Ile warte jest dla ciebie ludzkie życie? Politycy wycenili je na mniej niż małe mieszkanie

Marta Lewandowska
Kiedy dziecko choruje, rodzicom wali się cały świat. Nie szczędzimy czasu, pieniędzy, szukamy pomocy. Każdego dnia na różnych stronach ze zbiórkami pojawiają się rozpaczliwe apele rodziców, którzy oddaliby wszystko, aby ocalić życie swojego dziecka. Dla nich każdy dzień jest bezcenny. Ale nie dla polityków, oni bardzo precyzyjnie wycenili wartość ludzkiego życia, również dziecięcego.
Jeśli koszt leczenia chorego przekroczy 240 tys. złotych, Ministerstwo Zdrowia nie zapłaci za terapię. Fot. Unsplash

Ustawa o wartości ludzkiego życia

"Niecałe ćwierć miliona - właśnie tyle wart jest rok ludzkiego życia według specjalistów z Ministerstwa Zdrowia. Po cichutku przygotowali oni projekt ustawy, w którym pojawia się punkt o automatycznej odmowie objęcia refundacją części leków. Oczywiście tłumaczą to walką o dobro pacjentów i wzorowaniem się na europejskich regulacjach " - zaczyna swój obszerny wpis bloger kryjący się pod pseudonimem Ernest Mandel.


30 czerwca na stronie Ministerstwa Zdrowia ukazał się projekt ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych, oraz niektórych innych ustaw wraz z jego uzasadnieniem. Nowe przepisu oparte zostały o wartość PKB per capita.

Dokładnie na sześciokrotność jego wartości wyceniono rok ludzkiego życia, jeśli chodzi o osoby chorujące na choroby rzadkie. Jeśli cena leczenia przekracza tę kwotę - leczenie się nie opłaca. A Minister odmówi refundacji.

"Minister właściwy do spraw zdrowia odmawia wydania decyzji o objęciu refundacją dla leku lub środka spożywczego specjalnego przeznaczenia żywieniowego, jeżeli wysokości progu kosztu uzyskania dodatkowego roku życia skorygowanego o jakość, przekracza sześciokrotność Produktu Krajowego Brutto na jednego mieszkańca, o którym mowa w art. 6 ustawy z dnia 26 października 2000 r. o sposobie obliczania wartości rocznego produktu krajowego brutto (Dz. U. z 2021 r. poz. 151) a w przypadku braku możliwości wyznaczenia tego kosztu – koszt uzyskania dodatkowego roku życia" - czytamy w projekcie.

Czym są choroby rzadkie?

Na stronie Ministerstwa Zdrowia znajdujemy następującą notatkę "Choroby rzadkie to bardzo rzadko występujące schorzenia uwarunkowane najczęściej genetycznie, o przewlekłym i często ciężkim przebiegu, w około połowie ujawniają się w wieku dziecięcym. (…) Dotychczas wykryto ponad sześć tysięcy rzadkich chorób, a nowe choroby są regularnie opisywane w literaturze medycznej.

Cierpi na nie od 6 do 8 proc. populacji. W ślad za definicją chorób rzadkich zalecaną w Unii Europejskiej schorzenie uznaje się w Polsce za chorobę rzadką, jeśli dotyka ona nie więcej niż 5 na 10.000 osób. Uwzględniając polskie dane demograficzne, okazuje się, że na choroby rzadkie w Polsce cierpi od 2,3-3 mln osób" - czytamy

Jak słusznie zauważa Ernest Mandel, zapewne nie wszystkie opisane przypadki są tak kosztowne w leczeniu, ale można założyć, że znaczna część z nich. W tym również dzieci, które można by leczyć, gdyby to nie było zbyt drogie.

Pieniądze społeczne

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze i tak jest też w tym przypadku. Produkt Krajowy Brutto na mieszkańca, ma nam dawać obraz tego, jak zamożne jest społeczeństwo. Według wyliczeń Banku Światowego, dla Polski jest to 60 tys. zł. Dlaczego więc 6x60 tysięcy nie równa się 360 tylko 240 tysięcy, o których pisze Ernest Mandel?

Bo panowie (i panie) od polityki bardzo sprytnie wymyślili, że wezmą pod uwagę kwotę netto, oszczędzając tym samym na każdym roku chorego dziecka dodatkowe 120 tysięcy złotych. Bardzo kreatywna matematyka, a jakże skuteczna dla budżetu.

Merytoryczne wpadki

Sam język, którym została napisana ustawa, również zdaniem blogera pozostawia sporo do życzenia, albowiem padają tam takie określenia jak "choroby sieroce". Ktoś, kto nie ma pojęcia o terminologii medycznej, mógłby założyć, że są one synonimem chorób rzadkich, jednak nie. W medycynie występują "leki sieroce" i "choroby rzadkie". Przymiotników nie używa się zamiennie, a przynajmniej nie powinno w dokumencie o takiej randze, jak ustawa.

W uzasadnieniu czytamy, że odmowa leczenia powyżej pułapu 240 tys. zł jest obligatoryjna i ma na celu zapewnienie pomocy medycznej na równym poziomie dla każdego obywatela niezależnie od zasobności jego portfela. Bardzo ładnie to brzmi, podobnie jak fragment mówiący o tym, że ograniczona kwota ma hamować zapędy koncernów farmaceutycznych do windowania leków.

"Były minister zdrowia i lekarz, z którym rozmawiałem na ten temat, delikatnie rzecz ujmując, nie uważa, by w obecnej sytuacji, zmniejszanie dostępności do leków, było dobrym pomysłem. Z kolei przedstawiciel PiS, lekarz, a także były sekretarz w MZ, twierdzi, że to nic nowego, bo zawsze były jakieś ograniczenia, a poza tym istnieją programy lekowe" - czytamy we wpisie Ernesta.

I tak mnożą się apele

A właściwie rozpaczliwe wołania o pomoc, kiedy każdy dzień bez leku może być ostatnim. A życie naszych bliskich jest przecież bezcenne. Ministerstwo zostawiło furtkę, każdy chory może założyć sobie zbiórkę w internecie i poprosić innych Polaków, aby dołożyli się do jego leczenia, bo MZ odmówiło.

Jeśli będzie miał szczęście ten chory, może mu się uda. Minister pozostanie niewzruszony, bo nasze życia, niezależnie od tego ile znaczysz dla bliskich, dla polityków są warte dokładnie tyle samo. Obligatoryjnie.

Polecamy lekturę całego obszernego artykułu, link do niego publikujemy poniżej.