"Więcej tu nie wrócimy". Zachowanie fryzjerki dowodem, że w Polsce wszystko ma płeć, nawet włosy

Marta Lewandowska
Walka ze stereotypami przypomina tę z wiatrakami. Nie raz słyszymy, że dziewczynka powinna nosić różowe sukienki, nie wolno jej chodzić po drzewach, etc. Chłopiec z wózkiem dla lalek na spacerze wzbudza konsternację przechodniów, a jego długie włosy generują uwagi, że przecież mu niewygodnie. O tym, jak bardzo siedzą w nas często absurdalne przekonania, że coś jest tylko dla chłopców, albo wyłącznie dla dziewczynek przekonała się niedawno jedna z blogerek.
Dzieci wyszły niezadowolone od fryzjera, bo pani świadcząca usługę zdecydowała za nie, jak będą wyglądać. Fot. Facebook Mama Pod Prąd

Fryzjer dla dzieci

Ela Blok Fernandez zabrała dzieci do fryzjera, salon nastawiony na małego klienta, samochodziki, zabawki i gry. Jak przyznaje Mama pod prąd, była to pierwsza wizyta maluchów w takim miejscu, bo wcześniej sama zajmowała się ich czuprynkami. Jednak doszła do wniosku, że już czas, aby profesjonalistka obcięła włosy Sebastiana i Natalii.


Dzieci wcześniej powiedziały, jakie chciałyby mieć fryzury. Chłopiec, taką jak tata, dziewczynka, znacznie krótszą niż ta, z którą przyszła. "Na pierwszy ogień poszedł syn. Poinformowałam panią fryzjerkę, jak obciąć mu włosy (Sebastian poprosił o fryzurę taką jak tata). Pokazałam Pani zdjęcia i poinformowałam, czego kategorycznie nie robić" - napisała na swoim fanpage Ela.

Fryzjerka przystąpiła do dzieła

"No i fryzjerka zaczęła ciąć bez opamiętania. Włosy leciały jak szalone. Mówię jej, że za dużo, na co ona do mnie: - Jakie za dużo! Lato jest. Chłopakowi musi być wygodnie" - kontynuuje opowieść. Kobieta przyznaje, że próbowała podtrzymać dziecko na duchu, uśmiechała się do niego, choć wiedziała, że to, co dzieje się w salonie, nie skończy się wymarzonym przez chłopca efektem.

To, co ukazało się jej oczom, jako dzieło ukończone, mama Sebastiana podsumowuje słowami "wygląda, jakby jakiś zwierz mu pogryzł te włosy... ". Jednak ta metoda mogła sprawdzić się przy Natalii, która chciała mieć krótsze włosy. Jednak fryzjerka stanowczo odmówiła drastycznego cięcia.

Dziewczynka musi mieć warkocze

Mama pod prąd zaznaczyła, że córce trzeba mocno skrócić i wycieniować włosy, żeby latem było jej wygodniej i chłodno. "No nie! Nie zgadzam się. Nie można cieniować. Będą za bardzo lecieć na twarz i nie da się uczesać" - odpowiedziała fryzjerka i podobnie, jak przy fryzurze chłopca zrobiła tak, jak sama uważała za stosowne.

"Ja zdębiałam. U syna zupełnie co innego, a tu nagle zasady różniące się o 180 stopni u córki. Fryzjerka zaczyna ciąć. Widzę, że bardzo mało podcina. Mówię jej więc, żeby więcej ucięła, na co ona, że na więcej się nie zgadza. No i efekt jest taki, że u Natalii prawie nie ma różnicy i w lecie nadal będzie się męczyć" - podsumowuje mama.

Fryzjerska klauzula sumienia

Blogerka zwraca uwagę na to, że ta sama osoba, która, notabene, świadczy usługę za opłatą, nie tylko zupełnie ignoruje wytyczne klienta, ale także przedkłada swoje osobiste przekonania ponad profesjonalizm. Tata Sebastiana, którego fryzura miała służyć za wzór, nie nosi klasycznego męskiego cięcia. Jego włosy są nieco dłuższe.

Chłopiec chciał się do niego upodobnić, dla dziecka w wieku przedszkolnym, takie drobiazgi mają ogromne znaczenie. Jednak fryzjerka kilkoma ruchami nożyczek zabiła dziecięce marzenie upodobnienia się do taty. Bo tak. Bo jej zdaniem, chłopiec powinien mieć krótkie włosy.

Natalia od księżniczek woli dinozaury i nie jest przywiązana do swoich ciemnych pukli, dziewczynka ceni sobie wygodę. Ale to pani fryzjerka też miała inne zdanie. Przecież taka mała śliczna buzia musi być dobrze widoczna, a najlepszą oprawą dla niej będą skrupulatnie zaplecione warkocze, najlepiej w stylu Elzy, której Natalka nie lubi. Jednak w tym salonie zupełnie nie miało to znaczenia.

Presja zewsząd

Chłopcy w przedszkolach często słyszą "musisz powiedzieć mamie, żeby obcięła ci włosy". Dlaczego? Bo ktoś tak wymyślił, że te długie są zarezerwowane dla dziewczyn? A Thor, Samson? Jeden, ścinając włosy, stracił swój urok, drugi siłę. Może dla chłopca, który siada na fotelu, żeby podciąć końcówki, te włosy są ważne? Nawet jeśli ma 3, 4 lata.

A dziewczynki? Przecież nawet kilkulatka może nie lubić długich włosów, może plączą się je i czesanie jest traumą, a może po prostu chce mieć fryzurę jak ulubiony piłkarz? Fryzura nie ma płci! Dzieci wiedzą, czego chcą i rodzic, który podąża za dziecięcymi pragnieniami, ma prawo, a nawet obowiązek słuchać dziecięcej opinii. A fryzjerka, cóż, może powinna wywiesić kartkę z informacją, jakich fryzur nie wykonuje, skoro nie świadczy usług niezgodnych ze swoimi poglądami?