatnio młodszy synek zabrał coś starszemu, tamten chciał odzyskać swoją rzecz i popchnął brata. Młodszy się przewrócił i zaczął płakać. Starszy też się zdenerwował i zaczął krzyczeć, a wtedy mąż odesłał starszego syna do pokoju” – dodaje Anna.
Zacznie tłumić swoje emocje
Przyznaje, że syn zawsze idzie do swojego pokoju jak "na skazanie”. Gdy mąż go woła po jakiś 20 minutach i pyta, czy rozumie, co zrobił źle, odpowiada, że tak.
"Ale czy rzeczywiście rozumie? Czy nie mówi tak, by nie siedzieć dłużej w pokoju? Mnie ta metoda w ogóle nie przekonuje i już kilka razy próbowałam mężowi wytłumaczyć, że popełnia błąd.
On nie widzi w niej nic złego, uważa, że tak syn nauczy się panować nad sobą. Nie jestem przekonana. Kilka razy słyszałam, jak syn płakał jeszcze bardziej, gdy poszedł do pokoju, nawet weszłam raz czy dwa, by go uspokoić, ale mąż powiedział, że w ten sposób jesteśmy niekonsekwentni” – pisze Anna.
Dodaje, że tak małe dziecko ma wszystkie emocje "na wierzchu" i tak, jak się z byle powodu się cieszy, tak samo byle co może wywołać jego złość.
„Nawet dorosłym czasem trudno zapanować nad sobą, a co dopiero dziecku. Syn zostaje w pokoju sam na sam ze swoimi uczuciami, z którymi nie umie sobie poradzić. Jest pewnie zły, smutny, zdenerwowany. Jak ma sobie dać z tym radę, skoro ma dopiero 5 lat?
Poza tym w ten sposób mąż uczy go, że złość, krzyk, płacz są złe, bo gdy je okazuje, to 'za karę' idzie do pokoju. Nie uczy się akceptacji swoich uczuć i panowania nad nimi, a jedynie tłumi te emocje – takie jest przynajmniej moje zdanie” – dodaje Anna.
Może cię zainteresować także: Zanim złość zmieni się w agresję. Jak radzić sobie z trudnymi emocjami dziecka