Nie zliczę, ile razy zawaliłam. Ale to nie znaczy, że jestem złą matką

Marta Lewandowska
W domu rozgardiasz, znowu nie ma ulubionych płatków i zapomniałam kupić prezent na urodziny kolegi średniego. Dziś nie zdążę, bo impreza o 15, a ja do 17 jestem w pracy, zaniesie kopertę, niech młody kupi sobie coś ładnego. Dzień, jak co dzień, ciągle o czymś zapominam, nie zliczę, ile razy zawaliłam. Czy to czyni mnie złą matką? Nie sądzę.
Nawał obowiązków domowych i zawodowych, sprawia, że czasem zawodzimy, ale to nie czyni z nas złych matek. Fot. Unsplash

Zawodzę

Dzień dobry, jestem matką, jestem aktywną zawodowo kobietą, gotuję, płacę rachunki, piorę, sprzątam. Mam milion spraw na głowie. Tak samo jak ty i nie będę się licytować, kto ma więcej zajęć. W każdym razie, wcale nie rzadko, zdarza mi się o czymś zapomnieć, jak o tym prezencie, albo płatkach. Bywało, że spóźniałam się na występ do szkoły, albo zapominałam przez dwa tygodnie kupić brakujący zeszyt.


Zdarza się, że nie mam już siły iść do kina z dzieckiem, mimo że się umówiliśmy, wtedy proszę o zmianę terminu i choć wiem, że jest mu przykro zgadza się. Rok temu miałam uszyć poduszką w kształcie jakiegoś Pokemona, do dziś się tym nie zajęłam, choć po maszynę sięgałam wiele razy. Tak bywa. Jestem tylko człowiekiem, zdarza się, że choć mam chwilę, dalej nie robię tego, co powinnam, bo zwyczajnie mi się nie chce.

Czyste ubrania piętrzą się w kącie sypialni na fotelu, cztery pralki, wyprane, niewyprasowane, czekają, aż mi się zachce. Póki co każę dzieciom tam szukać brakujących skarpet, może samo się rozejdzie. Wiele takich przykładów mogłabym podać. Kiedy zawiodłam, jako matka i pani domu. Nie jestem z tego dumna, ale nie będę udawać, że jest inaczej.

Nieperfekcyjni

Takich jak ja jest więcej, bo na naszych głowach jest tak wiele spraw, że żaden kalendarz ich nie pomieści. Podobno istnieją ludzie, którym udaje się to wszystko ogarnąć, ale szczerze? Osobiście takich nie znam. Nie ma dnia, w którym, jedno z moich dzieci nie powiedziałoby "mamo, miałaś mi wczoraj....". Czy to, że zrobię coś dopiero dzisiaj, czyni ze mnie złą matkę? Nie.

Moje dzieci rozumieją, że jestem człowiekiem, że moja pamięć bywa zawodna, a doba nie jest z gumy. Kiedy nie ma tych ulubionych płatków, zawsze można zjeść coś innego. Zamiast jechać po nie wczoraj do sklepu, który stał się nagle placówką pocztową i działa w niedzielę, leżałam pół dnia z dziećmi na trawniku. Patrzyliśmy w niebo, śmialiśmy się i uczyliśmy psa aportować.

Twardo osadzeni w "tu i teraz", zapomnieliśmy wszyscy, że nastąpi jakieś jutro, a tym gorzej, że to poniedziałek, więc pewne rzeczy, jak te nieszczęsne płatki będą musiały poczekać. Pewnie nawet dziś ich nie kupię, bo do najmłodszego przyjadą koledzy, więc ze składania prania też raczej nici. Jutro stos będzie mniejszy o kolejnych kilka kompletów, które dzieci zabiorą na bieżące użycie.

Kwestia priorytetów

Decydując się na posiadanie dzieci, postanowiliśmy, że nic nie będzie ważniejsze od nich, jednak czas, który spędzamy w pracy, z oczywistych powodów nieco weryfikuje nasze plany. Zdarza się, że nawał obowiązków nas przerasta, bo wszyscy coś chcą na raz, a ja akurat mam szalony dzień. Więc, zamiast na czas wyjść z pracy, wychodzę kilka minut później i już jestem spóźniona, docieram na samą końcówkę przedstawienia, na szczęście moje dziecko nie śpiewało pierwsze.

Albo siedzę i niby słucham opowieści, ale tak naprawdę myślę o czymś zupełnie innym i nagle okazuje się, że nieświadomie zgodziłam się na coś, co muszę odkręcić. Bo przytaknęłam mimowolnie, słysząc zawieszony w powietrzu znak zapytania. Dzieci są zawsze na pierwszym miejscu, ale zdarzają się dni, kiedy nie sposób zrobić wszystko, co jest do zrobienia i spamiętać wszystko, co jest do spamiętania.

Dając sobie prawo do takich słabości i niedociągnięć, może nie dążę do perfekcji, ale uczę dzieci, że nie jestem robotem, idealnie skalibrowanym komputerem, że czasem zdarza mi się czegoś nie zrobić na czas. Jednocześnie pokazuję im, że popełnienie błędu, to nie koniec świata, jednak zawsze trzeba szukać rozwiązania, żeby go naprawić.

Może i kolega średniego nie dostanie prezentu, ale wiem, że zbiera na komputer, więc niewielką sumę w kopercie dołoży do tej zbiórki. Jak to mawiają bohaterowie jednej z bajek "świat znowu udało się uratować".

Bądź dla siebie wyrozumiała

To jedna z tych rzeczy, których można się nauczyć, bo mamy tendencje do wymagania od siebie zbyt wiele. To, co wybaczylibyśmy bez trudu innym, sobie wyrzucamy. Załamujemy ręce i mówimy "zawaliłam". Tylko zamiast bić się w piersi i klęczeć na grochu, może czasami warto poklepać się po plecach i powiedzieć sobie "halo, nie zrobiłaś jednej rzeczy, a zobacz, ile zrobiłaś".

Nikt nie mówił, że będzie łatwo. To my sami wymyśliliśmy sobie świat, w którym w domu jest czysto, praca zrobiona, czas z dziećmi spędzony, a my siedzimy na środku tego wyimaginowanego salonu w skandynawskim stylu, zatapiamy wypielęgnowane stopy w miękkim, białym jak śnieg dywanie i jesteśmy bardzo spokojni, bo każdy punkt z listy "to do" jest wykreślony już o 16:30.

"Nie szkodzi mamusiu" - powiedział średni. "Narysuję mu jeszcze kartkę z tym komputerem, żeby wiedział, dlaczego daję mu pieniądze. Tylko proszę cię, pojedź, jak będziesz mogła po lalkę dla Amelki, bo w piątek ma urodziny, a ona na nic nie zbiera". Może nie zapomnę.