"Kłócę się z mężem o to, gdzie spędzimy święta". Dlaczego tak ciężko dogadać się w kwestii świąt?
Zanim wyszłam za mąż, dziwiłam się parom, które przed świętami kłócą się o to, u czyjej rodziny spędzą wigilię i Boże Narodzenie. Wydawało mi się, że to niemożliwe, żeby tak magiczny i rodzinny czas poprzedzały kłótnie i sprzeczki o taką błahostkę, jak ta przy którym stole usiąść. "My tacy nie będziemy" - myślałam naiwnie. A teraz, mimo że do świąt został grubo ponad miesiąc, właśnie to robię – kłócę się z mężem o to, czy najpierw pojedziemy do moich rodziców, czy jego.
Nim pojawi się pierwsza Gwiazdka
Pada pytanie, które czas oczekiwania na święta zamienia w prawdziwy horror – "Gdzie spędzimy święta, kochanie?". Moich rodziców i rodziców mojego męża dzieli odległość 200 km, dlatego niemożliwe jest, żebyśmy obskoczyli obie wigilie. Wcześniej wydawało mi się to oczywiste, że będziemy spędzać ją u moich rodziców – w przeciwieństwie do mojego męża jestem jedynaczką.I o ile mój mąż był skłonny pójść na taki kompromis, że wigilia z moimi rodzicami, a reszta świąt z jego, to teściowa ma zupełnie inną wizję wymarzonej Gwiazdki. Co roku znajduje mnóstwo argumentów, dlaczego wigilia powinna być u niej i porusza ten temat dużo wcześniej, żeby wyprzedzić ze świątecznym zaproszeniem moją mamę. Rok temu przeszła sama siebie i świąteczny wyścig zaczęła już we wrześniu.
Najgorsze jest jednak to, że każda próba rozmowy na temat świąt kończy się presją i wzbudzaniem poczucia winy. Moja teściowa jest w tym prawdziwą mistrzynią – mimo że mój mąż jest naprawdę ugodowy z natury, to ona go już tak podkręca, że kłótnia jest nieunikniona. I nagle okazuje się, że święta u mamusi to dokładnie to, o czym mój mąż marzył cały rok. Od poprzednich świąt, które też były u niej.
Z rodziną dobrze tylko na zdjęciu
Nie miałabym nic przeciwko, żebyśmy zorganizowali jedną dużą wigilię dla obu rodzin. Jednak u nas to też nie przejdzie, bo każdy ma powody, żeby zostać u siebie. Mój mąż ma duża rodzinę i teściowa uważa, że fakt posiadania wielu małych wnuków daje jej niepodważalną wyłączność na organizowanie świąt. Więc to moi rodzice powinni się dostosować.A prawda jest taka, że za wszelką cenę chce postawić na swoim i podporządkować innych do swoich wyobrażeń. Nie dziwię się, bo rozumiem, że lubi organizować święta we własnym domu i chce mieć przy sobie wszystkie swoje dzieci i wnuki. Jednak te dzieci też już mają swoje rodziny – i teściów, którzy mają takie same potrzeby jak ona.