Zawadzka włożyła kij w mrowisko. Chodzi o wakacyjny problem wielu rodziców

Marta Lewandowska
W końcu upragnione wakacje, dzieci mogą skosztować trochę wolności. W sieci aż roi się od zabawnych grafik, jak dać dziecku swobodę. Jedna z nich jednak poszła za daleko i pewnie przeszłaby bez echa, gdyby nie fakt, że udostępnił ją jeden z dużych portali dla rodziców. Nie umknęło to Dorocie Zawadzkiej, która ostro skrytykowała treść. Superniania po raz kolejny włożyła kij w mrowisko.
Dorota Zawadzka zwróciła uwagę na szkodliwość zabawnej grafiki. Fot. Facebook/Dorota Zawadzka

Wolność tak, ale bezpieczna

W "wakacyjnym manifeście" czytamy m.in., że dziecko ma prawo bawić się patykiem i jeść truskawki prosto z krzaka, ale znajduje się tam również kontrowersyjny punkt: "Zgubienie własnego dziecka, nie jest niczym złym, o ile później je znajdujemy". Miało być zabawnie, wyszło dramatycznie.


Dorota Zawadzka skomentowała post "Nie! Zgubienie dziecka jest czymś złym. Co roku na polskich plażach znajduję zgubione dzieci, przerażone, zapłakane, zdezorientowane. Mam poczucie humoru - gdyby ktoś pytał, ale zgubienie dziecka … z jego perspektywy, to często trauma na długi czas" - czytamy.

"Więc ten punkt bezsensowny! Rodzicowi także nie życzę stresu związanego ze straceniem dziecka z oczu w tłumie. Robiłam eksperymenty z rodzicami, żeby poczuli, co widzi dziecko wśród tłumu dorosłych… rodzic miał klęknąć i sprawdzić perspektywę. NIC nie widać… ech" - kończy Superniania.

Trudno się z nią nie zgodzić. Dziecko, nawet najbardziej zajęte zabawą ufa, że rodzic go widzi i zawsze jest na wyciągnięcie ręki. Mama przyjdzie, kiedy maluch je zawoła. Jeśli tak się nie dzieje, dziecko wpada w panikę. Tych kilka minut, kiedy nie może odnaleźć opiekunów, są w jego odczuciu, jak długie godziny.

Takie wydarzenie potrafi odcisnąć traumę na całe życie. Pod komentarzem psycholożki rozgorzała dyskusja. Wypowiadali się rodzice, ratownicy. Znaczna większość popiera stanowisko Doroty Zawadzkiej. Dorośli ludzie opowiadają, o swoich uczuciach, które towarzyszyły im, kiedy zgubili się jako dzieci. Nadal bardzo dobrze je pamiętają.

Kilkulatek sam się nie pilnuje

"Ja się zgubiłam, jak byłam dzieckiem i wiecie co mam traumę po tym! Mimo 30 lat nigdy nie idę z przodu, zawsze idę z tyłu, bo muszę mieć kogoś na widoku, jeśli już się znajduję z przodu, po 50 razy oglądam się za siebie, czy aby na pewno tam są" - napisała jedna z internautek.

Jednak nie zabrakło skrajnie innych opinii. A nawet takich, w których rodzice przyznają, że celowo chowają się przed dziećmi, kiedy te nie słuchają próśb, aby się nie oddalały. "W końcu się przestraszy, to samo będzie się pilnować" - piszą.

Tyle że kilkulatek nie może samodzielnie odpowiadać za swoje bezpieczeństwo. Rodzice czasem zapominają, że jadąc na wakacje z dziećmi, nie przestają być odpowiedzialny za los swojego potomstwa nawet na chwilę. Nawet na strzeżonej plaży.

"Jestem ratownikiem, często zdarza się, że przychodzą ludzie i mówią, że zgubili dziecko, jednak na pytanie, gdzie dziecko było przez ostatni kwadrans, odpowiadają nie wiem. Ratownik nie jest darmową nianią. To rodzice odpowiadają za dziecko" - pisze jeden z komentujących.

Dziecko bez opieki

Niestety, na wakacjach nie brakuje takich sytuacji. Dwa lata temu byliśmy z dziećmi nad polskim morzem. Do moich synów podbiegł chłopiec, miał 6 może siedem lat. Bawili się długo razem. Po jakiś dwóch godzinach zorientowaliśmy się, że dziecko nie odchodzi nawet na chwilę. Upał, powinno pić. Podeszłam więc zapytać, gdzie są jego rodzice.

Znaleźliśmy ich opalających się kilkaset metrów dalej, nie było najmniejszej szansy, żeby go widzieli. Co może stać się z sześciolatkiem na zatłoczonej plaży w upalny dzień? Wyobraźnia podpowiada mnóstwo dramatycznych scenariuszy. Ale nie wszystkim. Opiekunowie chłopca zupełnie nie przejęli się, że nie widzieli swojego syna przez dwie godziny.

Dziecka zawsze trzeba pilnować, mieć je na oku. Rodzic jest strażnikiem bezpieczeństwa swojego potomstwa. Maluch może pomylić kierunki, na plaży wszyscy są podobnie ubrani, a właściwie rozebrani, to nie pomaga w zlokalizowaniu dziecka, które ma niewiele ponad metr wzrostu.

Narastająca z każdą sekundą panika, powoduje, że maluch już sam nie wie, z której strony przyszedł i gdzie właściwie są rodzice. Ten niepokój, to bardzo silne przeżycie, tak silne, że często zostaje z nami na całe życie. Dziecko nie musi cię widzieć, ale ty nie możesz stracić go z oczu, żeby w przypadku, kiedy cię zawoła zjawić się obok, niczym anioł stróż.